Jak głosi przysłowie, łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo, a Bruksela nie może sobie pozwolić na brak jedności i spójności w zakresie swobodnego przepływu. Jeśli kraj zasługuje na przynależność do Schengen, należy go wpuścić, pisze Cristian Gherasim.
Jest rok 2023 i wydaje się, że świat siedzi na beczce prochu, która zaraz eksploduje, a to raczej nie czas na niejasności i niejasne zakończenia.
Mimo to Unia Europejska ociąga się z uporządkowaniem jednej z bardziej kontrowersyjnych, a jednocześnie podstawowych zasad leżących u podstaw jej istnienia – swobodnego przepływu obywateli.
U podstaw tej zasady leży Układ z Schengen, którego obszar znosi wszelkiego rodzaju kontrole na wzajemnych granicach aż w 23 państwach członkowskich.
Jednak z biegiem lat porozumienie, które weszło w życie w 1985 r. i rozszerzało się wraz z rozwojem bloku, stało się dla niektórych kością niezgody ze względu na dwie główne kwestie: klauzulę w traktacie, która pozwala państwom członkowskim na tymczasowe przywrócenie kontroli granicznych, oraz proces rozszerzenia strefy Schengen, który wymaga jednomyślności wszystkich państw członkowskich.
Ogólne warunki określone w układzie z Schengen czasami rzeczywiście są nadużywane, a polityka odgrywa dużą rolę, a kwestia otwartych granic może szybko stać się głównym tematem rozmów w trakcie kampanii.
Kto zawiesza Schengen i dlaczego?
W następstwie wyborów stanowych w Niemczech rządząca koalicja „sygnalizacji świetlnej” postanowiła wyglądać twardo wobec imigracji, przywracając kontrole graniczne z Polską i Czechami, twierdząc, że jest to część wysiłków na rzecz powstrzymania handlu ludźmi.
Słowenia zintensyfikowała również nadzór na granicy z Chorwacją, powołując się na obawy dotyczące nielegalnej imigracji. Warto zauważyć, że po roku urzędowania rządząca partia liberalna w Lublanie notuje spadek w sondażach i staje się jasne, że ideą tego posunięcia jest to, że gra kartą imigracyjną może pomóc w odwróceniu tej sytuacji.
Populistyczna partia Smer, która wygrała niedawne wybory powszechne na Słowacji, wzywa obecnie do wprowadzenia kontroli granicznych z Węgrami, powołując się na imigrację.
Polska populistyczna partia PiS również miała nadzieję na utrzymanie się przy władzy poprzez wprowadzenie kontroli granicznych ze Słowacją w kwestii imigracji. Choć przegrali w sformowaniu nowego rządu, nadal oczekuje się, że PiS będzie silnym głosem antyimigracyjnym zarówno w krajowym parlamencie, jak i w UE.
Co więcej, obawy wyrażają także Dania i Szwecja, dwa kraje północy, które również zdecydowały się przywrócić kontrole graniczne po niedawnym spaleniu Koranu.
Niedawny atak terrorystyczny w Brukseli – rzekomo wywołany spaleniem Koranu w Szwecji – oraz brutalne wtargnięcie Hamasu do Izraela w dniu 7 października również skłoniły premier Włoch Giorgię Meloni do wzięcia pełnej odpowiedzialności za przywrócenie kontroli granicznych ze Słowenią, powołując się na obawy dalszego brutalnego ekstremizmu.
Co to oznacza dla aspirujących do członkostwa i co UE może stracić?
Dlaczego Bułgaria i Rumunia pozostają na lodzie?
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii ostatnich lat związanych z Schengen jest blokowanie Rumunii i Bułgarii odpowiednio przez Austrię i Holandię w wejściu do strefy bezgranicznej.
Holenderski argument za utrzymaniem Bułgarii z daleka opierał się na obecności przestępczości zorganizowanej i korupcji w tym państwie bałkańskim, które jest członkiem UE od 2007 r.
