O nas
Kontakt

Unijny zbiór przepisów dotyczących treści online nie jest jeszcze gotowy do udostępnienia w godzinach największej oglądalności

Laura Kowalczyk

Unijny zbiór przepisów dotyczących treści online nie jest jeszcze gotowy do udostępnienia w godzinach największej oglądalności

Była połowa listopada i Thierry Breton był wściekły.

Europejski komisarz ds. rynku wewnętrznego – podbudowany nową krytyką francuskiego rządu dotyczącą nowej ustawy o usługach cyfrowych, w skrócie DSA – wezwał dwóch wyższych urzędników Komisji Europejskiej nadzorujących zbiór przepisów.

Według czterech urzędników posiadających wiedzę na temat tych rozmów, którym zapewniono anonimowość w celu omówienia wcześniej niezgłoszonego spotkania, francuski polityk chciał przeprowadzić dochodzenie w sprawie sposobu, w jaki X (dawniej Twitter) radził sobie z konfliktem Izrael–Hamas.

W ciągu kilku tygodni Breton spełnił swoje życzenie. Do połowy grudnia Bruksela wszczęła cztery dochodzenia w sieci społecznościowej Elona Muska, m.in. w sprawie rozpowszechniania przez platformę nielegalnych treści i drastycznych obrazów na temat wojny między Izraelem a Hamasem. Komisja odmówiła komentarza w sprawie żądań Bretona dotyczących dochodzenia w sprawie X.

„Czasy dużych platform internetowych zachowujących się tak, jakby były„ zbyt duże, by się tym przejmować ”, dobiegły końca” – powiedział Breton, którego rola obejmuje nadzorowanie nowych standardów mediów społecznościowych, które wejdą w pełni w życie 17 lutego. „Teraz mamy jasne zasady.”

Pomimo publicznego zaufania Bretona do przełomowego podręcznika Unii Europejskiej dotyczącego treści cyfrowych, wewnętrzne walki o władzę, nadwyrężone zasoby i ograniczona wiedza fachowa grożą utrudnieniem legislacyjnym – w obliczu wyborów do Parlamentu Europejskiego już za kilka miesięcy.

Unijni politycy nadal mają nadzieję, że te przepisy udaremnią cyfrową ingerencję w wybory, stłumią powszechną dezinformację polityczną i pokażą Europejczykom, że Bruksela może przeciwstawić się Big Tech. Jednak w obecnym stanie rzeczy w regulaminie może być więcej szczekania niż gryzienia.

„W pewnym sensie robimy to po raz pierwszy” – powiedział Jeremy Godfrey, szef irlandzkiej Komisji ds. Mediów. Oczekuje się, że jego agencja odegra główną rolę we wdrażaniu nowych europejskich przepisów dotyczących mediów społecznościowych, ponieważ wielu amerykańskich gigantów technologicznych objętych zakresem przepisów ma swoje siedziby w Dublinie.

„Nieuchronnie po raz pierwszy zostaną zrobione pewne rzeczy, o których nie pomyślano” – dodał.

Stawką jest chęć wyrzucenia książki w mediach społecznościowych: wychwalana pozycja Europy jako zachodniego egzekutora cyfrowego oraz chęć Doliny Krzemowej do pozbycia się tych platform nadużyć.

W ramach nowego systemu firmom takim jak Meta, Amazon i Alphabet mogą grozić kary w wysokości do 6 procent ich rocznych obrotów za niezastosowanie się do eliminowania nielegalnych treści, ochrony użytkowników przed szkodami w Internecie i usuwania wspieranej przez państwo dezinformacji. Firmy muszą przeprowadzać długotrwałe oceny ryzyka, aby wskazać słabe punkty i regularnie publikować aktualizacje dotyczące swojej działalności – np. liczbę moderatorów treści zatrudnionych w całym bloku obejmującym 27 krajów.

Wiele postanowień zbioru przepisów dotyczących największych firm, takich jak TikTok, X i Alibaba, weszło w życie w sierpniu ubiegłego roku. Jednak od 17 lutego zasady bloku będą miały zastosowanie do usług takich jak internetowe platformy handlowe, platformy mediów społecznościowych i wyszukiwarki z mniej niż 45 milionami użytkowników w UE.

Amazon i Zalando, niemiecki sprzedawca detaliczny odzieży cyfrowej, złożyły już odwołanie od włączenia ich do najbardziej uciążliwych obowiązków, twierdząc, że nie spełniają wymogów Komisji dotyczących najsurowszego nadzoru. Inne, takie jak Meta i TikTok, złożyły skargi prawne w związku z ogólnobranżową opłatą – która ma w tym roku zebrać 45 mln euro na egzekwowanie przepisów – argumentując, że jest ona niesprawiedliwie ukierunkowana tylko na kilka głównych platform internetowych.

Pomimo tych niepowodzeń prawnych Bruksela pragnie kontynuować działania.

UE ma nadzieję zyskać poparcie Białego Domu dla niektórych nowych zasad Unii dotyczących mediów społecznościowych podczas kwietniowego spotkania urzędników europejskich i amerykańskich w Belgii. Trzej urzędnicy biorący udział w dyskusjach powiedzieli TylkoGliwice, że porozumienie może obejmować dobrowolne zobowiązanie się przedsiębiorstw do przeprowadzania ocen ryzyka i audytów zewnętrznych w Stanach Zjednoczonych – czyli działań obowiązkowych w UE.

„Zobaczymy, czy (ustawa o usługach cyfrowych) jest wdrażana w taki sposób, aby firmy technologiczne traktowały ją poważnie” – powiedziała Anu Bradford, profesor Uniwersytetu Columbia, która ukuła termin „efekt Brukseli” na określenie sposobu, w jaki unijne stanowienie przepisów może mieć charakter globalny .

