Emeryci Anne i Jean Birault zostali migrantami klimatycznymi 12 lat temu, po tym jak jedna noc w La Faute-sur-Mer zmieniła ich życie na zawsze.
Kiedy mieszkasz nad morzem, burze są częścią życia.
W nocy 28 lutego 2010 r. prognoza przewidywała silny wiatr i deszcz dla La Faute-sur-Mer, francuskiego miasta, które wystaje z Oceanu Atlantyckiego jak język piasku.
Jean i Anne Birault podjęli zwykłe środki ostrożności, usuwając z ogrodu wszystko, co mogło odlecieć. Kiedy kładli się spać, wszystko wydawało się ciche.
Odgłos cieknącej wody obudził ich kilka godzin później. Anne wstała, żeby to sprawdzić. Wyglądając przez okno, zobaczyła ścianę wody o wysokości 1,5 metra, która napierała na ich drzwi i okna, aby dostać się do środka. Od razu zrozumiała, co się dzieje: „Morze nas zaatakowało”. Wiedziała, że ona i jej mąż mają tylko 15 minut na wydostanie się.
Sąsiad Anne, François Anil, był jednym z nielicznych mieszkańców La Faute-sur-Mer, którzy badali, co się stanie w przypadku powodzi morskiej i co robić, i ostrzegł Anne i Jean przed niebezpieczeństwami.
Tej nocy 29 ich sąsiadów utonęło w lodowatej wodzie, w tak zwanym „la cuvette de la mort” – basenie śmierci. A Jean i Anne zostali migrantami klimatycznymi.
Xynthia była idealną burzą huraganowych wiatrów, wzburzonych mórz i ulewnych deszczy, które w nocy uderzyły w zachodnie wybrzeża Francji i Hiszpanii, siejąc spustoszenie aż w głębi kraju aż do Niemiec i pozbawiając prądu ponad milion gospodarstw domowych. Zginęło pięćdziesiąt osób.
Ani burza, ani powódź nie były wyjątkowymi zjawiskami pogodowymi. Tym, co uczyniło je tak niszczycielskimi, była zmiana klimatu.
Gdyby Xynthia miała miejsce sto lat temu, jej skutki byłyby znacznie mniej dotkliwe, wyjaśnia Freddy Vinet, wykładowca zarządzania katastrofami i ryzykiem naturalnym na Uniwersytecie w Montpellier.
„Czynnikiem obciążającym związanym ze zmianami klimatycznymi jest podnoszenie się poziomu mórz, więc w przypadku tej samej (nasilonej) burzy podniesienie się poziomu mórz spowoduje większą powódź”.
W niektórych oceanach wzrost poziomu mórz wyniósł aż 20 centymetrów od czasu rozpoczęcia pomiarów satelitarnych w 1993 r., a tempo wzrostu ponad dwukrotnie we wczesnych latach XXI wieku. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) ostrzega, że do 2100 roku poziom mórz może wzrosnąć o metr.
Strażacy przybyli późno do La Faute-sur-Mer, przytłoczeni telefonami z innych miast. W basenie śmierci telefony – już pod wodą – milczały.
Noc burzy
Woda zaskoczyła Elisabeth Tabary, gdy spała. Ona i jej mąż postanowili spędzić lata emerytury w La Faute-sur-Mer. Jej syn, synowa i dwuletni wnuk Raphaël przyjechał z wizytą.
Elisabeth, która spała na dole z mężem i Raphaëlem, uciekła do kuchni. Starając się utrzymać nad wodą, wspięła się po drzwiach, kładąc stopy na klamce i trzymając wnuka na rękach. Jej mąż utonął na jej oczach. Kilka godzin później jej wnuk zmarł z powodu hipotermii w jej ramionach. „W tym momencie chciałam się utopić” – mówi.
Elisabeth schowała ciało dziecka za drzwiami kuchennymi, aby uchronić je przed zmyciem przez wodę, wywleczoną przez odpływ. Potem straciła przytomność. Strażacy nie wiedzieli, że Raphaël jest za drzwiami, a Elisabeth, która w czasie poszukiwań była w śpiączce, nie mogła im powiedzieć. Znaleźli go dopiero po 24 godzinach.
Jej syn znalazł Elżbietę o świcie, majaczącą. On i jego żona przespali to wszystko na drugim piętrze i nie miał pojęcia, co go przywita, kiedy zejdzie na dół. Kiedy Elisabeth obudziła się ze śpiączki, miała udar. Dziś ma problemy z przypomnieniem sobie nie tylko nocy z burzą, ale także swojego życia przed nią.