Jednakże Bułgaria i Rumunia pomyślnie ukończyły mechanizm współpracy i weryfikacji, a według Komisji Europejskiej oba kraje poczyniły postępy w walce z korupcją i reformie sądownictwa. Dla Bułgarii oznaczało to także odnowione nadzieje związane z przystąpieniem do Schengen.
W ciągu ostatnich lat zarówno Komisja Europejska, jak i Parlament Europejski wielokrotnie stwierdzały, że oba państwa spełniły wymogi, aby zostać członkami Schengen, i wzywały wszystkie państwa członkowskie do głosowania na nich.
Jednak Austria – która nie ma granicy z Rumunią – uzasadniła swoje weto stwierdzeniem, że kraj ten jest punktem wejścia dla migrantów do Austrii i UE. Wszystko to pomimo tego, że według Frontexu Rumunia, podobnie jak reszta wschodniej granicy bloku, nie stwarza większego ryzyka migracyjnego.
Tego lata Parlament Europejski wydał komunikat prasowy, w którym podkreślił obciążenie gospodarcze, jakie pozostawienie obu krajów poza strefą Schengen powoduje dla przedsiębiorstw i ludności, przyczyniając się do wzrostu cen towarów i podróży.
Co ciekawe, Parlament Europejski również uważa, że utrudnianie swobodnego przepływu towarów między państwami członkowskimi Europy zwiększa zanieczyszczenie i stanowi dodatkowe obciążenie dla celów UE w zakresie neutralności klimatycznej.
Zawsze jest miejsce na ulepszenia
Nie wszystko jest jednak różowe. Chociaż zarówno Bukareszt, jak i Sofia rzeczywiście spełniły wszystkie wymogi, aby zostać częścią strefy Schengen, pomimo poprawy, Bułgaria jest nadal uważana za najbardziej skorumpowany kraj w UE, a Rumunia poszła w jej ślady.
Wschodnia granica Rumunii z Ukrainą należy do najbardziej lukratywnych granic w zakresie przemytu papierosów i nielegalnego handlu w UE.
Poczyniono pewne postępy, ponieważ witryna internetowa Stop Contrabanda monitorująca przypadki kradzieży papierosów podała, że w zeszłym roku władze przejęły miliony przemycanych papierosów. Jednak problem nie ustępuje i rzeczywiście może okazać się ciężarem dla UE i NATO w czasie konfliktu.
Mimo wszystko, dla UE większy sens miałaby akcesja obu krajów do strefy Schengen. Pomogłoby to w lepszym zarządzaniu granicami zewnętrznymi poprzez połączenie zasobów i zabezpieczenie kluczowych szlaków wywozu zboża z Ukrainy.
Ponieważ umowa zbożowa z Morza Czarnego legła w gruzach, a ukraińskie porty są ostrzeliwane niemal codziennie, Rumunia odgrywa kluczową rolę w wywozie zboża z Ukrainy.
Opóźnienie transportu przez granice UE może mieć wpływ na dostawy żywności, co może prowadzić do niedoborów, a nawet podwyżek cen.
Co można zrobić?
Jak głosi przysłowie, łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo, a Bruksela nie może sobie pozwolić na brak jedności i spójności, jeśli chodzi o swobodny przepływ.
Jeżeli kraj zasługuje na przynależność do Schengen, należy mu na to pozwolić. Wraz ze wzrostem populizmu UE z pewnością nie potrzebuje, aby państwa członkowskie myślały, że zostały niesprawiedliwie potraktowane, ani szukały innych partnerów spoza bloku.
To ostatecznie prowadzi dyskusję do głosowania jednomyślnego, które być może będzie wymagało ponownego rozważenia.
Może nie być w najlepszym interesie UE, aby w czasie wojny i wielkiej potrzeby większej jedności kaprysy danego kraju przeważały nad decyzjami wszystkich pozostałych państw członkowskich.
W końcu stawką jest przyszłość UE, a wraz z nią przyszłości jej 27 państw członkowskich.