O nas
Kontakt

Czy baskijski, kataloński i galicyjski naprawdę mogą stać się językami UE?

Laura Kowalczyk

Czy baskijski, kataloński i galicyjski naprawdę mogą stać się językami UE?

Posiadanie dodatkowego języka urzędowego UE może skutkować wysoką ceną dla instytucji unijnych.

Pedro Sánchez, pełniący obowiązki premiera Hiszpanii, stara się zapewnić poparcie partii separatystycznych w celu utrzymania się przy władzy, nakładając na UE uznanie niektórych języków regionalnych, ale koszty, możliwy brak wykwalifikowanego personelu i ostrożność innych krajów mogą pokrzyżować jego plany.

W zeszłym tygodniu Madryt napisał do UE, prosząc o dodanie języka baskijskiego, katalońskiego i galicyjskiego do listy 24 języków urzędowych UE, co kładzie pałeczkę po stronie UE. Jakakolwiek decyzja w sprawie przyjęcia lub odmowy przyjęcia języków zostanie prawdopodobnie podjęta przez Radę do Spraw Ogólnych na jej wrześniowym posiedzeniu.

Oparcie się na poparciu mniejszych partii regionalnych nie jest niczym nowym dla Sáncheza, który doszedł do władzy w 2018 roku po pierwszym w historii udanym wotum nieufności wobec ówczesnego premiera. Kontynuował to dwa lata później, tworząc pierwszą koalicję w Hiszpanii od czasu powrotu kraju do demokracji, który dobiegł końca dopiero w wyniku zerwania porozumień z katalońskimi partiami separatystycznymi, wywołując oburzenie wśród prawicowych polityków.

Kontrowersyjne referendum w sprawie niepodległości Katalonii i późniejsze narzucenie przez Madryt bezpośrednich rządów Katalonii miały miejsce na kilka miesięcy przed głosowaniem nad koalicją w 2020 roku. Napięcie i brak zaufania między Madrytem a regionem autonomicznym osiągnęły poziom nienotowany od dziesięcioleci.

W ciągu pięciu lat od tego czasu napięcia spadły, a niepodległość nie jest już tak krytycznym tematem, jak kiedyś. Jednak zależność Pedro Sáncheza i jego socjalistów od partii regionalnych, zwłaszcza EH Bildu, stała się głównym założeniem kampanii wyborczej opozycyjnej konserwatywnej Partii Ludowej.

Dlaczego języki regionalne są na końcu języka Sáncheza?

Wybory powszechne w lipcu 2023 r. doprowadziły do ​​zawieszenia parlamentu, w którym ani lewicowy, ani prawicowy blok nie zdobył wystarczającej liczby mandatów, aby samodzielnie utworzyć rząd koalicyjny. Jeśli Sánchez będzie chciał zostać premierem, będzie musiał przekonać jeszcze bardziej zaciekłe partie separatystyczne do oddania na niego głosu.

To wyjaśnia nagłe zainteresowanie premiera promocją języków regionalnych Hiszpanii.

Od czasu ujawnienia w zeszłym tygodniu swoich planów językowych rząd Sáncheza szybko podjął kroki w celu poszerzenia akceptacji języków regionalnych. Po zdobyciu poparcia partii separatystycznych na nowego spikera izby niższej wybrano bliską sojuszniczkę Sáncheza i katalońską mówczynię Francinę Armengol.

Armengol ogłosił, że obywatele baskijscy, katalońscy i galicyjscy zostaną teraz dopuszczeni do kongresu Hiszpanii. Powiedziała, że ​​używanie tych trzech języków podczas Kongresu „jest faktem demokratycznej normalności”, ponieważ „kongres musi reprezentować prawdziwą Hiszpanię, a jedną z największych mocnych stron naszego kraju jest jego różnorodność i bogactwo językowe”.

Prosiła jednak o cierpliwość i „przestrzeń do spotkań z grupami parlamentarnymi, poszukiwania porozumień i rozpoczęcia pracy, aby używanie (trzech współrzędnych języków urzędowych) stało się rzeczywistością w Kongresie Deputowanych”.

