Polscy kierowcy ciężarówek przez prawie miesiąc blokowali różne przejścia graniczne na granicy z Ukrainą. W ubiegły piątek słowaccy kierowcy dołączyli do protestu, zamieniając spór w ogólnoeuropejski kryzys.
Całodobowe ograniczenia sprawiły, że tysiące ukraińskich kierowców zostało uwięzionych w Polsce i całymi dniami czekało, aby przedostać się na drugą stronę. Lokalne media mówią o kolejkach, które w głąb Polski ciągną się ponad 30 kilometrów.
Surowe warunki na tym obszarze, w tym temperatury poniżej zera, ograniczone zapasy żywności i brak usług sanitarnych, wzbudziły poważne obawy dotyczące bezpieczeństwa. Doniesienia o dwóch ukraińskich kierowcach zmarło z przyczyn naturalnych, pozostając w swoich pojazdach. (Polska twierdzi, że do tej pory zmarł tylko jeden.)
Urzędnicy w Kijowie określili sytuację jako „katastrofalną”, a nawet zachwalali plan awaryjny mający na celu ewakuację tych, którzy pozostali bezdomni. Federacja Pracodawców Ukrainy szacuje, że gospodarka narodowa straciła co najmniej 400 mln euro.
Tymczasem w Brukseli Komisja Europejska wysłała do Warszawy sygnał wyrażający zdecydowaną dezaprobatę i zagroziła podjęciem kroków prawnych, jeśli przepisy UE nie będą właściwie stosowane.
Oto wszystko, co musisz wiedzieć, aby zrozumieć protesty kierowców ciężarówek.
Dlaczego kierowcy ciężarówek są tak wściekli?
Protest wynika z kwestii konkurencji rynkowej.
W ramach wieloaspektowego wsparcia Unii Europejskiej dla Ukrainy blok zgodził się zwolnić ukraińskich drogowych przewoźników towarowych z obowiązku posiadania zezwoleń, które są tradycyjnie wymagane w przypadku przewoźników spoza UE. Prawa jazdy i świadectwa kompetencji zawodowych wydane przez jedną stronę były automatycznie uznawane za ważne przez drugą.
Środek ten wprowadzono w czerwcu ubiegłego roku, aby pobudzić tzw. „pasy solidarności”, które mają pomóc Ukrainie w utrzymaniu gospodarki narodowej i stosunków handlowych w obliczu rosyjskiej agresji. Częściowa okupacja wojsk rosyjskich we wschodniej Ukrainie pozbawiła kraj dostępu do Morza Czarnego, głównego szlaku eksportowego.
Zdaniem Komisji Europejskiej „szlaki solidarności” umożliwiły Ukrainie wyeksportowanie w okresie od marca 2022 r. do listopada 2023 r. ponad 60 mln ton artykułów spożywczych, takich jak zboża i nasiona oleiste, a także 48 mln ton towarów nierolnych.
Ale polscy truckerzy nie są zadowoleni. Twierdzą, że ukraińscy kierowcy otrzymali zbyt dużą swobodę i korzystają z nowych przepisów, aby objąć trasy transportowe między państwami członkowskimi, które nie obejmują Ukrainy.
Ponieważ ukraińscy przewoźnicy oferują niższe ceny za swoje usługi i nie są związani unijnymi standardami, polscy kierowcy ciężarówek, zajmujący od lat wiodącą pozycję w europejskim sektorze transportu drogowego, uważają, że sytuacja jest równoznaczna z nieuczciwą konkurencją i żądają natychmiastowego przywrócenia obowiązek posiadania zezwoleń.
Chcą także wykluczenia pustych ciężarówek powracających z Ukrainy z eCherha, elektronicznego systemu kolejkowania utworzonego w Kijowie, który według protestujących powoduje nadmierny czas oczekiwania i naraża firmy na straty gospodarcze.
Słowackie dyski podzielają te same argumenty i chcą przywrócić przedwojenne zasady.
Jaki jest zasięg protestów?
Protesty rozpoczęły się 6 listopada i stopniowo rozszerzyły się na cztery punkty kontrolne na granicy polsko-ukraińskiej: Dorohusk-Jahodyn, Hrebenne-Rava-Ruska, Korczowa-Krakowiec i od zeszłego tygodnia Medyka-Szehyni.
W sumie kraj ma osiem przejść granicznych z Ukrainą dla drogowego transportu towarowego.
Protestujący obiecali, że zezwolą na przejazd pojazdom przewożącym pomoc humanitarną i zaopatrzenie wojskowe do rozdartego wojną kraju, ale Kijów twierdzi, że ta obietnica nie jest realizowana.
