We wtorek zmarł Tuto Cutugno, jeden z najbardziej lubianych artystów włoskich, jednocząc naród w żałobie. Savin Mattozi wierzy, że fala nostalgii za jego piosenkami przetoczyła się także daleko poza Włochy i pozostawiła trwałe dziedzictwo.
Włochy składają hołd Toto Cutugno, głosowi pokoleń Włochów, który we wtorek nieco ponad miesiąc po świętowaniu swoich 80. urodzin przegrał długą walkę z rakiem prostaty.
Muzycy, dziennikarze i aktorzy udali się do X, aby podzielić się wspomnieniami i kondolencjami z powodu zmarłego piosenkarza i autora tekstów. Włoski prezenter telewizyjny Fabio Fazio napisał: „#totocutugno był życzliwą osobą. Niezapomniane wspomnienia wiążą mnie z nim. Jego zniknięcie pozostawia wielką pustkę i mnóstwo bólu”.
W Genui miasto wyświetliło na budynku regionalnej siedziby przy Piazza De Ferrari ogromny obraz Cutugno z tekstem „Żegnaj Toto, prawdziwy Włoch”.
Urodzony w Toskanii piosenkarz stał się powszechnie znany we Włoszech po zwycięstwie na festiwalu muzycznym w Sanremo w 1980 roku swoim hitem Solo Noi. Międzynarodowe uznanie zyskał dopiero w 1983 roku dzięki swojej słynnej piosence „L’italiano”.
Rozpoczęcie utworu „Lasciatami cantare…” (pozwól mi zaśpiewać) wystarczy, aby pobudzić uszy każdego Włocha we Włoszech i za granicą.
Wskoczył na pierwsze miejsca list przebojów w krajach takich jak Francja, Szwajcaria i Portugalia i zyskał ogromną popularność w byłym Związku Radzieckim, w takich miejscach jak Ukraina, Gruzja, Azerbejdżan i Rosja.
Trzy dekady później wykonał „L’italiano” z Chórem Armii Czerwonej na konkursie piosenki w San Remo, co jest oznaką jego ciągłej popularności w Europie Wschodniej.
W 1990 roku Cutugno wygrał Konkurs Piosenki Eurowizji ze swoją piosenką „Insieme”, która była odą do wkrótce powstałej Unii Europejskiej. W rzeczywistości był ostatnim Włochem, który wygrał konkurs aż do 2021 r., kiedy to Måneskin odebrał nagrodę ze swoją piosenką „Zitti E Buoni”.
Z generacji do generacji
Dorastając w Stanach Zjednoczonych i mając neapolitańskiego ojca, nie można było uciec od tej piosenki podczas wycieczek samochodowych, uroczystości rodzinnych, a nawet na lokalnym włoskim rynku. Wystarczyło usłyszeć pierwsze „lasc…”, a ja obowiązkowo przewróciłam oczami i zaczęłam śpiewać pod nosem, niemal jak modlitwę.
Oprócz kuchni włoskiej i włosko-amerykańskiej kolejną ważną rzeczą, która łączy Włochów i Amerykanów, jest starsza włoska muzyka. „L’italiano” był jednym z nielicznych utworów, o których niemal na pewno można było zaśpiewać, jeśli poruszano je w rozmowie. Służył także jako nowszy muzyczny pomost zamiast piosenek z lat 60. XX wieku, które były popularne wśród Amerykanów włoskiego pochodzenia, którzy dorastali z dziadkami-imigrantami.
Chociaż tekst jest dość prosty i zawiera listę włoskich stereotypów, takich jak spaghetti al dente i zbyt wiele kobiet i niewystarczająca liczba zakonnic, piosenka oddaje w pewnym sensie poczucie Włoch w latach 80., kiedy mój ojciec wyjechał.
Kiedy zamknąłem oczy, przeniosłem się nie tylko do czasów, gdy kraj zmagał się z krwawą wojną z przestępczością zorganizowaną, następstwem niszczycielskiego trzęsienia ziemi na południu i kryzysu gospodarczego.
Ale pozwoliło mi to także wyobrazić sobie czasy, kiedy mogłam widzieć mojego ojca i wujków wciskających się do fiata 500, żeby pojechać nad morze, patrzeć, jak moja babcia towarzyszy ciotce do sklepu narożnego w niebiesko-białej sukience w groszki lub jak widzi moją dziadek rozmawia z kanarkiem, którego miał mój ojciec.
Niezależnie od tego, czy Cutugno o tym wiedział, czy nie, jego muzyka służyła jako ważny łącznik między Włochami w diasporze a ich ojczyzną. Choć być może obraz, który namalował, był nieco dopracowany, sprawił, że dzieci wielu włoskich imigrantów poczuły się jak „un Italiano vero”, nawet jeśli trwało to tylko cztery minuty. Dziękuję Toto, śpiewaj w spokoju.