W tym wydaniu „O stanie Unii” przyglądamy się politycznej reakcji na ekstremalne warunki pogodowe i nieporozumieniom instytucjonalnym dotyczącym harmonogramu rozszerzenia UE.
State of the Union powraca po naszej wakacyjnej przerwie – okresie, który charakteryzował się gwałtownymi wzrostami temperatur i jesiennymi burzami, jak nigdy dotąd.
W tym tygodniu pogoda w Europie ponownie składała się z dwóch historii.
W Grecji władze dodatkowo wzmocniły siły strażackie w północno-wschodniej części kraju, gdzie ponownie wybuchł potężny pożar, szalejący tam od połowy sierpnia.
W tym samym czasie obszar rozciągający się od północnych Włoch po Austrię i Słowenię nawiedziły ulewne deszcze i gwałtowne powodzie.
Fakt, że zmiany klimatyczne przyczyniają się do ekstremalnych warunków pogodowych, stał się powszechny, nawet w kręgach politycznych.
Oto nowy mistrz Europejskiego Zielonego Ładu, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Maroš Šefčovič, w naszym wywiadzie na początku tego tygodnia:
„Brak działań na tym etapie nie byłby najgorszym możliwym rozwiązaniem, ponieważ: spójrzmy na to lato. Spójrzmy na ostatnie lato. Zeszłego lata widzieliśmy coś strasznego. To lato było znacznie gorsze. I możemy po prostu przygotować się na to, jak będzie wyglądać następne lato, jeśli nie podejmiemy działań.
Šefčovič przejął stanowisko od Fransa Timmermansa, który zrezygnował z członkostwa w Komisji Europejskiej, aby kandydować w listopadowych wyborach w Holandii.
Jeśli zostanie kolejnym premierem kraju, prawdopodobnie stanie przed nim – wraz ze swoimi kolegami z UE – poważnym problemem: rozszerzeniem Unii Europejskiej.
Temat, który przez wiele lat był spychany na dalszy plan, ale teraz zyskał na znaczeniu ze względu na skutki wojny na Ukrainie.
W tym tygodniu przewodniczący Rady UE Charles Michel przedstawił zaskakującą propozycję:
„Musimy porozmawiać o czasie: musimy porozmawiać o naszej pracy domowej i mam sugestię. Przygotowując kolejny program strategiczny UE, musimy wyznaczyć sobie jasny cel: uważam, że do 2030 r. obie strony muszą być gotowe na rozszerzenie”.
2030 – to już za niecałe siedem lat! Reakcja na propozycję Michela: praktycznie zerowa.
Kluczową rolę w procesie rozszerzenia odgrywa Parlament Europejski, który musi ratyfikować traktaty akcesyjne z krajami kandydującymi.
Rozmawialiśmy o tym z człowiekiem, który nadzoruje ten proces, Davidem McAllisterem, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych w Parlamencie Europejskim.
TylkoGliwice: Wyznaczanie kolejnej rundy rozszerzenia na rok 2030 – czy to dobry pomysł?
McAllister: Cóż, procedura zostania członkiem Unii Europejskiej jest bardzo jasna. Zgodnie z naszymi traktatami kraj, który szanuje nasze wartości i angażuje się w ich promowanie, może w końcu przystąpić do Unii Europejskiej. Oczywiście oznacza to długi proces, ale muszą zostać spełnione wszystkie warunki. Nie skupiałbym się więc tak bardzo na konkretnym stanie, ale zawsze powtarzałbym, że dany kraj jest gotowy do przystąpienia do Unii Europejskiej, gdy jest rzeczywiście gotowy. A to oznacza, że ostatecznie wszystkie warunki muszą zostać spełnione. Finansowe, gospodarcze, polityczne i sądowe.
TylkoGliwice: Komisja Europejska w zasadzie odrzuciła propozycję Charlesa Michela, sugerując, że członkostwo w UE jest „oparte na zasługach” i nie można go przyspieszać. Według mnie taki publiczny spór nie jest wiadomością, którą chcą wysłać… Co o tym myślisz?
McAllister: Nie przeceniałbym tych nieporozumień, zarówno Rada, jak i Komisja, a przy okazji także Parlament Europejski opowiadają się za przystąpieniem innych krajów do Unii Europejskiej. I wszyscy zgadzamy się, że oczywiście proces ten musi opierać się na zasługach i że każdy kraj należy oceniać indywidualnie. W końcu przystąpienie do Unii Europejskiej to nie konwój, to regaty. A kraj gotowy do przystąpienia do Unii Europejskiej zostanie wówczas powitany w naszej rodzinie narodów.
TylkoGliwice: Prezydent Francji Macron ponownie wysunął argument, że UE musi najpierw się zreformować, zanim będzie można przyjąć nowych członków. Na ile jest to realistyczne, biorąc pod uwagę fakt, że wojna na Ukrainie zwiększyła presję na przyspieszenie procesu rozszerzenia?
McAllister: Cóż, prezydent Macron ma rację. Tak, Unia Europejska wymaga reformy. Już przy 27 państwach członkowskich trudno jest zorganizować naszą organizację, która wciąż opiera się na zasadach ustalonych dla dziewięciu, 12 czy 15 państw członkowskich. Zatem w ciągu najbliższych kilku lat musimy zreformować Unię Europejską, zwiększyć jej skuteczność, uczynić ją bardziej demokratyczną, zwiększyć jej zaangażowanie, a z drugiej strony przygotować się na przyjęcie nowych członków. Można więc robić jedno siedząc i drugie równolegle. Musimy się zreformować i wspierać potencjalne państwa członkowskie faktycznie przyłączające się do naszego bloku. Uważam, że Unia Europejska nie powinna być zamkniętym sklepem, 27 państw członkowskich. Powinniśmy pozostać otwarci na nowych członków
TylkoGliwice: I na koniec chciałbym, żebyście zgadli – ile państw członkowskich będzie mieć UE w 2030 roku?
McAllister: Myślę, że następne siedem lat wykorzystamy na zreformowanie naszej Unii Europejskiej i wsparcie potencjalnych państw członkowskich, przy czym będzie ich ponad 27. Jeśli jednak stanie się to już do 2030 r., nie leży to tylko w naszych rękach, ale ostatecznie zadaniem kraju kandydującego jest faktyczne przyjęcie i wdrożenie wszystkich niezbędnych reform.
To, czy Ukraina przystąpi do UE w najbliższym czasie, zależy od wyniku wojny – kiedy to nastąpi.
W tym tygodniu dobiegł końca jeden z dość dziwacznych epizodów tej wojny: pogrzeb Jewgienija Prigożyna.
W Petersburgu odbył się prywatny pochówek szefa grupy najemników Wagnera po podejrzanej katastrofie lotniczej dwa miesiące po jego krótkim buncie, który podważył władzę Władimira Putina.
Okoliczności katastrofy pozostają niejasne. I być może nigdy więcej nie dowiemy się więcej.
W tym tygodniu Kreml ogłosił, że międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy nie wchodzi w rachubę.