Naród Bliskiego Wschodu jest tradycyjnie postrzegany jako dość liberalny w porównaniu z wieloma jego sąsiadami, ale niedawne ataki werbalne, prawne i fizyczne tworzą toksyczne środowisko dla mieszkańców LGBTQ+.
Liban atakuje kultowe emblematy społeczności LGBTQ+, co stanowi wyraźną zmianę w przypadku kraju, który od dawna wykazuje względną tolerancję w szerszym regionie.
Drag show, tęczowe flagi, filmy i podręczniki kolidują z politykami, przywódcami religijnymi i grupami samozwańczymi, co wzmaga kampanię przeciwko tej grupie.
Posunięcie to następuje w czasie, gdy Liban pozostaje w uścisku jednego z najgorszych załamań gospodarczych na świecie od ponad stulecia.
Frakcje polityczne są tak podzielone, że od odejścia Michela Aouna w październiku ubiegłego roku nie udało im się wybrać nowego prezydenta.
W czwartek 2 września przewodniczący parlamentu Nabih Berri wezwał bloki polityczne do przełamania impasu i podjęcia decyzji w sprawie nowego prezydenta – i to szybko.
Kraj i jego przywódcy od dawna są głęboko podzieleni co do sposobu radzenia sobie z kryzysami gospodarczymi i politycznymi.
Jednak w ostatnich tygodniach postanowili zjednoczyć się i walczyć ze społecznością LGBTQ+.
Odzwierciedlając wojny kulturowe w Stanach Zjednoczonych, politycy i przywódcy religijni w coraz większym stopniu zaczęli budzić niepokój w związku z trendami i symbolami, które ich zdaniem mogą normalizować praktyki LGBTQ+, co stanowi widoczne zagrożenie dla standardów społecznych.
Liban jest zazwyczaj postrzegany jako miejsce względnej tolerancji w regionie Bliskiego Wschodu, tradycyjnie dość pobłażliwe w kwestii praw osób LGBTQ+.
W miarę jak w całym kraju nasilają się ataki na wolność słowa i wypowiedzi, nasiliła się zarówno retoryka polityków, jak i nękanie ze strony jednostek.
W zeszłym tygodniu grupa mężczyzn z chrześcijańskiej grupy ekstremistycznej nazywającej siebie „Żołnierzami Boga” podjęła się zdemolowania klubu w Bejrucie, w którym odbywa się drag show.
Filmując na telefonach komórkowych, tłum krzyczał: „To jest siedziba Szatana!” oraz „Promowanie homoseksualizmu jest niedozwolone! To dopiero początek!”, bijąc i strasząc klientów.
Według doniesień libańskich mediów sytuacja na szczycie rządu nie jest dużo lepsza.
Mówi się, że Minister Edukacji zakazał gry w Chutes and Ladders, która została rozdana szkołom w ramach projektu Agencji Rozwoju Międzynarodowego Stanów Zjednoczonych (USAID).
Widoczny problem? Został ozdobiony tęczą.
W zeszłym miesiącu minister kultury Mohammed Murtada zwrócił się do Dyrekcji Bezpieczeństwa Ogólnego o zakazanie niezwykle popularnego filmu „Barbie”, twierdząc, że „promuje on homoseksualizm i osoby transpłciowe”.
Dyrekcja nie ugięła się jednak przed tym żądaniem i „Barbie” będzie pokazywana w Libanie jeszcze w tym miesiącu.
Również Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie podjęło jeszcze działań w odpowiedzi na wniosek Islamskiego Centrum Kultury, wzywający prokuraturę do zamknięcia Helem, pierwszej organizacji praw LGBTQ+ w Libanie i świecie arabskim, założonej w 2004 roku.
Helem odważył się założyć, że przywódcy polityczni kraju postanawiają zrobić z kozła ofiarnego bezbronną społeczność, aby odwrócić uwagę od niezliczonych problemów stojących przed Libanem.
W czerwcu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ograniczyło wydarzenia związane z Miesiącem Dumy i jasne jest, że kampanią przeciwko LGBTQ+ kierują urzędnicy polityczni, a także osoby religijne z wielu libańskich sekt chrześcijańskich i muzułmańskich.
W Libanie, w przeciwieństwie do niektórych swoich sąsiadów, nie obowiązuje obecnie prawo całkowicie zakazujące aktów homoseksualnych.
Artykuł 534 krajowego kodeksu karnego zabrania jednak stosunków seksualnych, które „są sprzeczne z prawami natury”. Określenia tego używano czasami do penalizacji homoseksualizmu, chociaż wielu sędziów od dawna podkreślało, że stosunki między osobami tej samej płci za obopólną zgodą nie podlegają prawu.
Artykuł okazał się wysoce kontrowersyjny. W lipcu niewielka grupa ustawodawców wezwała do jego zniesienia, a niezależny prawodawca Mark Daou oskarżył szyicką grupę bojowników Hezbollah o wykorzystywanie LGBTQ+ „w celu odwrócenia uwagi” i „terroryzowania grupy w społeczeństwie”.
W odpowiedzi duchowy przywódca mniejszości druzyjskiej w Libanie, szejk Sami Abou el-Mouna, przewodził tej reakcji.
Twierdził, że wyeliminowanie artykułu będzie promować „występek i przyzwolenie na to, co zakazane”.
Podobne opinie wyrażał przywódca Hezbollahu Hassan Nasrallah.
W niedawnym przemówieniu wezwał do kary śmierci dla osób dopuszczających się aktów homoseksualnych, nazywając jednocześnie homoseksualizm „wyraźnym i obecnym zagrożeniem”.
Jednocześnie Nasrallah oskarżył organizacje pozarządowe o rozpowszechnianie książek dla dzieci w wieku szkolnym promujących „styl życia” LGBTQ+.
Wydaje się, że tymczasowy premier Najib Mikati nie został jeszcze zbyt głęboko wciągnięty w rozmowę, ale niedawno powiedział reporterom, że „istnieje jednomyślność co do przestrzegania moralnych wartości Libanu i wartości rodzinnych”.
Jednak biorąc pod uwagę, że czołowi politycy i osobistości religijne, takie jak duchowny sunnicki Khaldoun Oraymet, nazywający homoseksualizm „szatańskim” i „bardzo niebezpiecznym zjawiskiem”, wiele osób LGBTQ+ decyduje się na ukrycie, nawet na obszarach wcześniej liberalnych.
Nowa, toksyczna atmosfera w Libanie pojawia się w czasie, gdy w całym regionie nasilają się represje wobec społeczności.
Na całym Bliskim Wschodzie palenie Koranu w Europie wywołało gniewne protesty, a wiele osób w odwecie zdecydowało się spalić tęczowe flagi.
W krajach z większością muzułmańską, takich jak Irak, lokalni przywódcy religijni i polityczni postanowili przedstawić społeczność LGBTQ+ jako główną przyczynę widocznych ataków Zachodu na wartości islamskie.
W Iraku niektórzy prawodawcy w dalszym ciągu forsują propozycję rozszerzenia ustawy o prostytucji z 1988 r., włączając paragraf nakładający dożywocie lub karę śmierci na osoby pozostające w związkach tej samej płci.