Koszty, tłumy i zmiany klimatyczne: dlaczego w tym roku zamieniłem greckie plaże na góry.
Trwa sezon letni, co oznacza, że Grecy gromadzą się na wyspach i plażach, udając się na zasłużone wakacje.
Ale nie jestem jednym z nich. Zamiast tego kieruję się w głąb kraju, do Parku Narodowego Pindus, górzystego podziemnego świata niedźwiedzi, wilków, samotnych wiosek, starożytnych dialektów, rozległych lasów i niekończących się rzek. Będę potrzebować kurtki.
Choć Grecy często wybierają się w góry zimą – w kraju znajduje się około 18 ośrodków narciarskich – latem aktywnie ich unikają.
„Gdyby Grek powiedział mi, że latem zamiast na plażę wybiera się w góry, nazwałbym go wariatem” – powiedziała mi niedawno znajoma.
Ale dla mnie greckie góry latem są czymś bliskim raju.
Uwielbiam chłodne temperatury i czyste powietrze, które pozwalają spać spokojnie, nawet bez otwartego okna. Uwielbiam brak zanieczyszczeń świetlnych, które odsłaniają nocne niebo w całej okazałości. Uwielbiam zieleń lasów sosnowych i zawrotne wioski baletowo przylegające do skał. Uwielbiam pływać w rzekach, jeziorach i wodospadach. Uwielbiam oglądać Grecję, która wydaje się autentyczna.
Początek mojej miłości do greckich gór
W sierpniu 2015, mając dość potwornego upału, nieustannych tłumów i zawyżonych cen na wyspach, odwróciłem się tyłem do wybrzeża i popędziłem w górzysty region Zagori w północnej Grecji. To było objawienie.
Od tego czasu każde lato spędzam w greckich górach. Droga do Zagori stała się moją drogą do Damaszku.
Ale to samotne powołanie. Oprócz lokalnych mieszkańców, którzy zwykle witają mnie z uprzejmym zdziwieniem, latem jestem zazwyczaj jedynym greckim turystą w górach.
Resztę wiosek wypełniają zwykli podejrzani: izraelscy hipisi, francuscy emeryci, niemieccy wędrowcy i obowiązkowi holenderscy karawaniści, których wszechobecność w Europie Południowej przewyższają jedynie gołębie.
Wyraźnie im się tu podoba. Dlaczego więc Grecy tego nie robią?
„To kwestia mentalności” – mówi Spiros Apergis, który organizuje wędrówki i wakacje piesze w swojej firmie turystycznej Aperghi Travel. Spiros od lat stara się namówić Greków, aby dołączyli do niego podczas jego częstych letnich wycieczek do Zagori lub spacerów górskimi szlakami jego rodzinnej Korfu. Ale jego grupy wycieczkowe pozostają uparcie i zdecydowanie zagraniczne.
„Grecy nie mają kultury pieszych wędrówek ani aktywności w górach” – mówi Spiros. „Mają różne zainteresowania związane z wakacjami. Grek myśli: „Co mnie obchodzą góry?” Jest dla nich jak księżyc.”
Wynalazek greckiego lata
Żeby było jasne, greckie wyspy i plaże są niesamowite.
Ale ci, którzy kiedyś uciekli na wyspy w poszukiwaniu autentyczności, spokoju i swobodnego stylu życia, dziś znajdują się w innym świecie.
W ostatnich latach pożary, fale upałów, tłumy, wygórowane ceny, szalejący rozwój i zapadająca się infrastruktura zniweczyły greckie lato.
Zagraniczni goście zaczęli przybywać na greckie wybrzeże w latach 60. XX wieku w poszukiwaniu czegoś, czego nie mogli znaleźć u siebie. Kraj stał się synonimem pięknych plaż i wysp, tworząc nowy przemysł, który przyciągnął Greków na wybrzeże.
W latach 80. państwo opracowało hasło: „ta bania tou laou”, co dosłownie oznacza „łaźnie ludu”. Udzielał dotacji finansowych, aby zachęcić Greków do wybierania się na plażę, zarówno ze względów zdrowotnych, jak i dumy narodowej.
