Podczas gdy olej napędowy, benzyna i energia elektryczna wykorzystywane w transporcie kolejowym i drogowym są wysoko opodatkowane, linie lotnicze i transport morski – od kutrów rybackich po statki wycieczkowe – nadal korzystają z darmowych przejazdów, co może zachęcać do podejmowania szkodliwych dla środowiska decyzji dotyczących podróży.
Z ujawnionego dokumentu wynika, że Budapeszt chce porzucić pomysł ustanowienia minimalnego podatku od paliwa naftowego, zasilającego rozwijający się przemysł lotniczy, przed połową stulecia. Wydaje się, że w ten sposób chce odblokować zablokowaną reformę europejskich przepisów dotyczących opodatkowania energii, która wywołała oburzenie wśród ekologów.
Komisja Europejska zaproponowała trzy lata temu reformę dyrektywy w sprawie opodatkowania energii z 2003 r. w ramach pakietu środków mających na celu osiągnięcie nowego celu 55-procentowej redukcji emisji CO2 do 2030 r., obejmującego m.in. propozycję zniesienia ogólnego zwolnienia z podatku dla paliw lotniczych i morskich.
Jednak projekt ustawy był wielokrotnie opóźniany, co dodatkowo pogarszał fakt, że podatki to jeden z niewielu obszarów polityki, w których przepisy UE mogą zostać uchwalone tylko wtedy, gdy uzyskają jednomyślne poparcie wszystkich 27 państw członkowskich.
W kompromisowej propozycji, którą przedstawił TylkoGliwice i która ma przełamać impas w rozmowach międzyrządowych, Węgry, które obecnie sprawują prezydencję w Radzie UE, zaproponowały odroczenie wprowadzenia minimalnych stawek podatkowych na paliwa lotnicze i morskie do 2049 r.
Dla Jo Dardenne, szefowej kampanii na rzecz lotnictwa w organizacji pozarządowej Transport & Environment w Brukseli, pomysł ten jest skrajnie sprzeczny z celami polityki klimatycznej UE.
„Trudno znaleźć słowa, aby opisać absurdalność propozycji opóźnienia wprowadzenia podatku od paliwa lotniczego i morskiego do 2049 r., jeśli nie na zawsze” – powiedział Dardenne. „Swoją propozycją węgierski rząd całkowicie zniweczył cel tej ostatniej części Zielonego Ładu, którym było ustalenie ceny na brudne paliwa”.
Europejski sektor lotniczy, reprezentowany przez grupę lobbingową Alines For Europe (A4E), twierdził natomiast, że linie lotnicze już płacą „znaczne kwoty podatków” i że do 2030 r. jego członkowie – do których należą Lufhansa Group i Ryanair – zapłacą „ponad 10 miliardów euro” za uprawnienia w ramach unijnego systemu handlu emisjami.
„Podatek od paliwa lotniczego będzie kontrproduktywny, zagrozi konkurencyjności europejskiego sektora lotniczego i potencjalnie spowoduje, że pasażerowie będą korzystać z lotnisk poza UE” – powiedział rzecznik A4E Kevin Hines dla TylkoGliwice. Członkowie grupy planują zainwestować 14,8 mld euro w zrównoważony rozwój paliwa lotniczego, a także 165 mld euro w nowe samoloty do 2030 r., powiedział.
Pięć lat temu kilka rządów państw UE poparło pomysł opodatkowania paliwa lotniczego. W 2019 r. Holandia zorganizowała konferencję na ten temat, a Belgia, Francja, Szwecja i Luksemburg poparły ten pomysł. Komisja Europejska z kolei stwierdziła, że opodatkowanie paliwa lotniczego będzie miało znikomy wpływ na gospodarkę Europy, zanim w 2021 r. przedstawiła projekt ustawy reformującej.
Niedawno komisarz ds. klimatu UE Wopke Hoekstra powiedział europosłom podczas parlamentarnego przesłuchania w październiku ubiegłego roku, że to „absurd”, że sytuacja się nie zmieniła. „Kiedy jadę samochodem na stację benzynową, 50 do 60% tego, co płacę na dystrybutorze, to podatek” — powiedział holenderski były minister. „Jednak jeśli samolot jest tankowany, nie ma żadnych podatków. Zero”.
Podczas szczytu klimatycznego COP28 w Dubaju w zeszłym roku Holandia zainicjowała wspólne oświadczenie w sprawie wycofywania dopłat do paliw kopalnych, które podpisały Antigua i Barbuda, Austria, Belgia, Kanada, Kostaryka, Dania, Finlandia, Francja, Irlandia, Luksemburg i Hiszpania. Oświadczenie wezwało do zwrócenia „szczególnej uwagi” na transport lotniczy i morski.
Jednak obrady UE nad tą sprawą wydają się przeciągać. Delegaci rządowi mają omówić węgierską propozycję kompromisową za zamkniętymi drzwiami w Brukseli 16 września.
Podobny impas miał miejsce w Parlamencie Europejskim, gdzie główny negocjator zgromadzenia w tej sprawie, Johan van Overtveldt – belgijski członek prawicowej grupy ECR, który został ponownie wybrany w lipcu – okazał się postacią budzącą podziały. „Jeśli głosowanie oznacza ryzyko wyższych podatków i powiedzenie nie energii jądrowej, to wolałbym w ogóle nie głosować” – powiedział van Overtveldt w kwietniu, kiedy kontrowersyjnie odłożył głosowanie nad wnioskiem w komisji ds. gospodarczych i finansowych, skutecznie pozostawiając sprawę do rozstrzygnięcia nowemu parlamentowi.