BRUKSELA — Ursula von der Leyen właśnie dokonała delikatnego ekologicznego wyczynu.
Niemiecka polityk zapewniła sobie w czwartek drugą kadencję na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej dzięki programowi politycznemu starannie opracowanemu tak, aby uwieść zarówno konserwatystów, jak i ekologów, którzy zjednoczyli się, aby zapewnić jej pewne zwycięstwo.
Oto, jak to zrobiła: przemyciła zieloną politykę do swojego programu, przedstawiając ją jako środki mające na celu pobudzenie gospodarki i poprawę bezpieczeństwa, a nieuniknione walki zostawiła na jutro.
„Podstawy światowej gospodarki się zmieniają” – powiedziała w przemówieniu do Parlamentu Europejskiego przed głosowaniem. „Ci, którzy stoją w miejscu, zostaną w tyle. Ci, którzy nie są konkurencyjni, będą zależni. Więc wyścig trwa i chcę, aby Europa zmieniła bieg”.
Jak pisze w swoim programie, rywalizacja ta „pozwoli wyłonić osobę, która jako pierwsza osiągnie neutralność klimatyczną i opracuje technologie, które ukształtują globalną gospodarkę na nadchodzące dekady”.
Generalnie rzecz biorąc, poszła w ślady Joe Bidena – zainspirowała się decyzją prezydenta USA, aby ukryć swoje sztandarowe prawo klimatyczne pod pakietem ekonomicznym znanym jako Inflation Reduction Act (ustawa o redukcji inflacji).
Strategia na ograniczenie emisji przemysłowych? Nazwijmy to Clean Industrial Deal. Porzucenie paliw kopalnych? Środek na obniżenie cen energii. Pakt na rzecz ochrony oceanów? Bardziej jak program wzrostu „niebieskiej gospodarki”. Dostosowanie się do cieplejszego świata? Część strategii bezpieczeństwa.
To zauważalna zmiana w stosunku do programu pierwszej kadencji von der Leyen, w którym działania na rzecz klimatu postrzegano mniej jako konieczność ekonomiczną, a bardziej jako słuszne postępowanie, a także odzwierciedlenie nowej rzeczywistości politycznej Europy.
Wybory w zeszłym miesiącu pozostawiły Parlament Europejski bardziej rozdrobniony i bardziej konserwatywny niż kiedykolwiek. Zielony Ład znalazł się pod coraz większą presją, ponieważ obawy klimatyczne ustąpiły, przyćmione przez obawy o bezpieczeństwo i obawy dotyczące kosztów utrzymania.
Aby zapewnić sobie reelekcję, von der Leyen stanęła przed wyborem: pozyskać głosy prawicy populistycznej lub Zielonych.
W czwartek postawiła na Zielonych — próbując obiecać im wystarczająco dużo działań na rzecz klimatu, nie odstraszając jednocześnie jej własnej centroprawicowej rodziny politycznej, Europejskiej Partii Ludowej (EPP), która prowadziła kampanię na rzecz łagodniejszych przepisów dotyczących ochrony środowiska i większego wsparcia dla przemysłu i gospodarstw rolnych. Ryzyko zadziałało.
„Jestem również bardzo wdzięczna grupie Zielonych za to, że mnie poparła” – powiedziała von der Leyen reporterom po głosowaniu. „Mieliśmy obszerne wymiany zdań na wszystkie tematy i to dobry znak, że na samym końcu, oczywiście, przekonali się, żeby mnie poprzeć”.
Jednak pod czwartkową jednoczącą retoryką kryje się zestaw wybuchowych propozycji, które mogą rozbić jej centrowy sojusz, zagrażając zdolności von der Leyen do dotrzymania jej ekologicznych obietnic.
Prawie wszystkie zielone polityki przeszły metamorfozę w ramach programu drugiej kadencji von der Leyen.
Jej wielkie, głośne przesłanie dotyczące klimatu — zobowiązanie do zmniejszenia o 90 procent udziału Unii Europejskiej w globalnym ociepleniu do 2040 r. — zostało przedstawione w ramach tzw. Czystego Porozumienia Przemysłowego, które von der Leyen obiecała ogłosić w ciągu pierwszych 100 dni od objęcia urzędu.
Projekt ustawy o gospodarce o obiegu zamkniętym stał się bardziej kwestią zabezpieczenia kluczowych surowców wykorzystywanych w produkcji czystych technologii niż sposobu, w jaki ludzie sortują odpady.
Zaprezentowała również plan mający na celu zwiększenie produkcji przyjaznych dla klimatu technologii w Europie, takich jak pompy ciepła, co z pewnością ucieszy całą salę.
Von der Leyen przebiegle nie podała szczegółów dotyczących wielu z tych treściwych obietnic, wiedząc, że doprowadziłoby to tylko do zaciętych batalii politycznych.