„W latach 90. był szalony okres, kiedy lekarze przepisywali plażę na każdą dolegliwość” – mówi Spiros. „To tak, jakbyś z jakimś problemem poszedł do lekarza, a on zapytał: «Czy próbowałeś pływać w morzu?»”
Media odegrały swoją rolę, forsując narrację, że jeśli nie jest się na plaży, nie jest się „fajnym”. Plaża zaczęła kojarzyć się z zabawą, bogactwem i sukcesem. Góry z biedą, nudą i niepowodzeniami.
Wraz z eksplozją turystyki Grecy porzucili wyżyny, aby budować swoje domy i drugie domy nad morzem. Stopniowo utracono połączenie z górami.
Alternatywne greckie lato
Ale niektórzy Grecy zaczynają się buntować.
„Dla mnie był to upał. Po prostu nie mogłem tego znieść” – mówi Kostas Giannakidis, dziennikarz mieszkający w Atenach.
Tego lata Grecję nawiedziła jedna z najgorszych fal upałów w swojej historii i Kostas po raz pierwszy zdecydował się udać w góry, kierując się do prowincji Arkadia w centrum Peloponezu.
„To było magiczne. Zatrzymałem się na pięć dni w małej wiosce Vytina i odbyłem kilka wycieczek pieszych i drogowych” – opowiada mi.
Z entuzjazmem zawrotnych uczniów, zachwycamy się cudami gór.
„Jakie to piękne!” – wołam.
„Temperatura była bardzo niska, nigdy nie przekraczała 23 stopni Celsjusza!”, krzyczy Kostas.
„Mieszkańcy są bardzo mili. Za 15 euro jesz jak król. A co najlepsze…”
„Żadnych komarów!”, piszczymy zgodnie.
Kostas uśmiecha się, pokazując mi zdjęcia ze swojej podróży.
„I nie spotkałem ani jednego greckiego turysty” – mówi. „Tylko obcokrajowcy.”
„Ja wiem! Ja wiem!” Odpowiadam. „Co jest z nami nie tak?”
Jego post na Facebooku wychwalający zalety górzystego lata był ryzykowny w kraju, w którym takie poglądy są równoznaczne z herezją.
Jednak ku jego zaskoczeniu odpowiedzi były w dużej mierze pozytywne. Stał się mało prawdopodobnym nawróconym i głosi cuda greckiego lata na dużych wysokościach każdemu, kto chce słuchać.
„Nie mówię, że spędzę cały sierpień w górach i nigdy nie będę kąpał się w morzu” – mówi. „Ale nie mogę odpocząć na wyspach. Jest tam tak gorąco, drogo i tłoczno, a jakość i usługi bardzo się pogorszyły. Wszystko w górach jest o wiele ładniejsze.”
Czy zatem widzi nadchodzącą zmianę?
„Wymagałoby to ogromnej zmiany mentalności” – zastanawia się Kostas. „Uważam jednak, że zmiany klimatyczne sprawią, że letnie wakacje na plaży staną się coraz bardziej nie do zniesienia, w związku z czym Grecy będą zmuszeni patrzeć w stronę gór”.
Tymczasem Spiros jest optymistą. „Grecy są coraz bardziej ciekawi swoich gór” – mówi. „Kiedy w latach 90. chodziłem na wędrówki po Olimpie, nigdy nie spotkałem innego Greka. Teraz widzę coraz więcej młodych Greków.
„W całym kraju powstają kluby turystyczne. Internet też bardzo pomógł. Więc rzeczy się dzieją. Ale to zajmie trochę czasu.
Czy to koniec greckiego lata?
W zielonej wiosce na obrzeżach Parku Narodowego Pindus wracam do hotelu po relaksującym dniu w górach. Trzymając w ramionach gorącą czekoladę, gdy deszcz bębni w szybę, włączam wiadomości i widzę, że Grecja znów płonie.
Z ukłuciem poczucia winy ocalałego wracam myślami do tego, co początkowo sprowadziło mnie, Kostasa i Spirosa w góry. To były sceny takie jak ta, raczej czynniki pchające niż przyciągające. Upał, tłumy – to wszystko nas zradykalizowało.
Szukaliśmy alternatywnego greckiego lata. Obawiam się, że za kilka lat będzie to jedyne greckie lato, jakie pozostało.