W dniu pogrzebu męża i wnuka podjęła decyzję, że nigdy więcej nie wyjedzie z miasta, co, jak mówi, byłoby jak „opuszczenie członków mojej rodziny, którzy tu zginęli”. Żona jej syna, matka Raphaëla, nigdy więcej nie postawiła stopy w mieście.
Po Xynthii ponad 600 domów w mieście musiało zostać zburzonych, a około 400 z 1000 mieszkańców, którzy stracili swoje domy, zdecydowało się wyjechać.
Zostawiając swoje życie za sobą
Anne i Jean nie mogły żyć ze świadomością, że coś takiego może im się powtórzyć. Kiedy państwo francuskie kupiło od nich zniszczony dom, przenieśli się do oddalonego o 30 km miasta Jard-sur-Mer. Dla Anne bycie migrantem nie jest kwestią odległości, ale pozostawienia za sobą życia, które budowali przez dziesięciolecia, domu wspomnień i miejsca, w którym wychowali rodzinę.
W 2007 roku Ahmed Bounaceur, lekarz intensywnej terapii, kupił kawałek ziemi w miasteczku. Pozwolenie na budowę otrzymał w niespełna dwa tygodnie. W noc potopu stracił matkę, żonę i synów, Ismaëla (5 lat) i Camila (13 lat). Przeżyła tylko jego córka i wkrótce potem opuścił La Faute-sur-Mer na dobre.
Jest też historia, którą François Anil opowiada o swojej sąsiadce, kobiecie „z niemiecko-szwajcarskim akcentem, która mieszkała tu nad brzegiem morza. Kiedy nadeszła woda, jej pies przepłynął ją w bezpieczne miejsce. Wstrząśnięta opuściła La Faute-sur-Mer na dobre i nigdy nie wróciła”.
Fryzjerka Adeline Baffart była w szóstym miesiącu ciąży, kiedy wraz z mężem musiała wspiąć się na dach zalanego domu w noc burzy, gdzie strażacy znaleźli ich następnego ranka.
Po Xynthii sprzedała rządowi to, co zostało z domu, i przeprowadziła się z rodziną do oddalonego o 20 km Triaize, osiedlając się w mieszkaniu swojej zmarłej babci. Urodziła Julię, a kilka lat później przyszła na świat kolejna córka Lilou.
Adeline, która nie uważa się za migrantkę klimatyczną, nadal pracuje w La Faute-sur-Mer, ponieważ mieszkają tam wszyscy jej klienci.
„Może pewnego dnia wrócimy tam na emeryturę, kiedy nasze córki dorosną, ale zobaczymy” – powiedziała.
Według Centrum Monitorowania Przesiedleń Wewnętrznych (IDMC) Francja zajmuje trzecie miejsce pod względem liczby osób przesiedlonych z powodu katastrof pogodowych w UE. W latach 2008-2019 wysiedlono ponad 47 000 osób.
Według Europejskiego Centrum Zapobiegania Zagrożeniom Powodziowym (CEPRI) 17 milionów ludzi w kraju jest obecnie zagrożonych powodzią – 20 procent francuskich gospodarstw domowych.
Gra w obwinianie
Dziś w miejscu, w którym kiedyś mieszkali Jean i Anne, stoi klub golfowy, a cyprysy wyznaczają miejsca, w których utonęli ludzie.
Gdy budowano ich dom, obszar ten był znany lokalnym władzom jako zagrożony powodzią – ale nie dla nich. Mapy z tamtego okresu wskazują miejsca, w których groziła powódź, ale nie były one brane pod uwagę przy wydawaniu pozwoleń na budowę i nie były udostępniane przy zakupie domów.
„Gdybyśmy zostali poinformowani, nigdy nie zbudowalibyśmy domu w miejscu, w którym go zbudowaliśmy” — mówi Anne.
Po Xynthii René Marratier, burmistrz La Faute-sur-Mer w latach 1989-2014, został początkowo skazany na cztery lata więzienia za zabójstwo, skrócony po apelacji do dwuletniego wyroku w zawieszeniu.
Podczas procesu biegły stwierdził, że: „Swoboda zabudowy na terenie zagrożonym powodzią była absolutna”.
Thierry Sauzeau, specjalista historii morskiej na Uniwersytecie w Poitiers, który badał urbanizację zachodniego wybrzeża Francji i równolegle zanurzenia morskie, dodał: „(Były) stosy pozwoleń na budowę do rozprowadzenia, procedura została skrócona do zwykłej formalności”.
Corinne LePage, była francuska minister środowiska i prawniczka, która reprezentowała ofiary, powiedziała TylkoGliwice: „La Faute-sur-Mer to podręcznikowy przypadek zmiany klimatu w tym sensie, że istniało dobrze opracowane ustawodawstwo zapobiegające ryzyku powodzi, które było” zastosowano”.
Stwierdzono, że Marratier, który do dziś twierdzi, że jest niewinny, ale odmówił komentarza do tego artykułu, świadomie odmówił podjęcia jakichkolwiek działań w celu ochrony swojego okręgu wyborczego, nie wdrożył planu zapobiegania zagrożeniu powodziowemu (PPRI) i nie dostarczył informacji do mieszkańców.
Po dekadzie przerwy od służby publicznej ponownie startuje w wyborach samorządowych w marcu 2020 roku. Nie może kandydować na burmistrza, ale spróbuje dostać się do rady miejskiej.
Państwo francuskie uznało odbudowę domów na obszarach zalanych podczas Xynthia za niebezpieczne, a mapy zapobiegania zagrożeniom zostały zaktualizowane w 2012 i 2017 roku.
„To jest laboratorium. To był pierwszy raz, kiedy musieliśmy powiedzieć ludziom, że musimy zburzyć twój dom; że dostaną zwrot kosztów i że nie będą już mieli prawa budować na swojej ziemi” – powiedział zastępca burmistrza Laurent Huger.
La Faute-sur-Mer ma teraz plany ewakuacyjne, które burmistrz może wprowadzić jako obowiązkowe w przypadku poważnej powodzi, a ratusz przeprowadził szkolenie w nagłych wypadkach dla wszystkich mieszkańców. Wielu zainstalowało czujniki wody – podobne do czujników dymu – na parterach swoich domów.
„To jest jak stan wojenny. Teraz większość ludzi w La Faute-sur-Mer wie, co natura może zrobić z ich codziennym życiem” – powiedział Huger.
Próbuję iść dalej
Tragedia na wyspie Xynthia wywołała w całym kraju refleksję na temat zarządzania ryzykiem związanym z erozją wybrzeża. Pojawiły się również wezwania do lepszej ochrony osób mieszkających nad morzem.
LePage powiedział, że było to konieczne, ponieważ trudno było udowodnić związek między zmianą klimatu a katastrofą pogodową.
„Jeśli jesteś narażony na działanie produktu chemicznego i zachorujesz na raka, trudno będzie ci powiedzieć w sądzie, że rak jest wytwarzany przez czynniki chemiczne” – powiedziała.
„Podobnie jest z klimatem. Istnieje silne przypuszczenie, ale absolutny dowód, że (te) rzeczy by się nie wydarzyły (bez zmian klimatu), po prostu bardzo trudno jest je mieć”.
W La Faute-sur-Mer ceny domów utrzymują się na wysokim poziomie. We Francji mieszkanie nad morzem nie wiąże się z ryzykiem, ale ze statusem.
W ankietach przeprowadzonych po Xynthii większość mieszkańców miasta stwierdziła, że nie boi się pozostać nad morzem.
Ale dla Anne wspomnienia są po prostu zbyt bolesne.
„Rzeczy, które nam się przytrafiły, było zbyt wiele” – powiedziała. „Kiedy takie rzeczy dzieją się w innych częściach świata, jak tsunami w Japonii, trzęsę się od czubka głowy do stóp”.
Syn Anny i Jeana został i otworzył bar w centrum miasta. Teraz, dekadę później, La Faute-sur-Mer jest ponownie złotym miejscem wypoczynku dla emerytów i turystów.
„Musieliśmy zrekonstruować nasz wizerunek i duszę” – powiedział Huger. „Zajęło nam to sześć do siedmiu lat, podnieśliśmy wały przeciwpowodziowe i wstrzymaliśmy budowę nowych domów”.
Ale pomimo plotek o zmartwychwstaniu miasta, ostrzegał przed zapomnieniem kluczowej lekcji.
„Musimy powiedzieć ludziom, że nawet jeśli stan powiedział ci, że obszar jest bezpieczny, a ratusz zbudował groble, musisz wiedzieć, że pewnego dnia woda może nadal napływać”.