O nas
Kontakt

„Zderzenie cywilizacji” wisi nad wyborami do UE

Laura Kowalczyk

„Zderzenie cywilizacji” wisi nad wyborami do UE

Partie skrajnie prawicowe czerpią korzyści z dziesięcioleci kampanii przeciwko islamowi i migracji, przesuwając się na centrum uwagi.

Geert Wilders może być tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Po szokującym zwycięstwie antyislamskiego polityka w Holandii w wyborach elity europejskie nerwowo skanują krajobraz polityczny w poszukiwaniu oznak tego, co ma nadejść – w tym kolejnych niespodziewanych zwycięstw kandydatów skrajnie prawicowych.

To, co widzą, wystarczy, aby wywołać dreszcze u każdego centrowego typu, który kocha UE: w prawie kilkunastu krajach europejskich, w tym we Francji i Niemczech, twardogłowe partie antyimigracyjne, niektóre z nich bardziej ekstremalne niż Wilders, zajmują obecnie pierwsze miejsca w rankingach. sondażach lub na drugim miejscu.

Walka Europy o opanowanie nielegalnej migracji i kryzys kosztów utrzymania nie jest niczym nowym. Nowością jest jednak wojna między Izraelem a Hamasem, która zaostrza napięcia cywilizacyjne w sercu wielu krajów europejskich o dużej populacji muzułmańskiej, mówią TylkoGliwice analitycy i wyżsi rangą funkcjonariusze polityczni.

Podczas gdy propalestyńskie protesty ściągają dziesiątki tysięcy ludzi na ulice miast od Londynu po Berlin w kontekście rosnącego niepokoju wokół migracji, terroryzmu i gospodarki, długoletni politycy skrajnej prawicy, tacy jak Wilders i francuska Marine Le Pen, nie niekoniecznie trzeba podkręcać retorykę.

Demonstracje z pewnością wyszły na ich korzyść i przywódcy skrajnej prawicy o tym wiedzą. Podczas debaty przedwyborczej Wilders dał upust emocjom: „Skąd pochodzą ci wszyscy ludzie? Czy to jest mój kraj?” wściekając się z powodu protestów zakłóconych rzekomymi incydentami antysemityzmu. W międzyczasie Le Pen zabiegała o względy zaniepokojonej społeczności żydowskiej we Francji, głośno wspierając Izrael i pojawiając się na marszu przeciwko antysemityzmowi pomimo rażącej historii jej partii.

Nie angażują się jednak w totalną krucjatę szwedzkich Demokratów, która wzywa do zrównania z ziemią meczetów. Zamiast tego czerpią korzyści z antysystemowych „marek”, które pieczołowicie budowali przez dziesięciolecia, starając się zyskać bardziej mainstreamowy charakter przed wyborami do UE. W Holandii to niemal przytłumiony Wilders nieoczekiwanie wskoczył na szczyt holenderskich sondaży w ostatnich dniach przed wyborami powszechnymi.

Jednak złagodzenie przekazu politycznego nie oznacza, że ​​przywódcy skrajnej prawicy porzucają swoje podstawowe przekonania i nie próbują przemawiać do elektoratu, który porusza się bardziej na prawicę.

„To wykracza poza imigrację… to poczucie zderzenia cywilizacji, poczucie, że istnieją tarcia między islamem a Zachodem” – powiedział Jean-Yves Camus, specjalista ds. ruchów skrajnie prawicowych w Europie w Fundacji Jeana Jaurèsa w Paryżu .

„To strach wyrażany przez prawicę konserwatystów, gdzie islam jest postrzegany jako sprzeczny z europejskim stylem życia… i gdzie Europa utraciła kontrolę nad swoimi granicami”.

Na niecały rok do wybrania nowego parlamentu przez wyborców w UE ta mocna mieszanka – łącząca kryzys migracyjny z odradzającymi się obawami przed politycznym islamem – przyprawia partie establishmentu o pocenie się.

W tygodniach poprzedzających zeszłotygodniowe wybory w Holandii Wilders nie prowadził kampanii na platformie antyislamskiej ani nie wzbudzał gniewu wobec propalestyńskich protestów w europejskich miastach, zamiast tego skupiał się na podstawowych kwestiach, takich jak jako mieszkanie dla Holendrów.

Dla wyborców, których mogą niepokoić kwestie mieszkaniowe i rzekome zderzenie cywilizacji, okazał się oczywistym wyborem.

Po Wildersie najbardziej oczywistym przykładem polityka, który ma nadzieję na czerpanie korzyści ze swojej marki politycznej, jest Le Pen | Ludovic Marin/AFP za pośrednictwem Getty Images

„Kryzys na Bliskim Wschodzie… odegrał decydującą i dodatkową rolę” – napisał Christophe de Voogd, specjalista ds. polityki holenderskiej w instytucie Sciences Po. Partia Wildersa, „PVV, jest historycznie bardzo proizraelska… A prohamasowskie i wyraźnie antysemickie protesty zdenerwowały cichą większość, która zawsze darzyła Izrael sympatią” – dodał we francuskim Daily Le Figaro.

Według Milana Niča, badacza Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych, protesty odegrały rolę w zwycięstwie Wildersa, ale jego uwaga była tak naprawdę skupiona gdzie indziej. Ruchy skrajnie prawicowe stają się „sprytne w strategii” – powiedział Nič. „Jeśli są pewni, że nie stracą podstawowego głosu, przenoszą się do centrum”, aby zyskać „kilka dodatkowych punktów procentowych”.

