O nas
Kontakt

„Turyści nie mają mocy, by zmienić Barcelonę”: Czy gniew na cyfrowych nomadów jest skierowany w złym kierunku?

Laura Kowalczyk

La Rambla in Barcelona.

Niektórzy pracownicy zdalni w Hiszpanii twierdzą, że czują się niekomfortowo, rozmawiając po angielsku w miejscach publicznych.

Aktywizm antyturystyczny w tym roku nabierał rozpędu w Hiszpanii. Obejmował zarówno protesty na dużą skalę w dużych miastach, takich jak Madryt i Malaga, jak i bardziej subtelne działania, takie jak graffiti antyturystyczne w centrach miast Hiszpanii i kawiarnie zakazujące cyfrowym nomadom zajmowania stołów laptopami.

W niektórych miejscach jednak sprawy przybrały nieco bardziej niepokojący obrót. W południowym mieście Sewilla skrzynki Airbnb zostały niedawno rzekomo pokryte psimi odchodamiW Barcelonie turystów oblewano pistoletami na wodę i kazano im opuścić miasto.

Dla cyfrowych nomadów i pracowników zdalnych, którzy chcą osiedlić się w Hiszpanii, jest to temat do przemyślenia.

„To odwracanie uwagi. Jakby musieli stworzyć wroga dla problemu” – mówi Ron, mieszkaniec Walencji– cyfrowy nomada.

40-latek niedawno przeprowadził się z Filipin ze swoją żoną Jane i ich małą córeczką. Uważa, że ​​aspekty protestówchoć całkowicie zrozumiałe, są błędne.

„Nie chcą kierować tego do rządu” – mówi TylkoGliwice Travel – „więc kierują to do kogoś, kto nie będzie w stanie nic z tym zrobić, kierują to do turystów”, bo to łatwiejsze cele.

Barcelona zmaga się z przeludnieniem wśród turystów.

„To nie tylko sprzeciw wobec turystów, to sprzeciw wobec osób z zewnątrz”

Amerykanie Nicole, 32 lata, i Jasper, 30 lat, niedawno spędzili kilka miesięcy pracując w Barcelonie. „Sami turyści nie mają mocy, by zmienić Barcelonę do miasta, jakiego pragną jego mieszkańcy” – mówi Nicole.

Jasper dodaje, że na podstawie swoich doświadczeń w stolicy Katalonii „jasne jest, że nie chodzi tu tylko o nastawienie antyturystycznejest anty-outsider. Co jest ksenofobiczne.”

Niektórzy cyfrowi nomadzi są świadomi frustracji w hiszpańskim społeczeństwie i starają się zrozumieć swoje miejsce w nim. 33-letni obywatel Ukrainy Aleksander mówi TylkoGliwice Travel, że tego rodzaju niepokojące podteksty, choć prawdziwesą niezwykle rzadkie. „Zdarzyło mi się to tylko raz”, mówi. „Kiedy chciałem wydrukować dokumenty w punkcie ksero, sprzedawca patrzył na mnie jak na obcego z pogardą.

„Ale ja się z tym pogodziłem, bo mówię po hiszpańsku naprawdę źle” – dodaje. „I to moja wina, a nie problem Hiszpanów”.

W sieci niektórzy zgłaszają niepokój związany z mówieniem po angielsku lub w ojczystym języku w miejscach publicznych. „Zdecydowanie byliśmy świadomi mówienia po angielsku w miejscach publicznych, nawet między sobą” — mówi Jasper.

Przyjaciele nawet pytali Rona i Jane, czy Barcelona jest bezpieczne dla obcokrajowców. „Nie jestem pewien, czy to był żart, ale pytali, czy powinniśmy wyprowadzić się z Barcelony?” – mówi. „Pytają nas, czy u was jest bezpiecznie? Jak jest w tej okolicy?”

Obawy mieszkańców są generalnie takie same, gdziekolwiek się znajdują, czy to w Barcelonie, czy na Balearach. Sama turystyka nie jest problemem, ale to, że model masowej turystyki wymknął się spod kontroli, co z kolei rozdmuchuje rynek wynajmu i zamienia stare miasta w turystyczne „parki rozrywki”’. Zostało to zaostrzone przez wzrost pracy zdalnej po pandemii.