Pojawiła się niejasna obietnica obniżenia cen energii poprzez „odchodzenie od paliw kopalnych” — nastawienie, które popiera większość partii. Jednak to, co ma na myśli w praktyce — niektóre grupy chcą konkretnych dat wycofywania węgla, ropy i gazu, na przykład — nie jest jasne.
Potem była obietnica von der Leyen, że „znacznie zwiększymy nasze finansowanie sprawiedliwej transformacji”, co oznaczało ochronę dla tych, którzy tracą na zielonej gospodarce. To muzyka dla uszu socjalistów, ale nie daje jasności, skąd te pieniądze miałyby pochodzić, skoro UE jest na progu walki o zaciskanie pasa w budżecie.
A po protestach przeciwko traktorom, które ogarnęły w tym roku całą Europę, von der Leyen obiecała „wizję rolnictwa i żywności”, która utrwali „długoterminową konkurencyjność” — kolejne jednoczące uczucie obarczone napięciami politycznymi w momencie, gdy pojawia się jakakolwiek propozycja.
Podobnie pozostawiła wiele trudnych pytań bez odpowiedzi w apelu o przygotowanie się na susze i powodzie, które zmiany klimatyczne wyzwalają w całej Europie: Kto będzie miał pierwszeństwo, jeśli zabraknie wody? Kto zapłaci za chłodzenie budynków? I czy tereny zalewowe powinny zostać przywrócone, aby chronić miasta kosztem gruntów rolnych?
Ostatecznie jednak to właśnie niejasny język pozwolił wszystkim stronom ogłosić zwycięstwo — przynajmniej na razie.
Doskonałym przykładem jest podejście von der Leyen do gorąco dyskutowanego zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi w UE w 2035 r. Po prostu przedstawiła fakty dotyczące sytuacji w kwestii zakazu, który już został osłabiony, jednocześnie rzucając słowa, które obie strony mogą wykorzystać.
„Cel osiągnięcia neutralności klimatycznej dla samochodów do 2035 r. … będzie wymagał podejścia neutralnego pod względem technologicznym, w którym paliwa elektroniczne będą mogły odegrać pewną rolę poprzez ukierunkowaną nowelizację rozporządzenia w ramach przewidywanego przeglądu” – czytamy w jej programie.
W ten sposób EPP uzyskała poparcie dla luki prawnej dotyczącej e-paliw, której chciała grupa, a Zieloni świętowali zobowiązanie von der Leyen do zakazu „silników spalinowych zasilanych paliwami kopalnymi”.
Podobnie, w kwestii kontrowersyjnych wysiłków na rzecz regulacji chemikaliów, von der Leyen była wymijająca, obiecując jedynie „zapewnienie jasności” w kwestii możliwego wycofania tzw. „wiecznych chemikaliów” i „uproszczenie” unijnego systemu bezpieczeństwa chemicznego – puszczając oko zarówno do swojej niechętnej biurokracji Europejskiej Partii Ludowej (EPP), jak i partii od centrum do lewicy, które naciskały na ambitne reformy.
Nie wszyscy kupili sfinksowate podejście von der Leyen. Francuscy Zieloni na przykład zerwali ze swoją grupą, aby sprzeciwić się von der Leyen, potępiając ją za brak szczegółowego przedstawienia „proaktywnego dążenia do Zielonego Ładu”, wśród innych niedociągnięć.
Podobnie sceptyczne były zielone organizacje pozarządowe. Oferty von der Leyen „pokazują, że nie ma odwrotu od klimatu” — powiedziała Chiara Martinelli, dyrektor Climate Action Network Europe. „Ale jest za wcześnie, aby świętować. Widzimy duże ryzyko, że agenda konkurencyjności i deregulacji przyćmi ambitne działania klimatyczne”.
Jednakże Zieloni, najwięksi zwolennicy Zielonego Ładu w Parlamencie Europejskim, byli zapewne tak zdesperowani, żeby przyłączyć się do centrowej koalicji von der Leyen i nie dopuścić, aby skrajna prawica weszła do UE, że w praktyce podpisali pusty czek.
„Jeśli mnie zapytacie, czy Ursula von der Leyen jest zieloną kandydatką na przewodniczącą Komisji? Czy to zielony program? … Mogę wam powiedzieć: Nie” – powiedział współlider Zielonych Terry Reintke przed głosowaniem potwierdzającym w czwartek.
„Trudno negocjowaliśmy, poszliśmy na kompromisy w ciągu ostatnich tygodni” – kontynuowała. „A dla mnie najważniejsze jest to, że większość, która dziś panuje, to większość proeuropejskich grup demokratycznych w tej izbie, ponieważ musimy powstrzymać skrajną prawicę przed dojściem do władzy”.