Po Wildersie najbardziej oczywistym przykładem polityka, który ma nadzieję na czerpanie korzyści ze swojej marki politycznej, jest Le Pen.

Spędziwszy wiele lat ostrzegając przed „masową migracją” i „fundamentalistycznym islamem”, nie musi już mocno uderzać w te retoryczne bębny, aby dać wyborcom znać, co czuje – wręcz przeciwnie. „Nie musimy już być radykalni, aby nas usłyszano. To trochę jak Wilders, w ostatnich tygodniach swojej kampanii nie wykonał żadnego wielkiego akrobacji” – powiedział doradca Le Pen. „Im bardziej podchodzisz do władzy, tym bardziej musisz być realistą i pragmatykiem” – powiedział.

Przykład: Kiedy 16-letni chłopiec został zamordowany w ataku z udziałem francuskiej młodzieży ze środowisk imigranckich podczas festynu wiejskiego w wiosce Crépol na południu Francji, Le Pen ostro skrytykowała „uzbrojone bojówki, które przeprowadzają razzie– sięgnąłem celowo po arabskie słowo opisujące to, co się wydarzyło. Nie posunęła się jednak tak daleko, jak jej siostrzenica Marion Maréchal, która nazwała atak „antybiałym rasizmem”, siejąc ziarno „wojny domowej”, czy skrajnie prawicowy przywódca Reconquête Éric Zemmour, który określił go jako „codzienny dżihad”.

Le Pen, która w starciu z prezydentem Emmanuelem Macronem w 2022 r. zdobyła 41 procent głosów w całym kraju, sprząta w sondażach. Według sondażu Ifop opublikowanego 30 października była prawniczka jest na dobrej drodze do przejścia drugiej tury wyborów prezydenckich, wyprzedzając o 6 punktów procentowych swojego hipotetycznego centroprawicowego rywala, byłego premiera Édouarda Philippe’a.

Partie głównego nurtu twierdzą, że nie dały się zwieść taktyce skrajnej prawicy. Dla żołnierzy Macrona decyzja Le Pen o przyłączeniu się do marszu przeciwko antysemityzmowi nie była oznaką normalizacji, ale wybiegiem mającym na celu zachwianie kruchej równowagi wielokulturowej w kraju, w którym żyje największa w Europie populacja muzułmańska i żydowska. Skrajna prawica próbuje stworzyć „kwestię cywilizacyjną” wokół walki z dyskryminacją, stwierdził poseł do Parlamentu Europejskiego z organizacji Renew, któremu zapewniono anonimowość, aby omówić drażliwą kwestię.

„Jeśli im się uda, mamy prawdziwy problem, zmierzamy w stronę wojny domowej” – dodał.

Zagrożenie terroryzmem i jego wpływ na wyborców również stawia partie głównego nurtu na krawędzi. W środę niemiecka agencja wywiadowcza ostrzegła, że ​​wojna między Hamasem a Izraelem zwiększyła ryzyko ataków.

Zdaniem kilku analityków imigracja, wojna Hamas-Izrael, zmęczenie partiami głównego nurtu i niepewność związana z wojną na Ukrainie zamieniają się w bezprecedensowy układ gwiazd dla europejskich partii skrajnie prawicowych, ponieważ wiele z nich próbuje zająć centrum uwagi.

W Portugalii dla utworzonej zaledwie cztery lata temu skrajnie prawicowej partii Chega poparcie wzrosło do 13,5%. Być może we Włoszech premier Giorgia Meloni nie udało się obniżyć bezwzględnej liczby nielegalnych migrantów docierających do wybrzeży jej kraju. Jednak jej ugruntowane poglądy antymigracyjne pomogły utrzymać jej popularność na godnym pozazdroszczenia poziomie.

Lider portugalskiej skrajnie prawicowej partii Chega, Andre Ventura | Patricia de Melo Moreira/AFP za pośrednictwem Getty Images

W Niemczech najbardziej rażące publiczne przykłady retoryki antymuzułmańskiej i antyimigranckiej datują się na lata 2016 i 2017, kiedy partia Alternatywa dla Niemiec przyjęła manifest jawnie antyislamski. Jednak wysiłki na rzecz normalizacji partii nie powstrzymały jej rozwoju – wręcz przeciwnie. AfD jest obecnie drugą co do wielkości partią w Niemczech, wyprzedzając Socjaldemokratów kanclerza Olafa Scholza i ustępując konserwatywnej CDU.

Proeuropejskim partiom centrowym jak dotąd nie udało się znaleźć właściwej odpowiedzi, albo unikając trudnych pytań, albo próbując naśladować skrajną prawicę. W Holandii centroprawicowa partia VVD prowadziła intensywną kampanię na rzecz obietnic ograniczenia imigracji i odnotowała spadek jej udziału w głosach.

„Jeśli poruszasz kwestie migracji, jak możesz pokonać Wildersa? … A wszystkie pozostałe partie skrajnie prawicowe były naśladowcami, więc mógł wyssać z nich poparcie” – powiedział Nič z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych.

We Francji rząd z opóźnieniem zareagował na atak w Crépolu, pomimo lokalnego oburzenia i ciągłych relacji w kanałach informacyjnych na żywo, i wysłał na miejsce rzecznika rządu dziewięć dni po wydarzeniach.

„To idealny moment na dokonanie przełomu, w innych krajach nasilają się ruchy populistyczne, a w USA za Donaldem Trumpem… istnieje poczucie, że coś się dzieje” – powiedział Nič.