Wybór, jaki należy teraz dokonać, nie polega na tym, czy uspokoić Kreml, czy wejść z nim w otwarty konflikt. Wybór polega teraz na zatrzymaniu Rosji na Ukrainie lub zmuszeniu się do walki z odradzającą się Moskwą w obronie całej Europy Wschodniej – pisze Aleksandar Đokić.
Choć wiadomość o nagłej śmierci Aleksieja Nawalnego w piątek była ogromnym szokiem, tak trudno uciec przed mrożącym krew w żyłach cieniem jej nieuchronności.
To tak, jakby wszyscy Rosjanie o demokratycznych nastrojach i ci, którzy badają rosyjskie społeczeństwo, od początku wiedzieli, że Nawalny zostanie kiedyś usunięty z pola widzenia przez Władimira Putina, ale jednocześnie mieli nadzieję, że jakimś cudem to nie nastąpi. zdać.
Śmierć Nawalnego nie jest i nie może być traktowana jako wypadek. Ponieważ we współczesnej totalitarnej Rosji nie można przeprowadzić żadnego rzeczowego i uczciwego śledztwa, przyczyny jego śmierci pozostaną tajemnicą.
Nie ma sensu wierzyć, że nawet jego szczątki przetrwają długo po złożeniu, ponieważ niosą ze sobą ważne dowody.
Prawdą jest jednak, że w sierpniu 2020 r., przed uwięzieniem, Nawalny został otruty neurotoksyną, która pozostawiła trwałe niekorzystne skutki dla jego zdrowia; przez większą część kary przebywał w izolatce i skarżył się na brak odpowiedniej opieki medycznej.
Biorąc pod uwagę fakty, jego śmierć została zaplanowana i zaaranżowana przez rosyjską machinę represji, nawet jeśli nie został bezpośrednio otruty po raz drugi (co w końcu może równie dobrze być prawdziwą przyczyną jego śmierci).
Schemat propagandy ukazuje złowrogą farsę
Sposób postępowania z nagłą śmiercią Nawalnego przez rosyjską propagandę państwową przebiega według tego samego schematu, co w przypadku jego otrucia.
Zawsze istnieją dwie wersje wydarzeń – jedna, że był to wypadek, druga, że było to dzieło „anglosaskich” służb bezpieczeństwa.
Przypadkowa śmierć to oficjalna wersja, narracja pochodząca od rosyjskich władz penitencjarnych. W przypadku otrucia Nawalnego oficjalna wersja była taka, że był on chory i w ogóle nie został otruty, co później obaliła niezależna analiza medyczna przeprowadzona w Niemczech.
Wersja nieoficjalna wywodzi się z propagandystów rosyjskich mediów państwowych i blogów państwowych.
Ich narracje łączą się i zgodnie z ogólną zasadą wszystkie twierdzą, że Rosja nie miała motywu, aby wyeliminować Nawalnego, więc to „perfidni Anglosasi” musieli odnieść największe korzyści.
Kiedy przez lata analizuje się rosyjskie narracje, schematy te stają się oczywiste i nie da się ich przeoczyć. Mogą jedynie zaszczepić wątpliwości u tych spoza Rosji, którzy o totalitarnym obozie jenieckim Putina myślą jedynie przelotnie.
Nie dajcie się zwieść: w Moskwie rządzą siławicy
Ostateczna eliminacja Nawalnego, gdy był już zesłany do więzienia o zaostrzonym rygorze na kole podbiegunowym, stanowi jasny sygnał, że Kreml przestał udawać, że choć trochę przejmuje się tym, czy jest postrzegany jako cywilizowany kraj rządzony przez prawo, czy też jako skupisko bandytów obóz z reklamami oświetlonymi neonami.
Wielka pretensja, która trwała w Rosji prawie dwie dekady, opierała się na równowadze dwóch skrzydeł jej elity – jastrzębiego silowikiagenci służb bezpieczeństwa i wysocy rangą oficerowie wojskowi oraz zdolni technokraci, niezainteresowani ani budowaniem imperium, ani demokracją, a zainteresowani jedynie ciągłym funkcjonowaniem systemu politycznego i gospodarczego.
Angażując się w wojnę na dużą skalę, której nie mógł szybko wygrać – ani wygrać w ogóle – Putin przekazał całą realną władzę skrzydłu wojskowo-bezpieczeństwa.
Ludzie tacy jak były dyrektor FSB Nikołaj Patruszew obecnie skutecznie rządzą Rosją. Zawładnęli sferą polityczną, zawładnęli nawet sferą kultury, gdzie powstały już czarne listy niepożądanych aktorów, reżyserów czy performerów i pozostawili na razie jedynie obszar gospodarki w rękach władzy. technokraci.
The silowiki chcemy, aby Zachód wiedział, że zamierzają pójść na całość, stąd zagrożenia nuklearne w przestrzeni kosmicznej, połączone z eliminacją Nawalnego, a wszystko to podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Bandyci, którzy obecnie rządzą Rosją, czują się całkiem pewnie; ośmiela ich sondaż w Stanach Zjednoczonych, który daje Donaldowi Trumpowi niewielką przewagę nad prezydentem Joe Bidenem oraz fakt, że tak potrzebna pomoc wojskowa dla Ukrainy, oczekująca obecnie na zatwierdzenie przez Izbę Reprezentantów USA, została przełożona za namową Trumpa i jego sojuszników z Partii Republikańskiej.
The silowiki wierzyć, że zwycięstwo jest w ich zasięgu. Wyeliminowanie Nawalnego jest wyraźnym sygnałem ich pewności siebie.
Między młotem a kowadłem i tak trzeba dokonać wyboru
Jednak w śmierci Nawalnego Rosja zyskała kolejny symbol demokratycznego martyrologii, choć brakuje jej przywódców opozycji demokratycznej.
Co więcej, brakuje jej zorganizowanej i zjednoczonej liberalnej opozycji. Pytanie za milion rubli brzmi: kto następny? Kto wystąpi w roli przywódcy ruchu antytotalitarnego w Rosji?
Równie dobrze odpowiedź może brzmieć w tej chwili nikt – przynajmniej w ciągu kilku lat totalitaryzmu, które Rosja wciąż ma przed sobą. Jedynie łagodny proces przejścia od totalitaryzmu do autorytaryzmu może zapewnić wystarczające swobody, aby opozycja mogła ponownie zacząć się formować.
To przejście – choć z pewnością będzie niedemokratyczne – najprawdopodobniej nastąpi od góry i aby do niego doszło, Putin i silowikiktórzy sprawują całą władzę w Rosji, muszą uderzyć w mur na Ukrainie.
Musi to być mur zbudowany nie tylko z ukraińskiej odwagi i poświęcenia, ale także z determinacji Zachodu, by powstrzymać agresję Moskwy, zanim pochłonie ona większą część Europy, a ostatecznie większość kontynentu.
Wybór, jaki musi teraz dokonać przede wszystkim Biały Dom i Bruksela, nie polega na tym, czy uspokoić Kreml, czy wejść z nim w otwarty konflikt.
Wybór jest albo zatrzymać Rosję na Ukrainie, albo być zmuszonym do walki z odradzającą się Moskwą w obronie całej Europy Wschodniej.