Zanim Bruksela ogłosi „Misję wykonaną”, musi zaprowadzić porządek w swoim domu.

Według trzech z powyższych urzędników UE i dwóch decydentów zaangażowanych w te dyskusje wysocy urzędnicy UE, tacy jak Breton i Věra Jourová, wiceprzewodnicząca Komisji ds. wartości i przejrzystości, spierali się, w jaki sposób sprzedać zbiór przepisów zarówno firmom, jak i szerszemu ogółowi społeczeństwa . Urzędnikom zapewniono anonimowość, aby móc omawiać wewnętrzne obrady Komisji.

Breton agresywnie beształ platformy za ich niepowodzenia – szczególnie po atakach Hamasu na Izrael z 7 października. Inni, w tym Jourová i niektórzy urzędnicy władz krajowych, ostrzegają, że Komisja nie może być postrzegana jako osoba przechylająca szalę regulacyjną na niekorzyść przedsiębiorstw przed dokładnym dochodzeniem.

„Nie można przesądzać firm za pomocą tweeta” – powiedział jeden z urzędników, odnosząc się do częstych wybuchów Bretona w mediach społecznościowych.

Na powierzchnię wypłynęły także inne podziały wewnętrzne.

Według trzech urzędników UE, dwóch osób z organizacji non-profit i dwóch osób z organizacji non-profit i dwóch urzędników UE, rywalizacja między zespołem Komisji nadzorującym DSA a odrębną jednostką odpowiedzialną za dobrowolny kodeks UE chroniący przed dezinformacją wywołała zamieszanie co do tego, kto jest odpowiedzialny za radzenie sobie z ingerencją wspieraną przez państwo. dwóch dyrektorów technicznych. Zapewniono im anonimowość, aby móc wypowiadać się na temat wewnętrznych dyskusji na temat kluczowy dla ochrony zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Konflikty wewnętrzne dotyczyły tego, który zespół mógł uzyskać dostęp do około 35 mln euro ze środków Komisji, częściowo przeznaczonych dla DSA w latach 2023–2024. Kolejne 45,2 mln euro na egzekwowanie przepisów, finansowane z podatku od firm technologicznych, będzie dostępne w tym roku.

Zatrudnienie również przebiega powoli pomimo nadmiaru dostępnych ekspertów ds. zaufania i bezpieczeństwa w związku ze zwolnieniami w branży.

Na początku stycznia nad nowymi przepisami Komisja pracowała 75 urzędników, co stanowi równowartość około trzech osób przypisanych do każdej z 22 sieci społecznościowych, platform handlu elektronicznego i wyszukiwarek podlegających najsurowszemu nadzorowi. Z kolei Biuro Komunikacji Wielkiej Brytanii zatrudniło ponad 300 osób przed wejściem w życie odrębnych londyńskich przepisów dotyczących bezpieczeństwa w Internecie.

Oczekuje się, że na poziomie krajowym kraje członkowskie wyznaczą do 17 lutego lokalne organy regulacyjne, które będą koordynować zasady ogólnounijne za pośrednictwem Europejskiej Rady ds. Usług Cyfrowych. Grupa ta odbędzie swoje pierwsze spotkanie w Brukseli na początku przyszłego tygodnia. Jednak według danych Komisji według danych własnych Komisji według stanu na połowę lutego zaledwie jedna trzecia tych agencji działała, chociaż istniejące organy regulacyjne w Brukseli, Paryżu i Dublinie już współpracują.

„Nadal musimy rozwiązać wiele kwestii” – powiedział Godfrey, szef irlandzkiego organu regulacyjnego. „Istnieje ogromna ilość dobrej woli i pragnienia, aby doprowadziło to do skutecznej współpracy regulacyjnej”.

Po latach przygotowań do kontrolowania mediów społecznościowych Europa budzi się i zdaje sobie sprawę, jak trudne może to być to zadanie.

Wielu urzędników Komisji nadzorujących przepisy dotyczące mediów społecznościowych wywodzi się z unijnych organów odpowiedzialnych za egzekwowanie prawa konkurencji – jak dotąd była to jedyna władza w zakresie nadzoru regulacyjnego w dziedzinie technologii cyfrowych, jaką miała Bruksela. Jednak przepisy antymonopolowe obowiązują od dziesięcioleci, a łapanie najgorszych nadużyć w mediach społecznościowych to raczej sztuka niż nauka.

Na przykład zaledwie kilka godzin po atakach Hamasu nowa europejska policja platformowa odkryła, że ​​ma niewielkie lub w ogóle jakiekolwiek pojęcie o przebiegu konfliktu w Internecie.

Zaskoczeni urzędnicy zdali się na zewnętrznych badaczy – z których wielu spędziło lata na śledzeniu takich materiałów – w celu pozyskiwania dowodów w ramach crowdsourcingu, ponieważ wewnętrzne narzędzia Komisji nie były gotowe, według dwóch osób, które wykonywały taką pracę dla Komisji. Zapewniono im anonimowość, aby opisać te wewnętrzne interakcje.

„Budujemy samolot podczas lotu” – powiedziała Julie Inman Grant, szefowa australijskiego organu regulacyjnego ds. bezpieczeństwa w Internecie. Jej agencja uzyskała uprawnienia nadzorcze nad mediami społecznościowymi w 2017 r. i pozostaje w bliskim kontakcie z Komisją, aby podzielić się swoimi doświadczeniami.

„Widzą, że jest to zupełnie nowy, inny rodzaj szkody, który postępuje bardzo szybko” – dodała, odnosząc się do europejskich organów regulacyjnych. „Przejrzystość i odpowiedzialność są trudniejsze do wydobycia, niż mogłoby się początkowo wydawać”.