LONDYN — Andy Street był kiedyś historią sukcesu konserwatystów — teraz chce mieć z nimi coraz mniej do czynienia.
60-letni były kierownik domu towarowego został wybrany pierwszym burmistrzem West Midlands w 2016 r., a w 2021 r. z większą przewagą uzyskał reelekcję.
Został okrzyknięty wzorem do naśladowania dla konserwatystów w zdecentralizowanym rządzie, zdobywając uznanie i głosy za głośne stawianie potrzeb regionalnych na pierwszym miejscu.
Jednak gdy w czwartek wyborcy udają się do urn w całej Anglii i Walii, Street prawie nie krzyczy z dachów na temat konserwatywnego rządu premiera Rishiego Sunaka.
A biorąc pod uwagę, że torysi obecnie słabo radzą sobie w sondażach ogólnokrajowych, wydaje się, że kandydaci konserwatystów na całym świecie szukają na Street inspiracji, jak przełamać ten trend.
Zwolennicy Streeta twierdzą, że zawsze był silnie niezależny od rządu centralnego – stanowczo opowiadali się za kontrowersyjną linią kolejową High Speed 2, która była zagrożona, oraz przeciwko temu, co nazywa „kulturą żebraczą”, w której regionalni przywódcy muszą zawsze zwracać się do Westminster o pieniądze.
Stawianie marki osobistej na pierwszym miejscu wydaje się być cechą współczesnego modelu burmistrza, przy czym Andy Burnham z Greater Manchester i Sadiq Khan z Londynu również nie są obcy napięciom z własnym przywództwem Partii Pracy.
Wydaje się jednak, że tendencja uległa przyspieszeniu, gdy Street staje przed najcięższą walką w swojej historii. Burmistrz wydaje się coraz mniej chętny do bronienia zasług oblężonej drużyny torysów Sunaka w Londynie.
Jego hasło „dużo zrobione, więcej do zrobienia” jest utrzymane w odcieniach bardzo niekonserwatywnej zieleni i fioletu, a nie torysowskiego błękitu. Kanały Streeta na Twitterze i Instagramie nie wspominają z góry o jego przynależności do partii.
Poproszony o wyrażenie entuzjazmu dla Sunaka Street powiedział niedawno dziennikowi Sunday Times: „On jest premierem. Popieram partię. Ale on i ja pokłóciliśmy się w wielu kwestiach.
Rywal Partii Pracy, Richard Parker, oskarżył go o bycie torysem, „kiedy mu to odpowiada”.
Konserwatywny poseł do parlamentu z West Midlands, któremu, podobnie jak innym osobom w tym artykule, zapewniono anonimowość, aby móc swobodnie wypowiadać się, przyznał, że chociaż niektórzy mogą postrzegać działania Street jako ćwiczenie politycznego dystansu, „Andy dał mi lekcję, a mianowicie: nie taranuj plakatów konserwatystów do gardeł ludzi.”
„Powinniśmy spróbować wyjaśnić, dlaczego warto na mnie głosować. Nie tylko dlatego, że mam niebieską wstążkę, ale dlatego, że troszczę się o rzeczy, na których wam zależy” – dodał poseł.
Podczas zaciętych wyborów w całym kraju pokusa, aby wyciągnąć rękę z historii Streeta, wydaje się silna.
Ben Houchen, burmistrz Tees Valley od 2017 r., usunął etykietkę „konserwatysta” z niektórych ulotek i przechwalał się, że jest przyzwyczajony do słyszenia od wyborców, że poprą go, mimo że nie lubi torysów.
Keane Duncan, kandydat Partii Konserwatywnej na burmistrza North Yorkshire, ustrzegł się od jakichkolwiek wzmianek na temat prominentnego lokalnego parlamentarzysty Rishiego Sunaka na swojej stronie kampanii.
Adam Hawksbee, zastępca dyrektora prawicowego think tanku Onward i były doradca Street, bronił podejścia przyjętego przez kandydatów na burmistrza torysów, upierając się: „Ludzie głosują w oparciu o to, czego chcą, aby robił burmistrz metra, a nie skupiają się na tym, co myślą o imprezach w Westminster.
Z drugiej strony Partia Pracy była zjadliwa. Jeden z urzędników Partii Pracy zauważył, że Sunak „postawił swoją przyszłość na losie dwóch burmistrzów, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z jego toksyczną marką”.
Tymczasem wyborcy w całym kraju przyzwyczajają się do otrzymywania od konserwatystów ubranych w ulotki dotyczące zarówno wyborów lokalnych, jak i zbliżających się wyborów powszechnych. jasno zielony Lub nawet czerwony – tradycyjny kolor ich rywali z Partii Pracy – gdzie trzeba mocno zmrużyć oczy, aby dostrzec jakąkolwiek wzmiankę o partii rządzącej.
Swanage Tories poszli o krok dalej i rozesłał broszurę mówiąc, że są „źli i sfrustrowani” pewnymi aspektami postępowania rządu i „nie uważamy, że powinniśmy ponosić odpowiedzialność za to, co dzieje się w Westminster i wokół niego”.
Rzecznik Partii Konserwatywnej powiedział: „Lokalni konserwatyści mówią o tym, co osiągnęli lokalnie, lub o problemach, którymi należy się zająć na ich obszarze”.
Jednak jeden z uczestników spotkania i powitania kandydatów do parlamentu z sekretarzem obrony Grantem Shappsem w zeszłym tygodniu powiedział, że na sali panowało silne poczucie, że obecni mają „dość” prób obrony partii po serii skandalów z udziałem parlamentarzyści torysi.
„Wielu z nas próbuje teraz znaleźć sposób na zdystansowanie się od tego, czego nie można obronić, i skupienie się na mnie” – powiedziała kandydatka.