Tymczasem słowaccy kierowcy zablokowali przejście graniczne Wyżne Niemecke-Użhorod, najbardziej ruchliwą bramę graniczną Słowacji z Ukrainą.
Czy ma to związek ze sporem o ukraińskie zboże?
Ściśle mówiąc, tak nie jest. Trwające protesty mają związek z konkurencją ze strony ukraińskich kierowców ciężarówek, którzy mogą teraz łatwiej obsługiwać europejskich klientów.
Blokada ma jednak związek ze sporem o zboże. W odpowiedzi na inwazję Rosji UE zniosła cła na ukraińskie produkty rolne, które eksportowano z kraju „szlakami solidarności”. Zniesienie ceł spowodowało nadmiar taniego ukraińskiego zboża na całym rynku europejskim, w szczególności w pięciu peryferyjnych państwach członkowskich: Polsce, Węgrzech, Słowacji, Rumunii i Bułgarii.
Polska, w obliczu gniewu rolników, zareagowała wprowadzeniem jednostronnego zakazu sprzedaży i przechowywania ukraińskiego zboża na terenie kraju. Zakaz został zaprojektowany i wprowadzony przez rząd jako środek polityczny.
Protestujący kierowcy ciężarówek to ruch oddolny, bez bezpośredniej zachęty ze strony państwa. Warszawa wyraziła jednak solidarność z poszkodowanymi kierowcami, poparła uzasadnienie ich roszczeń i wezwała Brukselę do przywrócenia zezwoleń na transport.
Dane Ministerstwa Infrastruktury podkreślają niezadowolenie protestujących: w 2021 r., rok przed wybuchem wojny przez Rosję, polscy kierowcy ciężarówek mieli 38% udziału w rynku w porównaniu z 62% ukraińskich konkurentów. Pod koniec października odsetek ten wynosił odpowiednio 8% i 92%.
Co mówi Bruksela?
Adina Vălean, europejska komisarz ds. transportu, określiła sytuację jako „całkowicie nie do przyjęcia” i wezwała do szybkiego rozwiązania.
„Chociaż popieram prawo ludzi do protestów, cała UE – nie wspominając o Ukrainie, kraju będącym obecnie w stanie wojny – nie może zostać wzięta jako zakładnik w wyniku blokowania naszych granic zewnętrznych. To takie proste” – powiedział Vălean w zeszłym tygodniu.
Vălean skrytykował polski rząd za to, że nie zrobił, co w jego mocy, aby załagodzić konflikt i powiedział, że Komisja może wszcząć postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, aby zapewnić przestrzeganie prawa UE.
„Znalezienie rozwiązania nie wymaga dobrej wiary. Taka jest moja dzisiejsza ocena” – powiedział Vălean. „Występuje niemal całkowity brak zaangażowania polskich władz”.
„Mówię tak, bo to polskie władze mają na tej granicy egzekwować prawo” – dodała.
Czy może istnieć rozwiązanie?
Trwają rozmowy między różnymi stronami, ale nie pojawił się jeszcze żaden plan działania prowadzący do znalezienia trwałego rozwiązania. W weekend Polska i Ukraina zawarły ukierunkowane porozumienie mające na celu umożliwienie przejazdu pustych ciężarówek poprzez otwarcie punktu kontrolnego Dołhobyczów-Uhrynów i utworzenie oddzielnych slotów na przejściach Dorohusk-Jahodyn i Korczowa-Krakowiec.
Ale polski rząd, który jest w trakcie zmiany władzy po ośmiu latach rządów skrajnie prawicowej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), zapowiedział również zaostrzenie kontroli ciężarówek na granicy „na wniosek polskich przewoźników” i wezwał do pilnego przeglądu umowy o transporcie drogowym między UE a Ukrainą.
Komisja Europejska pełni rolę moderatora i zaproponowała listę „środków technicznych”, które można wprowadzić w celu złagodzenia napięć. Bruksela dała jednak jasno do zrozumienia, że zniesienie zezwoleń na transport, które stało się głównym źródłem niepokojów, nie zostanie poruszone, ponieważ wynika z umowy międzynarodowej podpisanej z Ukrainą i opieczętowanej przez państwa członkowskie.
Komisja, podobnie jak miało to miejsce podczas sporu dotyczącego zboża, sprzeciwia się wprowadzaniu jakichkolwiek znaczących zmian w wielu sposobach wspierania Ukrainy przez blok.
Tymczasem polscy protestujący twierdzą, że blokada może potrwać do początków stycznia, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione.