Przesłanie o „całkowitym wsparciu dla ofiar” było jednomyślne, ale potępienie zachowania hiszpańskiego reżysera Carlosa Vermuta jest mniej powszechne. Dlaczego branża jest nadal „ostrożna”?
Duża część hiszpańskiej branży filmowej zebrała się 21 stycznia na rozdaniu Feroz Awards, jednym z najważniejszych wydarzeń w branży. Aktorki, aktorzy, reżyserzy i wszyscy zaproszeni na galę w napięciu przechadzali się po czerwonym dywanie.
Nad nimi wisiał gorzki cień pierwszej hiszpańskiej sprawy MeToo.
Zaledwie kilka godzin wcześniej gazeta El País opublikowała śledztwo, w którym trzy kobiety oskarżyły hiszpańskiego reżysera Carlosa Vermuta, zdobywcę Złotej Muszli w San Sebastian, o Magiczna dziewczyna (2014), przemocy seksualnej.
W ostatnich latach reżyser stał się istotną postacią kina hiszpańskiego, głosem mało znanym, cenionym za oryginalność. To odkrycie zaskoczyło więc wszystkich obecnych na ceremonii.
Niektórzy zdecydowanie potępiali zachowanie Vermuta, inni obeszli tę kwestię na palcach.
Do tego czasu kino hiszpańskie było owiane ciszą. Chociaż w branży krążyło wiele plotek o wykorzystywaniu seksualnym lub nagannym zachowaniu, bardzo niewiele aktorek zabrało głos.
„Mały przemysł, w którym zwycięża strach” – jak określiła go Cristina Andreu, prezes Stowarzyszenia Kobiet Filmowców.
Do teraz.
W okresie od maja 2014 r. do lutego 2022 r. trzy kobiety – studentka kierunku filmowego, pracownica firmy produkcyjnej i pracownica sektora kultury – zgłosiły El País, że odbyły brutalne stosunki seksualne z reżyserem Vermutem, na które nigdy nie wyraziły zgody.
Żadna z kobiet nie chciała ujawnić swojej tożsamości w obawie przed represjami w branży i nigdy nie złożyła skargi.
Pierwsze zeznania pochodzą z 2014 roku. Carlos Vermut miał wkrótce stać się wielką marką w branży, już po nominacji na festiwalu w San Sebastian. Kobieta pracowała w firmie produkcyjnej, a jej szef był przyjacielem Vermuta.
Poznała słynnego reżysera na imprezie i po flircie razem wrócili do domu. „Przyznaję z pewnym zażenowaniem, że byłam pod wrażeniem, że Vermut mnie zauważył, bardzo go podziwiałam” – powiedziała El País kobieta.
„Kiedy dotarliśmy do moich drzwi, pocałował mnie w bardzo piękny i czuły sposób. I kazałam mu przyjść na górę” – dodała.
To właśnie wtedy wszystko poszło nie tak. Kobieta twierdzi, że reżyser skoczył na nią i zaczął ją dusić. Kopnęła go i próbowała odepchnąć. Zatrzymał się i powiedział jej, że na to nie zasługuje. Była całkowicie zdezorientowana i powiedziała, że jest jej przykro, po czym on kontynuował agresję.
Zeznała, że się przestraszyła i nie wiedziała, co robić.
Kobieta twierdzi, że wtedy tylko miała przeczucie, że coś jest nie tak, ale dopiero później zorientowała się, że doświadczyła przemocy na tle seksualnym.
Choć miała „rany narządów płciowych”, a przyjaciele radzili jej, aby udała się do szpitala i na policję, nie denuncjowała reżysera ze względu na jego sławę i obawę przed represjami w pracy.
Vermut bronił się przed tymi oskarżeniami, twierdząc, że zawsze uprawiał ostry, ale za obopólną zgodą seks. Przyznaje się, że dusił ludzi podczas seksu, ale zawsze za obopólną zgodą.
Kobieta twierdzi, że jakiś czas po pierwszym spotkaniu mieli inne, sporadyczne stosunki seksualne, ale nigdy nie były one tak gwałtowne.
Na światło dzienne wyszły dwa inne zeznania. Jedna pochodzi od 21-letniej studentki, która poznała Vermuta podczas wykładu, jaki wygłosił na jej uniwersytecie, a druga od kobiety, która pracowała w ekipie jednego z filmów reżysera.
Studentka twierdzi, że po miesiącach wymiany wiadomości i rozmów telefonicznych reżyser poprosił ją o radę dotyczącą jednego ze swoich scenariuszy. Któregoś dnia zaprosił ją do domu, żeby obejrzała jeden ze swoich filmów, żeby wspólnie go przeanalizować, i wtedy rzucił się na nią i zerwał jej stanik.
Zamarła, po czym Vermut zatrzymał się i agresywnie kazał jej opuścić dom. Nigdy więcej się nie zobaczyli.
Trzecia kobieta, która potępia reżysera, twierdzi, że nigdy wcześniej nie było między nimi rozmów na temat brutalnych stosunków seksualnych. „Pamiętam sytuację, w której bardzo mocno przyciskał moją głowę do siebie, aż poczułam wymioty, czemu towarzyszyły poniżające wyrażenia werbalne i fizyczne” – powiedziała El País.
Zapytany przez gazetę Vermut przyznał, że kobiety mogły bać się powiedzieć mu, żeby przestał, ponieważ był „dwa razy większy od niego” i mogły obawiać się, że jeśli cokolwiek powiedzą, sytuacja się pogorszy.
Choć hiszpański świat filmowy początkowo ostrożnie reagował na oskarżenia, z upływem tygodni echo głosów potępiających oskarżenia nasilało się.
W ubiegłą niedzielę, dwa tygodnie po publikacji, odbyło się wręczenie Nagród Gaudiego, które zgromadziło do Barcelony całą branżę filmową. Tutaj niektóre reżyserki mówiły głośniej i wyraźniej.
„Potrzebujemy zmiany paradygmatu: świadomości, że istnieją granice i że należy je wyznaczyć” – powiedziała hiszpańska reżyserka i pisarka Pilar Palomero.
Wśród obecnych przesłanie „całkowitego wsparcia dla ofiar” było jednomyślne, ale potępienie zachowania Vermuta było rzadsze. Branża jest nadal „ostrożna”.
Podczas gdy Vermut bronił swoich działań, inny hiszpański filmowiec, Armando Ravelo, ogłosił, że kończy karierę i wezwał mężczyzn, aby „przeanalizowali swoje zachowanie”.
Po publikacji Vermuta kilka kobiet oskarżyło Ravelo w mediach społecznościowych o zaloty seksualne nieletniej. Przyznał się do „nieetycznego zachowania” i stwierdził, że rozumie, że to koniec jego kariery.
Ale to wszystko.
Wiele osób zastanawia się, dlaczego trzęsienie ziemi spowodowane przez MeToo w Stanach Zjednoczonych przybrało w hiszpańskiej wersji formę ruchomych piasków, z kilkoma głosami potępienia, a te, które istnieją, zostały zagłuszone przez „roztropność” branży.
Czy wynika to z wrażenia, że nie wyszły na światło dzienne żadne zeznania na temat postaci tak nikczemnej jak były producent filmowy Harvey Weinstein? A może jest to kultura milczenia narzucona przez sektor wciąż zdominowany przez postacie męskie?
To prawda, że naganne zachowania czy komentarze stopniowo stają się coraz mniej normą, jednak powszechne w kraju południowoeuropejskim przekonanie, że należy „zachować ciszę, aby nie pogorszyć sytuacji” pozostaje normą.