Wojna Rosji na Ukrainie i destabilizujące działania „wojny hybrydowej” na wschodniej granicy stawiają politykę zagraniczną i bezpieczeństwa na pierwszym miejscu w programie działań zarówno kandydatów, jak i wyborców.
Listopad w języku fińskim oznacza „martwy miesiąc” i nie jest ulubioną porą roku nikogo.
Jednak wyścig przed wyborami prezydenckimi rozjaśnia zimowy mrok panujący w narodzie nordyckim, ponieważ wojna Rosji na Ukrainie i destabilizujące działania w ramach „wojny hybrydowej” na wschodniej granicy stawiają politykę zagraniczną i bezpieczeństwa na pierwszym miejscu w programie działań zarówno kandydatów, jak i wyborców.
Komisarz UE Finlandii Juttę Urpilainen to najnowszy i ostatni główny kandydat, który dołączy do listy wyborców w styczniowym głosowaniu. I zostawiła to późno.
Późne przystąpienie socjaldemokratki do wyścigu zdradza jej perspektywy na zwycięstwo – według doniesień Urpilainen dopiero teraz oświadczyła, że pozwoli sobie na jak najdłuższy czas nieobecności w pracy w UE, tak naprawdę jej nie tracąc.
Nie rozpocznie nawet prawdziwej kampanii aż do grudnia, co oznacza, że wyższe osobistości z jej partii spotkały się z dziwacznym upokorzeniem, gdy występowały publicznie z naturalnej wielkości wycinkiem przedstawiającym byłą minister finansów tylko po to, by zachować jej nazwisko w oczach opinii publicznej, podczas gdy inni kandydaci rozpoczęli swoje kampanie kilka miesięcy wcześniej.
Uprawnienia fińskiego prezydenta skurczyły się w ciągu ostatnich czterdziestu lat, ale sprawujący ten urząd nadal kieruje polityką zagraniczną poza UE i jest naczelnym dowódcą fińskiej armii. Jest to jedna z niewielu funkcji prezydenckich w Europie, która jest zarówno wybierana bezpośrednio przez obywateli, jak i posiada władzę wykonawczą.
Kampania dotycząca polityki zagranicznej i bezpieczeństwa
Wejście Finlandii do NATO oraz realia geopolityczne związane z byciem sąsiadem Rosji w czasie wojny, jak nigdy dotąd, zwróciły uwagę na te wybory. Przyciągnął kilku kandydatów „wielkiej bestii”, którzy w swoich życiorysach mieli doświadczenie jako premier, ministrowie spraw zagranicznych, przywódcy partii, eurodeputowani i komisarze UE.
„Obecnie znajdujemy się w centrum fińskich kwestii związanych z bezpieczeństwem i polityką zagraniczną” – mówi Pekka Haavisto, polityk Zielonych, który w dwóch ostatnich wyborach prezydenckich zajmował drugie miejsce i tym razem również jest liderem. Były Specjalny Przedstawiciel ONZ i minister spraw zagranicznych, jeśli zostanie wybrany, zostanie pierwszym Zielonym i pierwszym gejem prezydentem Finlandii.
„Ludzie pytają o NATO, przyszłość Rosji, umowę o współpracy obronnej z USA. A teraz, w zeszłym tygodniu, pojawiło się wiele pytań na temat Bliskiego Wschodu i jego wpływu na politykę światową” – mówi TylkoGliwice.
„Nawet kwestie dotyczące Chin i Tajwanu pojawiają się regularnie, a ludzie uważnie śledzą wiadomości”.
Haavisto powołał szeroką koalicję dobrze znanych zwolenników z całego fińskiego spektrum politycznego – w tym z partii swoich rywali – a także znanych osobistości z fińskiej kultury i sportu, aby poprzeć swoją trzecią kandydaturę na prezydenta.
„Ważne było, aby za moją kampanią stanęli ludzie o różnym pochodzeniu politycznym. Ludzie już dokonali tego wyboru w oparciu o osobowości, a nie powiązania z tradycyjnymi partiami politycznymi. Jednak po raz pierwszy w mojej kampanii mamy także wielkie nazwiska ze strony ekonomicznej i przedsiębiorcy” – wyjaśnia w wywiadzie dla TylkoGliwice, udając się na wydarzenie związane z kampanią we wschodniej Finlandii.
