O nas
Kontakt

Świat się zmienia – i to nie na korzyść Europy

Laura Kowalczyk

Świat się zmienia – i to nie na korzyść Europy

Autonomia strategiczna to zasadniczo niewystarczające ramy do myślenia o tym, jak Europa wpasowuje się w dzisiejszy porządek globalny.

Przywódcy UE zbiorą się jutro w Granadzie, aby nieformalnie porozmawiać na temat przyszłości „strategicznej autonomii”.

Termin ten pojawił się po raz pierwszy po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych i od tego czasu jest najściślej kojarzony z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, który wzywał do zmniejszenia zależności Europy od amerykańskiej twardej siły.

Biorąc pod uwagę, że widmo Trumpa wisi nad przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, taka dyskusja jest więcej niż uzasadniona. Jednak autonomia strategiczna to zasadniczo niewystarczające ramy do myślenia o tym, jak Europa wpasowuje się w dzisiejszy porządek globalny.

Świat się zmienia – i to nie na korzyść Europy.

Rządy kontynentu usiłują obecnie ustalić swoją pozycję. Z jednej strony rosnąca konkurencja geopolityczna między USA i Chinami zainspirowała wielu do wyobrażenia sobie, że nowa zimna wojna wkrótce podzieli wyłaniający się porządek światowy na dwa ideologicznie zdefiniowane bloki. Twierdzą, że w takim świecie sensowne jest, aby Europa w pełni sprzymierzyła się z USA w bloku antychińskim.

Jednak patrząc na pewny sposób, w jaki mocarstwa średnie, takie jak Turcja, Indie, Brazylia, Republika Południowej Afryki, Arabia Saudyjska i Izrael, zaczęły zachowywać się na arenie światowej, można zauważyć, że rządy reprezentujące większość światowej populacji odrzucają ten binarny podział. Ponadto – biorąc pod uwagę możliwość, że kolejna prezydentura Trumpa będzie nas wszystkich prześladować – nie możemy oczekiwać, że interesy Ameryki będą zawsze idealnie zbieżne z interesami Europy.

Z drugiej strony idea strategicznej autonomii jest jeszcze gorsza.

Pomimo największych wysiłków Macrona, jak dotąd autonomia strategiczna w większości udawało się powodować podziały. Po wojnie Rosji z Ukrainą i problemach w łańcuchu dostaw spowodowanych pandemią koronawirusa Europejczycy są bardziej świadomi niebezpieczeństw wynikających z nadmiernej zależności od jednego kraju. Jednak przez wielu postrzegane jest to określenie jako podejście zasadniczo antyamerykańskie, a nie takie, które ma zastosowanie do innych krajów – co wywołało konflikt podczas wojny na Ukrainie.

Co więcej, idea dążenia do autonomii jest sprzeczna z instynktami i interesami Europy. UE jest jednym z największych motorów otwartego świata i nigdy nie będzie całkowicie samowystarczalna. Z tego powodu strategia UE musi polegać na poszukiwaniu partnerów, a nie na działaniu w osamotnieniu. Musi opierać się na zrozumieniu, gdzie potrzebuje partnerstw i potencjalnej władzy, jaką w nich sprawuje.

Każde podejście do strategii europejskiej musi zatem rozpoczynać się od analizy świata takim, jaki jest, a nie takiego, jakim chcielibyśmy, żeby był.

Co mają wspólnego szczyt BRICS, wojna w Górskim Karabachu i niedawna seria zamachów stanu w Afryce? Wszystkie one pokazują, że światem nie rządzą wielkie mocarstwa. Pomimo rosnącej konkurencji między Chinami a Ameryką lub UE a Rosją, nie są one już w stanie dyscyplinować asertywnych mocarstw średnich, które nie chcą być definiowane przez wschodzące bloki.

Europa potrzebuje teraz strategii, która umożliwi jej zarówno współpracę, jak i, w stosownych przypadkach, konkurowanie z innymi podmiotami, w oparciu o jasne zrozumienie jej własnych interesów.

W nowym dokumencie politycznym my, Europejska Rada ds. Stosunków Zagranicznych, określamy to podejście jako „strategiczną współzależność” – strategię, która postrzega świat takim, jaki jest, jasno ocenia niebezpieczeństwa związane z zależnością i odrzuca tę koncepcję odsprzęgania. Wierzymy, że mogłoby to być podejście, które pozwoli Europie zachować swoją sprawczość poprzez budowanie relacji z kluczowymi podmiotami, a jednocześnie stawiać im czoła, gdy kwestionują jej interesy.

Strategiczna współzależność powinna opierać się na trzech filarach: po pierwsze, polityki europejskie powinny opierać się na zrozumieniu, że we współzależnym świecie oddzielenie pomocy od produkcji jest nie tylko nierealne, ale prawdopodobnie zaszkodzi interesom Europy, jeśli reszta świata odrzuci tę koncepcję. Istnieją oczywiście obszary – na przykład surowce krytyczne – w których sensowne będzie unikanie nadmiernej zależności od potencjalnie wrogich krajów. Należy jednak w jak największym stopniu ograniczyć chęć oddzielenia współpracy na rzecz ograniczania ryzyka i inwestowania w budowanie relacji z kluczowymi siłami średnimi.

UE powinna powiedzieć, że jest przeciwna światu bloków w stylu zimnej wojny – i powinna również działać w ten sposób.

Następnie europejska polityka zagraniczna powinna skupić się na przygotowaniu się na świat politycznego współistnienia i konkurencji. UE nie powinna zakładać, że może zmienić reżimy w innych krajach i będzie musiała żyć obok nich.

Zamiast zapewniać światu bezpieczeństwo dla demokracji, celem powinno być uczynienie europejskich demokracji bezpiecznymi dla świata – a wysiłki te muszą rozpocząć się w kraju. UE powinna inwestować w programy rekompensujące krajowym przegranym globalizacji, aby uniknąć pogłębienia fragmentacji politycznej i dać im poczucie, że europejskie rządy są po ich stronie.

I wreszcie Europejczycy powinni wyglądać tak, jakby chcieli, aby partnerzy zbudowali nowy porządek świata, a nie tylko starali się zachować stary. Choć przebywanie w gronie państw o ​​podobnych poglądach i uzgadnianie dwustronnych i wielostronnych rozwiązań problemów globalnych może zwiększać pewność siebie, większym wyzwaniem dnia jest dotarcie do nowych partnerów w różnych kwestiach.

Niedawno ogłoszony korytarz gospodarczy Indie–Bliski Wschód–Europa jest doskonałym przykładem tego rodzaju inicjatyw, w które Europa powinna więcej inwestować. Równie obiecujące są rozwijające się formaty, takie jak sojusz cyfrowy UE z Ameryką Łacińską i Global Gateway. Blok powinien także przyjrzeć się niektórym pojawiającym się nowym niezachodnim instytucjom i procesom i potencjalnie starać się w nich uczestniczyć.

Nadchodzą ciężkie czasy dla Europy. Ponieważ Ukraina przygotowuje się do przeciągającej się wojny na wyniszczenie, stosunki gospodarcze kontynentu z Chinami stają się coraz bardziej napięte, a na horyzoncie wyłania się Trump, ważne jest, aby się zjednoczyć.

Przyjęcie tego czy innego modnego hasła nie będzie czynnikiem decydującym o sukcesie lub porażce w przetrwaniu potencjalnych kryzysów. A jeśli Europa chce zwiększyć swoją skuteczność na scenie światowej, będzie musiała znacznie uważniej patrzeć na świat oraz na to, jak chronić swoje interesy i wartości.