Chociaż technicznie rzecz biorąc, nigdy nie było to zakazane, każdy mówca miał swobodę decydowania o tym, czy zezwala na mówienie w Kongresie językami regionalnymi. Historycznie rzecz biorąc, dozwolonych było kilka wyrażeń w językach regionalnych, ale całe przemówienia w nich nie były dozwolone.

Xavier Collerafter, profesor UNED, przewiduje, że „po pewnym czasie mówienie po kastylijskim hiszpańskim stanie się całkiem normalne. Ci, którzy chcą złożyć oświadczenie, będą mówić w Katalonii po baskijsku, ryzykując, że niewiele osób zrozumie i że niewiele osób będzie chciało korzystać z systemu tłumaczeń”.

Zezwolenie na używanie języków regionalnych w Hiszpanii będzie jednak znacznie łatwiejsze niż nakłonienie UE do przyjęcia trzech nowych języków.

UE boi się drogiej propozycji puszki Pandory

Chociaż wielojęzyczność jest zapisana w Karcie praw podstawowych tej organizacji, przyjęcie jakichkolwiek nowych języków musi zostać jednomyślnie uzgodnione przez 27 krajów Rady UE. Państwa członkowskie będą miały dwie główne obawy: jedną będzie obawa przed efektem domina, a drugą, prawdopodobnie decydującą, będą koszty.

W różnych państwach członkowskich UE istnieje wiele współurzędowych języków narodowych i regionalnych, na przykład język fryzyjski, którym posługuje się 500 000 osób w różnych częściach Holandii. Podejmując decyzję o głosowaniu za przyjęciem baskijskiego, katalońskiego i galicyjskiego jako języków urzędowych UE, Holandia będzie świadoma, że ​​presja wewnętrzna może wzrosnąć, aby język fryzyjski został zaproponowany jako język urzędowy, jeśli inne języki regionalne zostaną pomyślnie przyjęte.

W tej debacie pojawia się także niezwykle ważny aspekt kosztowy.

Rzecznik Komisji powiedział w tym tygodniu reporterom, że instytucja wydała w zeszłym roku około 300 milionów euro na tłumaczenia, ale „nie ma podziału na języki”.

Zapytany, ile mogłoby kosztować dodanie tych trzech języków regionalnych, dodał, że „wszystko zależy od indywidualnych okoliczności, wszystko zależy od języka, którym mówisz i w tej chwili jest to kwestia hipotetyczna, więc nie jestem w stanie podzielić się oszacowanie w tym zakresie.”

Od irlandzkiego po turecki

Chociaż najnowszym językiem, który UE przyjmie w 2013 r., był język chorwacki, prawdopodobnie najbardziej przydatnym studium przypadku jest przyjęcie języka irlandzkiego.

Mimo że irlandzki uzyskał status języka roboczego w 2007 r., weszło to w życie dopiero 15 lat później. Opóźnienie to wynikało z niedoborów personelu tłumaczącego; w Irlandii jest tylko niecałe 2 miliony osób mówiących po irlandzku, chociaż brak zasobów technologicznych również utrudniał pełne przyjęcie tego języka.

Częściowo z tego powodu w 2017 r. irlandzki był najdroższym językiem w UE, a jego cena za stronę tłumaczenia sięgała 42 euro (39 funtów). W tym samym roku Parlament Europejski przekroczył swój budżet o ponad 3 miliony euro.

Podczas gdy katalońskim posługuje się około 10 milionów ludzi, baskijski i galicyjski mogą ucierpieć z powodu przekroczenia kosztów na wzór irlandzkiego i niedoborów tłumaczy. Zwłaszcza baskijski, izolowany język i uważany za najstarszy zachowany język w Europie, posługuje się jedynie około miliona ludzi.

UE ma jednak doświadczenie w umiejętnym posługiwaniu się językiem angielskim w kwestiach związanych z przyjęciem nowych języków urzędowych. Próbując przyspieszyć proces zjednoczenia, na początku 2016 r. Cypr zwrócił się do UE o uznanie tureckiego za język urzędowy. Siedem lat później żadna instytucja UE prawie nie wspomniała o adopcji języka tureckiego.

Jednak taka sytuacja może bardzo odpowiadać Sánchezowi. Wysyłając list, okazał partiom regionalnym swoje wsparcie, ale to, czy zostaną one przyjęte jako języki UE, jest obecnie problemem Madrytu, jest to teraz problemem Brukseli.