Eksperci twierdzą, że rosnąca przemoc ze strony skrajnej prawicy we Francji jest powiązana z eskalacją antyimigranckiej i nacjonalistycznej retoryki wewnątrz kraju.
Groźby śmierci i inne formy zastraszania stają się powszechnym narzędziem ksenofobicznych grup skrajnie prawicowych we Francji.
Ich celem jest odstraszenie burmistrzów i urzędników miejskich od realizacji projektów witających migrantów w społeczności.
Yannick Morez, burmistrz Saint-Brevin-les-Pins na wybrzeżu Atlantyku, trafił na pierwsze strony gazet w zeszłym roku, kiedy podał się do dymisji, zamknął praktykę lekarską i wyprowadził się po tym, jak podpalono jego dom i dwa samochody. Podpalenie, które miało miejsce 22 marca 2023 r., nastąpiło po miesiącach gróźb śmierci ze strony skrajnie prawicowych ekstremistów.
Choć migranci przebywają w mieście od 2016 r., nowe protesty wywołała decyzja o umieszczeniu ich w pobliżu szkoły. Projekt relokacji został zrealizowany dzięki następczyni Moreza, Dorothée Pacaud.
Kampanie antyimigranckie napędzane przez grupy skrajnie prawicowe we Francji nie zatrzymały się w Saint-Brevin-les-Pins. Rozprzestrzeniły się po całym kraju.
Ponad 240 kilometrów na północ od miasta na wybrzeżu Atlantyku burmistrz Callac, Jean-Yves Rolland, stanął w obliczu podobnych zagrożeń, gdy podjął decyzję o przyjęciu kilku rodzin uchodźców w celu obsadzenia wakatów w wiosce.
W jednym z otrzymanych listów zarzucano mu, że jest „przestępcą”, a w innym napisano: „Mam nadzieję, panie burmistrzu, że pańska żona zostanie zgwałcona, pańska córka zostanie zgwałcona, a pańskie wnuki poddane sodomii”.
W styczniu 2023 r. Rolland zrezygnował z planu przyjęcia od siedmiu do dziesięciu rodzin uchodźców po miesiącach protestów, w których demonstranci przybyli spoza miasta.
„Wyraźnie zagrażali demokracji” – stwierdził, rzucając stos pisemnych gróźb na swoje biurko w ratuszu. Jeden z nich określił migrantów jako „handlarzy, gwałcicieli, agresorów”, których należy „wrócić do Afryki”.
Te kampanie zastraszania, które obejmują przemoc i dezinformację, są często wzmacniane przez zewnętrznych agitatorów.
Francuska agencja bezpieczeństwa wewnętrznego DGSI jest coraz bardziej zaniepokojona ruchami skrajnymi i ich potencjałem do stosowania przemocy, zarówno na skrajnej prawicy, jak i skrajnej lewicy.
Dlaczego kampanie zastraszania stają się coraz bardziej powszechne?
Grupy skrajnie prawicowe stały się bardziej aktywne po śmiertelnych atakach islamskich ekstremistów w latach 2015–2016.
Jednym z ich celów jest „przyspieszenie starcia” o osoby postrzegane jako osoby z zewnątrz, powiedział ówczesny szef DGSI Nicolas Lerner w rzadkim wywiadzie dla „Le Monde” w zeszłym roku.
„Normalizacja uciekania się do przemocy i pokusy narzucania idei poprzez strach lub zastraszanie stanowi poważne zagrożenie dla naszych demokracji” – stwierdził.
Gwałtowne poglądy radykalnej prawicy w USA rozprzestrzeniły się w Europie i zostały wzmocnione za pośrednictwem mediów społecznościowych, powiedział Lerner.
Tematy omawiane przez partie polityczne, takie jak migracja, zwykle „kanalizują energię” – stwierdził.
Jean-Yves Camus, czołowy ekspert skrajnej prawicy, powiedział, że wzrost przemocy ze strony grup ekstremistycznych we Francji jest powiązany z eskalacją antyimigranckiej i nacjonalistycznej retoryki we Francji.
„Poza tymi antyimigranckimi demonstracjami istnieje prawdziwy projekt polityczny, który stawia czoła państwu” – powiedział.
Choć we Francji nie ma tradycji podejrzeń o „głębokie państwo”, założyciel Reconquête, Eric Zemmour, naśladuje byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, celując w elity i przepowiadając upadek francuskiego społeczeństwa.
Camus powiedział, że Zemmour, francuski nacjonalista, nie ma osobistych powiązań z grupami ekstremistycznymi. „Ale on mówi: «Jeśli ci ludzie chcą dołączyć do mnie i mojej partii, mogą się przydać»”.