O nas
Kontakt

UE osiąga nowe porozumienie, aby uratować prawo dotyczące pracowników platform. Ale czy kraje wzniecą kolejną rewoltę?

Laura Kowalczyk

The proposed Platform Workers Directive is opposed by companies like Uber and Deliveroo, who fear ballooning costs.

Parlament Europejski i Rada osiągnęły w czwartek nowe porozumienie w sprawie projektu ustawy mającej na celu poprawę warunków pracowników platform, po tym jak poprzednie porozumienie zostało wykolejone w wyniku buntu w ostatniej chwili.

Tymczasowe porozumienie stanowi część skoncentrowanego dążenia do zamknięcia wszystkich oczekujących na rozpatrzenie dokumentów legislacyjnych do końca miesiąca, czyli ostatecznego terminu wyznaczonego przez nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego.

„Po wielu godzinach negocjacji cieszę się, że osiągnęliśmy dzisiaj tymczasowe porozumienie. Jest to wyważony tekst, który chroni pracowników, dobrych pracodawców i zapewnia równe warunki działania w Europie” – powiedziała Elisabetta Gualmini, socjalistyczna posłanka do Parlamentu Europejskiego, która przewodziła rozmowy. „Będzie to również pierwszy przypadek wprowadzenia unijnych przepisów dotyczących zarządzania algorytmicznego w miejscu pracy”.

Jednak czwartkowy wynik nadal musi zostać ratyfikowany przez państwa członkowskie, a wynik ten nie jest gwarantowany, biorąc pod uwagę zakorzeniony opór, z jakim ustawa napotkała w niektórych zakątkach Europy. Szczególnie Francja jest postrzegana jako zdecydowanie przeciwna.

Zaprezentowana po raz pierwszy w 2021 r. dyrektywa w sprawie pracowników platform internetowych (PWD) ma na celu poprawę warunków pracy osób obsługujących aplikacje takie jak Uber, Deliveroo i Glovo, które często są traktowane jak osoby samozatrudnione, mimo że podlegają im zasady podobne do zwykłych pracowników.

Centralnym punktem tekstu jest nowatorski system domniemań prawnych, który zmieniłby status pracowników platform, jeśli spełniają oni określoną liczbę kryteriów lub warunków w swojej codziennej działalności, takich jak zakaz obsługi aplikacji konkurencji lub bycie zmuszony do przestrzegania norm dotyczących wyglądu, zachowania i wydajności.

Bruksela szacuje, że około 5,5 miliona z 28 milionów pracowników platform internetowych działających obecnie w Unii Europejskiej zostało błędnie sklasyfikowanych i w związku z tym podlega domniemaniom prawnym. Dzięki temu byliby uprawnieni do takich praw, jak płaca minimalna, negocjacje zbiorowe, ograniczenia czasu pracy, ubezpieczenie zdrowotne, zwolnienia chorobowe, zasiłki dla bezrobotnych i emerytury – na równi z każdym innym zwykłym pracownikiem.

Od czasu przedstawienia dyrektywy domniemanie prawne zostało poddane intensywnej analizie nie tylko przez same platformy, które obawiają się zawyżania kosztów dostosowania do zaktualizowanego statusu, ale także ze strony rządów liberalnych i prawicowych, które obawiają się zwiększania obciążeń administracyjnych i spowalniania tak zwana ekonomia Gig.

Państwa członkowskie miesiącami próbowały zbliżyć swoje różne punkty widzenia i w czerwcu ubiegłego roku uzgodniły wspólny mandat, który dodał przepis przyznający władzom krajowym „swobodę niestosowania domniemania” w niektórych przypadkach.

Parlament natomiast opowiedział się za maksymalistycznym, przyjaznym pracownikom stanowiskiem, które utrudniło platformom obejście domniemań prawnych, zaostrzyło wymogi dotyczące przejrzystości algorytmów i zaostrzyło kary za nieprzestrzeganie.

Głęboka przepaść między obiema instytucjami ugrzęzła w negocjacjach. Do osiągnięcia porozumienia w połowie grudnia potrzeba było sześciu rund negocjacji, a jest ich szczególnie dużo.

Ale chociaż prawodawcy wiwatowali z przełomu, w Radzie wybuchł bunt.

Większa niż oczekiwano grupa krajów, w tym Francja, Republika Czeska, Irlandia, Grecja, Finlandia, Szwecja i trzy państwa bałtyckie, dała jasno do zrozumienia, że ​​nie może poprzeć nowego tekstu, ich zdaniem Hiszpania, ówczesna posiadaczka rotacyjna prezydencja Rady odeszła zbyt daleko od czerwcowego mandatu. Niemcy, najpotężniejsze państwo bloku, zachowały milczenie, co zostało zinterpretowane jako wstęp do wstrzymania się od głosu.

Zgłoszona w ostatniej chwili opozycja pogrążyła cały proces w chaosie i wzbudziła poważne wątpliwości, czy prawo przetrwa, czy też się rozpadnie.

Belgia, sprawująca obecnie rotacyjną prezydencję Rady UE, podjęła próbę ratowania dyrektywy, zanim było za późno, i wypracowała nowy kompromis, aby uwzględnić wszystkie państwa członkowskie. Ten nowy tekst wykorzystano w negocjacjach pod koniec stycznia, które zakończyły się niepowodzeniem, ponieważ Parlament i Rada były nadal zbyt daleko od siebie.

Mandat został ponownie zmieniony, ale w środę napotkał opór. Mimo to Belgii udało się uzyskać zgodę na nową rundę rozmów w czwartek rano, w której uczestniczył Pierre-Yves Dermagne, minister gospodarki i zatrudnienia.

Tym razem jednak negocjatorom udało się osiągnąć odnowione porozumienie, które zabrania platformom zwalniania pracowników na podstawie zautomatyzowanych decyzji.

Porozumienie zostanie wystawione na próbę w nadchodzących dniach, kiedy delegacje krajowe będą omawiać znowelizowane prawo i zastanawiać się, jakie stanowisko zająć. Na tym etapie nie jest jasne, czy rozmiary grudniowego buntu się powtórzą.

Wspólne stanowisko Rady uważa się za niezwykle delikatne i wszelkie istotne odstępstwa w sprawie przyznania Parlamentowi ustępstw wywołają irytowaną reakcję sceptyków. Francja, drugi co do wielkości kraj bloku, ma znaczną siłę przebicia w Brukseli i może zrobić wszystko, aby obalić dyrektywę.

Move EU, grupa lobbująca reprezentująca Ubera, Bolta i Free Now, odrzuciła czwartkowe rozmowy jako „pośpieszny proces mający na celu uzgodnienie jakiejkolwiek dyrektywy za wszelką cenę” i wezwała państwa członkowskie do „krytycznego przeanalizowania i odrzucenia tymczasowego porozumienia”.