Moskwa może „zrobić, co chce” z członkami amerykańskiego sojuszu wojskowego, którzy nie osiągnęli celów w zakresie wydatków, ostrzegł faworyt Partii Republikańskiej.
Donald Trump powiedział w sobotę, że „zachęca” Rosję do atakowania członków NATO, którzy nie płacą swoich rachunków w ramach sojuszu wojskowego pod przywództwem USA.
Przemawiając na wiecu lider Partii Republikańskiej powiedział, że podczas swojej prezydentury powiedział przywódcy, że Stany Zjednoczone nie będą chronić członka NATO, który nie osiągnie docelowego poziomu wydatków NATO na obronę.
W hipotetycznym scenariuszu, w którym zostali zaatakowani przez Moskwę, Trump ostrzegł, że „będzie zachęcał” Rosję, „aby zrobiła, co do cholery chce”.
„Nie zapłaciłeś? Jesteś przestępcą?” – wspominał Trump. „Nie, nie chroniłbym cię. Prawdę mówiąc, zachęcałbym ich, żeby robili, co chcą. Musisz zapłacić. Musisz zapłacić swoje rachunki.’”
Państwa NATO mają obowiązek przyjść z pomocą innym państwom członkowskim. Wielu ekspertów twierdzi, że NATO jest kluczowym sojuszem obronnym, który pomógł ograniczyć wojny i konflikty.
Rzecznik Białego Domu Andrew Bates nazwał komentarze Trumpa „przerażającymi i pozbawionymi równowagi”, stwierdzając, że „zachęcanie do inwazji na naszych najbliższych sojuszników… zagraża amerykańskiemu bezpieczeństwu narodowemu, globalnej stabilności i naszej krajowej gospodarce”.
Po aneksji przez Rosję Półwyspu Krymskiego na Ukrainie w 2014 r. państwa NATO zgodziły się wydać 2% swojego PKB na obronność do 2024 r., odwracając tym samym dziesięciolecia cięć od czasów zimnej wojny.
Obawy o wsparcie USA w Europie
Komentarze Trumpa pojawiają się w czasie, gdy Ukraina zmaga się z rosyjską inwazją w 2022 r., wobec niepowodzenia kontrofensywy i braku dostaw broni.
Wysiłki prezydenta Joe Bidena mające na celu zapewnienie Kijowowi bardziej potrzebnego wsparcia USA utknęły w martwym punkcie w Kongresie ze względu na skrajnie prawicową opozycję.
Komentarze Trumpa prawdopodobnie wywołają również zamieszanie w europejskich stolicach, ponieważ wzrosną szanse na pojedynek Biden-Trump w wyborach prezydenckich w USA w 2024 roku.
Wielu sojuszników USA obawia się, że druga kadencja Trumpa będzie trzęsieniem ziemi, ale rosną obawy, że Waszyngton może stać się mniej niezawodny, niezależnie od tego, kto wygra.
Z podzielonym elektoratem i impasem w Kongresie następny prezydent USA mógłby z łatwością zająć się wyzwaniami we własnym kraju – zanim jeszcze zmierzy się z wieloma punktami zapalnymi na całym świecie, od Ukrainy po Bliski Wschód.
Niedawny werdykt francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona był bez ogródek: „najważniejszym priorytetem Ameryki jest ona sama”.
Pierwsza administracja Trumpa przeprowadziła test warunków skrajnych dla więzi między USA a ich sojusznikami, zwłaszcza w Europie.
Wyśmiewał przywódców niektórych zaprzyjaźnionych narodów, w tym niemiecką Angelę Merkel i brytyjską Theresę May, chwaląc autorytarystów, takich jak prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan i przywódca Rosji Władimir Putin.
W przemówieniach wyborczych Trump wielokrotnie atakuje organizacje międzynarodowe, takie jak NATO, wykrzykując miliardy, które Waszyngton wydaje na ich utrzymanie.
Zaalarmował zachodnich sojuszników, ostrzegając, że Stany Zjednoczone mogą porzucić swoje zobowiązania w NATO i przystąpić do obrony jedynie tych krajów, które osiągnęły swój docelowy poziom wydatków wojskowych na poziomie 2%.
Jako prezydent Trump ostatecznie poparł Artykuł 5 NATO, który stanowi, że zbrojny atak na jednego lub więcej jego członków będzie uważany za atak przeciwko wszystkim członkom.
Często jednak przedstawiał sojuszników NATO jako pijawki wobec Waszyngtonu i otwarcie kwestionował wartość sojuszu wojskowego, który od dziesięcioleci definiował politykę zagraniczną USA.
Według stanu na 2022 r. NATO poinformowało, że siedem z obecnych 31 państw członkowskich NATO wypełnia ten obowiązek – w porównaniu z trzema w 2014 r.
Inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 r. pobudziła niektórych członków NATO do dodatkowych wydatków wojskowych.