O nas
Kontakt

Polityka UE. Wahania Niemiec podają w wątpliwość prawo dotyczące zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw

Laura Kowalczyk

New EU laws aim to check companies

Największy członek bloku oświadczył, że nie poprze ustawy o zielonych łańcuchach dostaw, wywołując zdenerwowanie w Brukseli i Berlinie.

Doniesienia o wstrzymaniu się Niemiec od głosu w sprawie unijnych przepisów dotyczących zielonego łańcucha dostaw podają w wątpliwość przyszłość tego prawa i powodują chaos w koalicji rządzącej w kraju.

Unijna dyrektywa dotycząca należytej staranności w zakresie zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw (CSDDD) została zasadniczo uzgodniona w grudniu, kiedy eurodeputowani i rządy osiągnęły porozumienie polityczne.

Prawo wymaga od przedsiębiorstw sprawdzania łańcuchów dostaw pod kątem emisji gazów cieplarnianych lub naruszeń praw człowieka, ale lobby biznesowe ostrzegają, że może to zaszkodzić konkurencyjności.

Na początku tygodnia niemiecki minister pracy zasygnalizował zamiar wstrzymania się od głosu na jutrzejszym (9 lutego) spotkaniu ambasadorów UE, które miało przypieczętować grudniowe porozumienie.

Socjalista Hubertus Heil powiedział agencji Reuters, że chce zatwierdzić ustawę, ale spotkał się ze sprzeciwem ze strony liberalnego skrzydła niemieckiej koalicji FDP, w skład którego wchodzi minister finansów Christian Lindner.

Niemcy nie są w stanie same zablokować ustawy, ale mogą znaleźć wsparcie u znanych sceptyków, takich jak Austria, Finlandia i Szwecja.

„Obecny projekt dyrektywy nie jest wykonalny i ma poważny negatywny wpływ na przedsiębiorstwa zarówno w UE, jak i w krajach globalnego Południa” – stwierdził austriacki minister pracy i gospodarki Martin Hocher w oświadczeniu przekazanym wczoraj mediom, wzywając do powołania negocjatorów wrócić do deski kreślarskiej.

Głosowanie nadal jednak znajduje się w porządku piątkowym, co sugeruje poziom optymizmu Belgii, która obecnie przewodniczy rozmowom legislacyjnym, któremu nie sprzeciwi się żadne inne duże państwo członkowskie, co oznacza, że ​​głosowanie odbędzie się zgodnie z obowiązującymi w bloku przepisami większości kwalifikowanej.

Cokolwiek stanie się w Brukseli, posunięcie Niemiec powoduje spustoszenie w Berlinie.

Minister spraw zagranicznych Niemiec Annelena Baerbock z Partii Zielonych wczoraj publicznie potępiła stanowisko Lindnera.

„Fakt, że Niemcy mogą teraz wstrzymać się od głosu w ostatniej chwili, mimo że udzieliły już naszego poparcia dla dyrektywy, zaszkodzi naszej wiarygodności jako partnera i naszej wpływowi w Europie” – stwierdził Baerbock w oświadczeniu, dodając, że w interesie leży spójne zasady UE niemieckiego biznesu.

Dołączyła do niej koleżanka z Partii Zielonych, minister środowiska Steffi Lemke, która stwierdziła, że ​​niepowodzenie dyrektywy wyśle ​​„zły sygnał dla globalnej ochrony środowiska i praw człowieka”.

Zarzuty dotyczące podejrzanych łańcuchów dostaw nękają wiele niemieckich firm. Organizacja Human Rights Watch stwierdziła niedawno, że chińskie fabryki zaopatrujące Volkswagena mogą wykorzystywać pracę przymusową.

Firma oświadczyła, że ​​bada wszelkie zarzuty dotyczące pracy przymusowej, a audyt zlecony w zeszłym roku nie wykazał żadnych dowodów na występowanie pracy przymusowej w jej zakładzie w Xinjiangu.

Ale to nie pierwszy raz, kiedy obawy probiznesowe skłoniły największego członka bloku do włożenia klucza w brukselską fabrykę.

W zeszłym roku Niemcy próbowały zablokować porozumienie legislacyjne, które miało na celu zakazanie samochodów napędzanych silnikami spalinowymi od 2035 r., choć Berlin ostatecznie osiągnął kompromis zezwalający na stosowanie e-paliw neutralnych pod względem emisji dwutlenku węgla.

Zwrot Niemiec może teraz zagrozić porozumieniu w sprawie nowych unijnych norm emisji dla samochodów ciężarowych, w przypadku którego głosowanie przełożono do piątku w celu wyjaśnienia zastrzeżeń.