„To ciekawe zjawisko, które pokazuje, że nie jestem tylko (lewicowym) kandydatem”.
Były premier Alexa Stubba jest jednym z pozostałych faworytów, przy czym większość sondaży wskazuje, że kandydat Partii Koalicji Narodowej przegrywa z Haavisto w pierwszej turze – gdzie ostateczny zwycięzca musiałby uzyskać ponad 50% głosów – i przegrywa w ewentualnym starciu w drugiej rundzie zbyt.
Mając do dyspozycji szacunkowo 1,5 miliona euro od zwolenników i prawicowej Partii Koalicji Narodowej, Stubb prowadzi najbogatszą kampanię w tej kampanii wyborczej.
Czerpie korzyści z tego, że w ostatnich latach znajdował się poza fińską polityką wewnętrzną i znajdował się poza waśniami, kiedy opuścił kraj, aby pracować w Luksemburgu, a następnie we Włoszech, po tym, jak poprowadził swoją partię do porażki w wyborach w 2015 r., zdobywając czwarte miejsce. Kampania na rzecz bycia „prezydentem” Europy” również upadł, gdy został pokonany jako EPP spitzenkandidat w wyścigu, w wyniku którego ostatecznie na to stanowisko została powołana Ursula von der Leyen.
Chociaż Stubb, także były minister spraw zagranicznych i poseł do Parlamentu Europejskiego, niewątpliwie czuje się dobrze na arenie międzynarodowej, jego karierę polityczną utrudnia zauważalny brak zainteresowania sprawami wewnętrznymi.
Bycie prezydentem oznaczałoby, że musiałby spędzać znaczną ilość czasu na przecinaniu wstęg, piciu herbaty z emerytami i odwiedzaniu fabryk, a wśród bardziej rutynowych i przyziemnych zadań na tym stanowisku, do czego, jak przyznają znawcy partii, nie nadaje się.
Życie na szlaku kampanii
Sezon kampanii przed wyborami prezydenckimi w Finlandii jest długi, a potencjalni kandydaci często przepychają się o uwagę już latem, a następnie, po zadeklarowaniu, poddawani są niekończącej się rundzie dyskusji panelowych, wywiadów radiowych i telewizyjnych, przemówień na pniach centrów handlowych i uścisków niezliczonych dłoni na rynku spotykają się mieszkańcy całego kraju wzdłuż i wszerz.
„To duże obciążenie pracą” – mówi Li Anderssonakandydatka Sojuszu Lewicy, która jest jednocześnie przywódczynią swojej partii.
„Muszę zbudować moją kampanię wokół pracy w parlamencie, bo po to zostałem wybrany. W styczniu mamy przerwę w obradach parlamentu i będę mógł wykorzystać te tygodnie na podróżowanie po kraju, a ja” Wykorzystam weekendy w grudniu na wycieczki” – mówi TylkoGliwice.
„Uwielbiam poznawać ludzi i nie należy zajmować się sprawami politycznymi, jeśli nie kocha się ludzi. Dla mnie to część tej pracy” – dodaje.
„W całym kraju panuje poczucie powagi, kiedy wygłaszasz przemówienie i zadajesz pytania i odpowiedzi, a ja idę na rynek, do kawiarni czy do biblioteki” – mówi Oli Rehnbyłego komisarza UE na urlopie w trakcie kampanii ze stanowiska prezesa Banku Finlandii.
„Kiedy dyskutuje się o polityce zagranicznej i bezpieczeństwa lub o tym, co oznacza członkostwo w NATO, agresja Rosji lub konstytucyjne uprawnienia prezydenta, na sali panuje bardzo silna i głęboka cisza i można odnieść wrażenie, że ludzie są bardzo skupieni. Jest poczucie powagi tym razem w kampanii” – mówi TylkoGliwice kandydat Partii Centrum.
Pomimo ogólnie poważnego charakteru kampanii, jest w niej również wiele niejasności, przez które Finlandia oczekuje, że jej kandydaci na prezydenta przeskoczą, aby zabawić wyborców i pokazać część swojej osobowości.