Trzecie najpopularniejsze miejsce docelowe dla cyfrowych nomadów na świecie

Według hiszpańskiej gazety internetowej Publico, Hiszpania jest trzecim najpopularniejszym miejscem na świecie dla cyfrowych nomadów, po Portugalii i Tajlandii. Hiszpański rząd przyznał prawie 7500 wiz dla cyfrowych nomadów Tylko w ciągu pierwszych 10 miesięcy od wprowadzenia.

Znaczną część z nich przejęli Brytyjczycy i Amerykanie, ale w liczbach nie uwzględniono tysięcy obywateli UE, często Szwedów, Niemców i Holendrów, którzy mogą łatwiej spędzać czas w Hiszpanii, pracując zdalnieWedług szacunków hiszpańskiej prasy w kraju pracuje ponad 750 000 pracowników zdalnych.

Miejscowi narzekają, że masowa turystyka i cyfrowi nomadzi tworzą równoległe społeczeństwa w miastach: jedno dla dobrze opłacanych pracowników sieci wspieranych przez zagraniczną siłę nabywczą, drugie dla miejscowych. Języknie tylko dochód, staje się obecnie wyznacznikiem klasy społecznej: w wielu historycznych starych miastach Hiszpanii i hipsterskich dzielnicach równie prawdopodobne jest usłyszenie płynnego, obcego języka angielskiego, co hiszpańskiego.

Sherice, 44-latka, biegle mówiąca po hiszpańsku i katalońsku, mówi serwisowi TylkoGliwice Travel, że większość cyfrowych nomadów „nie zawraca sobie głowy poznawaniem kultury ani nauką językówlub zrozumieć tradycje. To dla nich jak jeden wielki urlop.

„Znalezienie Amerykanina mówiącego po katalońsku to jeszcze większa rzadkość. To jak kod do natychmiastowego znalezienia przyjaciela” – mówi.

„Naprawdę chcemy się zintegrować”

Ale są i tacy, którzy świadomie próbują integrować do hiszpańskiego życia, pomimo negatywnej reakcji. Dotyczy to zwłaszcza pracowników zdalnych, którzy przeprowadzili się do Hiszpanii z myślą o długoterminowej perspektywie, zamiast przeskakiwać między krajami co kilka miesięcy. Niektórzy nawet planują uzyskać obywatelstwo hiszpańskie.

„Naprawdę chcemy się zintegrować” – mówi Jane w wywiadzie dla TylkoGliwice Travel. „Praktycznie jest dla nas zintegrować się tak wcześnie, jak to możliwe, dlatego dokładamy starań, aby nauczyć się języka… i robimy wszystko, co konieczne, abyśmy w przyszłości mogli być obywatelami”.

Turystyka masowa również gentryfikuje tradycyjne dzielnice. Lokalne firmy są zastępowane przez bardziej ogólne, międzynarodowe sieci, które można znaleźć na każdej głównej ulicy na świecie, lub Instagrammable ekskluzywne bary i kawiarnie, do których miejscowi nigdy by nie przyszli, ale w których chętnie spotykają się cyfrowi nomadzi.

Ale pomimo reputacji, niektórzy chcą odegrać swoją rolę w zachowaniu hiszpańskiej kultury. „My chcemy chronić tutejszy styl życia”, mówi Ron. „Chcieliśmy się tu przeprowadzić ze względu na styl życia. Nie chcemy go zniszczyć”.

Ron staje się przyjacielski z miejscowymi, pomaga starszym sąsiadom w kwestiach technicznych i robi zakupy w lokalnych firmach. „Jesteśmy zapisani do szkoły językowej” – dodaje i wyjaśnia, że ​​wysyłają córkę do lokalnej szkoły.

„Jesteśmy świadomi, że nie będzie uczęszczać do szkoły międzynarodowej ani anglojęzycznej szkoły. Musi mówić miejscowym językiem”, mówi.

Alexander się zgadza. „Zatrudniliśmy dziewczynę dla naszej córki, aby uczyła ją hiszpańskiego i przygotowywała do szkoły” – mówi.

Dla młodszych cyfrowych nomadówuczęszczanie na zajęcia lub dołączanie do klubów to kolejny sposób na integrację. „Jednym z naszych ulubionych sposobów na integrację z hiszpańskim życiem była katalońska szkoła gotowania” — mówi Jasper. „Uczęszczaliśmy na kilka zajęć i nauczyliśmy się wszelkiego rodzaju katalońskich potraw, niektóre z nich gotujemy regularnie do dziś”.