Wspaniale zrealizowany kawałek kina medytacyjnego o odnajdywaniu „nowego wyobrażenia na temat piękna”.
Film, którego tytuł brzmi jak odrzucenie Transformersów i reklamowany jako „podróż do krainy materiałów, z których zbudowane są ludzkie mieszkania: betonu i jego poprzednika, kamienia”, nie każdemu może odpowiadać na dobrą zabawę przy talkie.
Ale Berlinale potrafi zaskoczyć, przypominając, że nigdy nie należy oceniać filmu po tytule lub po rozbudowanym logu.
Architektoniczny to najnowszy film znanego rosyjskiego reżysera literatury faktu Wiktora Kossakowskiego, poruszający tematykę skał.
Eksploduje. Zaminowany. Uziemiony. Zamieniony w beton – drugą po wodzie najczęściej używaną substancję na świecie. Zapewnia twórcy filmowego obszerny materiał do jednego z najbardziej inspirujących wizualnie filmów, jakie będziesz oglądać przez cały rok.
Architektoniczny to nie jest film, który się ogląda – to medytacyjny poemat, który nie pozwala oderwać wzroku od ekranu, który musi być największy, jaki można znaleźć, aby pełny i wciągający efekt filmu Kossakowskiego naprawdę wywarł wrażenie. Dla tych, którzy znają reżysera z 2018 roku Akwareladokument o zmianach klimatycznych opowiadany za pomocą wody i lata 2020 Gunda, dokumentu z świńskiego punktu widzenia, można się spodziewać kolejnego eseju o zmysłach. Jednak jego najnowszy film ukazuje szczyt jego umiejętności kontemplacyjnych.
Od rozdartej wojną Ukrainy po Turcję i Liban obserwujemy ewolucję struktur naturalnych i stworzonych przez człowieka. Bez komentarza Kossakowski zestawia ze sobą obrazy zbombardowanych bloków mieszkalnych, surowców wydobytych z gór, pozostałości rzymskich świątyń, stopniowo prowadząc do zbadania, dlaczego nasza planeta nie jest w stanie utrzymać jednorazowych betonowych konstrukcji, które budujemy z tkanki samej Ziemi, i że można wyciągnąć wnioski ze starożytnych pomników.
Niepokojąca, ale wizualnie fascynująca dychotomia pomiędzy przeszłymi i obecnymi ruinami, starożytnymi pomnikami i nowoczesnymi budynkami, które nigdy nie miały trwać wiecznie, nie wymaga lektora, aby pomóc ci zrozumieć, że coś zostało utracone z biegiem czasu.
Nagrywane z bardzo dużą liczbą klatek na sekundę, Achitekton to monumentalny widok, w którym każdy ostry szczegół hipnotyzuje widza. Współpracując ze stałym operatorem Benem Bernhardem, Kossakowski uwiecznia struktury w sposób nigdy wcześniej nie widziany, wykorzystując zdjęcia z dronów, aby uzyskać oszałamiający efekt. Równie urzekające są niektóre monochromatyczne ujęcia, które mają uspokajający, a jednocześnie apokaliptyczny charakter. Te złowieszcze fragmenty robią wrażenie swoją wyrazistością i sposobem, w jaki przedstawiają cudownie koszmarne wizje erozji lub zniszczenia struktur, które zachowują piękno przez cały czas.
Mariaż zdjęć Bernharda z porywającą partyturą kompozytora Evgueni Galperine’a – nie bez przypomnienia niektórych z najlepszych dzieł Miki Levi – sprawia, że Architektoniczny tym bardziej odurzający, z dodatkowym nieziemskim składnikiem, który w jakiś sposób podsyca powtarzającą się metaforę cykli życia.
Niszczymy, produkujemy, budujemy budynki, które nie miały przetrwać.
Cykl ten jest wizualnie obecny w „magicznym kręgu”, który wznosi w swoim ogrodzie słynny włoski architekt Michele De Lucchi. Przez cały film widać go wraz z dwoma innymi współpracownikami tworzącymi kamienną konstrukcję – jedną, jak nam powiedziano, bez żadnej potrzeby i praktyczności.
To powraca ponownie w epilogu filmu.
Chociaż film nie podaje żadnego znaczenia, finałowy akt nieco wyjaśnia sprawę (za dużo?). Choć początkowo może wydawać się to irytujące lub sprzeczne z pełnym znaczeń medytacyjnym lamentem żałobnym, wyjaśnienie, że w wyniku krótkiego dialogu reżysera z De Lucchi dokopujemy się do własnego upadku, dosadnie, ale być może koniecznie, podkreśla tezę filmu.
Architektura to sposób patrzenia na to, jak żyjemy, jak się zachowujemy, a przede wszystkim na to, jak musimy zadać sobie pytania na temat rzeczy, które budujemy. De Lucchi szacuje średnią żywotność nowoczesnych konstrukcji betonowych na zaledwie 40 lat i ubolewa nad obecnym stanem współczesnej architektury. W czasach, gdy „zrównoważona architektura” jest w modzie, prawdziwy zrównoważony rozwój osiągano już w starożytności, a nasze obecne praktyki w odniesieniu do betonu sprowadzają nas do paraliżującej jednolitości.
Czy nasze struktury odżywią planetę, czy ją zniszczą?
Ten poemat o elegijnym tonie wprawia w zamyślenie, oferując inny sposób postrzegania kamieni, skał i ruin.
„Musimy znaleźć nową koncepcję piękna” – mówi De Lucchi.
Być może dzięki temu wspaniale zrealizowanemu kawałkowi kina medytacyjnego Kossakowski znalazł idealny sposób na przekazanie tego przesłania.