W przeszłości musieli znosić fragmenty o gotowaniu w porannych programach telewizyjnych, podczas gdy tym razem kandydaci pojawili się w sobotnim programie rozrywkowym o największej oglądalności, w którym zespół grał ich ulubioną piosenkę i musiał opowiedzieć publiczności kryjącą się za nią historię – format, który cynik określiłby jako gotowy do wykorzystania przez każdego sprytnego polityka, który potrafi wymyślić emocjonalną opowieść, która rozgrzeje serca nawet najbardziej zmarzniętych fińskich wyborców.
„Te tak zwane lżejsze programy stały się nieodłączną częścią wszystkich kampanii wyborczych, przynajmniej w Finlandii. Przyjmuję to jako fakt, zamiast myśleć, czy mi się to podoba, czy nie, staram się czerpać z tego jak największą przyjemność” – mówi Rehn , który niedawno stał przed biblioteką w Helsinkach, robiąc ze studentami lemoniadę, aby zachęcić ich do założenia firmy.
„Ludzie są zainteresowani, ponieważ chcą mieć szansę rzucić okiem na charakter i osobowość kandydatów”.
Mniejsze partie otrzymują takie same rachunki w trakcie kampanii
Tradycyjnie w Finlandii mniejsze partie wystawiają kandydata na prezydenta, nawet jeśli nie ma realnych szans na wygraną lub przejście do drugiej tury. O urząd mogą ubiegać się także osoby fizyczne, jeśli najpierw zbiorą od wyborców ponad 20 000 podpisów.
W tym roku startują kandydaci ze wszystkich głównych partii politycznych w parlamencie, w tym Partii Finów, Chrześcijańskich Demokratów i Ruchu Teraz, ale nie Szwedzkiej Partii Ludowej. Są też indywidualni zdeklarowani kandydaci z marginesu, którzy prawdopodobnie nie zdobędą wystarczającego poparcia, aby dostać się na karty do głosowania.
„Istnieje bardzo konkurencyjna lista kandydatów, którzy zajmują stanowiska ministerialne i podobnie jak ja, który byłem szefem zespołu doradców ds. polityki zagranicznej” – wyjaśnia niezależny kandydat Mika Aaltolaktóry rzeczywiście zebrał wystarczającą liczbę podpisów i uzyskał wysoką frekwencję wiosną i latem, ale od tego czasu poparcie dla niego osłabło.
„Bez wątpienia jest to skrzyżowanie dróg dla Finlandii, obywatele i partie polityczne chcą wystawiać kandydatów, którzy mają duże wiarygodne doświadczenie” – dodaje. Chociaż Aaltola ma uprawnienia do polityki zagranicznej jako szef Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych – po raz pierwszy przebił się przez to po serii trzeźwo myślących, opartych na faktach wystąpień w mediach, gdy Rosja najechała Ukrainę – jego brak bezpośredniego doświadczenia politycznego dał się we znaki w miarę wyścigu trwa.
Przyznaje, że na koncie jego kampanii znajduje się jedynie 25 000 euro, czyli ułamek kwoty większości innych kandydatów, i w dużym stopniu polega na zespole wolontariuszy.
„Nie mam agencji PR ani agencji komunikacyjnej tworzącej strategię kampanii. Brakuje tylko tego” – mówi TylkoGliwice po kilku burzliwych tygodniach, kiedy spotkał się z złą prasą po serii gaf, które zrobiłby bardziej doświadczony operator polityczny przede wszystkim wiedzieć, jak unikać.
Li Andersson z Sojuszu Lewicy wyjaśnia, że „dla demokracji ważne jest, aby mieć szerokiego przedstawiciela kandydatów mających poglądy na politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, a mniejsze partie mogą podnosić ważne pytania dla nas i wielu wyborców”.
Andersson, plasujący się jak dotąd w środku stawki, jest najmłodszym kandydatem w tej dziedzinie, ale od ośmiu lat jest liderem partii. Jako posłanka zasiadała w komisji spraw zagranicznych parlamentu; była ministrem edukacji w rządzie Sanny Marin i prowadziła swoją partię przez dwie udane kampanie w wyborach powszechnych.
„To jest the fora umożliwiające dyskusję na temat polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która jest niezwykle ważną częścią rozmów w Finlandii” – mówi.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Finlandii odbędzie się 28 stycznia. Jeżeli żaden z kandydatów nie uzyska więcej niż 50% głosów, 11 lutego odbędzie się druga tura, w której weźmie udział dwóch najlepszych kandydatów.