O nas
Kontakt

Ukraina „nie jest w pełni usatysfakcjonowana” nową umową zbożową UE, ale może ją wprowadzić, twierdzi minister rolnictwa

Laura Kowalczyk

Mykola Solskyi, Ukraine

Ukraina „nie jest w pełni usatysfakcjonowana” najnowszą umową zbożową uzgodnioną przez kraje UE, ale może ją wprowadzić, twierdzi minister rolnictwa tego kraju.

W kompromisie osiągniętym w środę wieczorem państwa członkowskie zgodziły się na zaostrzenie reżimu wolnego handlu z Ukrainą poprzez rozszerzenie listy „produktów wrażliwych”, które mogą podlegać cłom, która obejmuje obecnie drób, jaja, cukier, owies, kukurydzę i kaszę i miód.

Porozumienie zwiększa nadzór nad trendami rynkowymi, umożliwiając stosowanie „środków zaradczych” – niejasnego terminu otwierającego drzwi do wprowadzenia zakazów na szczeblu krajowym.

W sumie szacuje się, że poprawki spowodują, że Kijów straci dodatkowe 86 mln euro oprócz 240 mln euro przewidzianych w pierwotnej propozycji.

Jednak dla Mykoły Solskiego, ministra polityki rolnej i żywności Ukrainy, wieści nie są tak złe, jak mogłyby sugerować nagłówki gazet.

„To kompromis między wieloma krajami, w tym moim krajem, Ukrainą. Wszyscy rozumiemy, że to wyjątkowa sytuacja ze względu na wojnę, którą mamy obecnie” – powiedział Solskyi w wywiadzie dla TylkoGliwice.

„Szczerze mówiąc, oczywiście nie jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Chcielibyśmy innych warunków kontynuacji tej umowy. Ale jednocześnie chcemy podziękować za ponowne możliwości handlu” – dodał.

„Rozumiemy, że kiedy dyskutuje się o kompromisie, nikt nie może być w pełni usatysfakcjonowany. Zatem w tak trudnej sytuacji mniej więcej możliwe jest kontynuowanie handlu”.

Solskyi zgodził się z prognozą 330 mln euro strat gospodarczych dla kraju, ale zauważył, że „trudno” jest obliczyć dokładną kwotę ze względu na stale zmieniającą się trajektorię rosyjskiej agresji, która może jeszcze bardziej utrudnić możliwości handlowe kraju.

„Teraz jesteśmy w sytuacji wojennej. Nikt nie wie, co stanie się jutro” – powiedział.

Przez ostatni rok UE była pogrążona w burzliwej debacie na temat ukraińskich produktów rolnych, które blok zwolnił z ceł i kontyngentów, aby wesprzeć gospodarkę rozdartego wojną kraju. Specjalny system spotkał się z ostrym sprzeciwem rolników z Polski, Węgier, Słowacji, Rumunii i Bułgarii, którzy twierdzą, że towary te stanowią nieuczciwą konkurencję, obniżają ceny i zajmują zbyt dużo miejsca w magazynach.

Obecnie w Polsce, na Węgrzech i na Słowacji obowiązują jednostronne zakazy ograniczające przepływ ukraińskiego zboża, pomimo wielokrotnych apeli Brukseli i Kijowa.

„Sektor rolnictwa w większości krajów Europy zawsze był i będzie bardzo wrażliwy” – powiedział minister.

„Nie ma czasu na emocje”

Dyplomatyczne próby rozwiązania trwającego od roku sporu przynoszą jak dotąd mieszane rezultaty.

Polska pod rządami nowego rządu Donalda Tuska, polityka deklarującego się jako zdeklarowanego proeuropejczyka, utrzymała zakazy mające na celu powstrzymanie gniewu rolników i kierowców ciężarówek, którzy organizowali blokady wzdłuż granicy.

Warszawa wykazała chęć osiągnięcia trwałego rozwiązania z Kijowem i w czwartek obie strony odbyły spotkanie na wysokim szczeblu, które Solskij określił jako „poważne i uczciwe”, choć nie zapowiedziano przełomu.

Polscy urzędnicy zaproponowali system zezwoleń umożliwiający kontrolę przepływów rolnych i zasugerowali, że tranzyt ukraińskiej pszenicy i kukurydzy może zostać wstrzymany 1 kwietnia. Takie posunięcie byłoby bolesne dla Kijowa, gdyż Polska jest głównym szlakiem prowadzącym do Europy Zachodniej.

„Uważamy, że nie można zabronić tranzytu” – powiedział Solskij. „Rozumiemy, że wokół tych pytań pojawia się wiele emocji, ale to nie czas na emocje”.

Choć sprzeciw wobec ukraińskiej żywności skoncentrował się w Europie Wschodniej, ostatnie tygodnie pokazały zmianę w sposobie myślenia Francji, która w zeszłym roku dołączyła do listu potępiającego zakazy w Polsce, na Węgrzech i na Słowacji. Paryż ostrzega, że ​​zakłócenia na rynkach mogą osłabić poparcie społeczne dla Ukrainy i konieczne są bardziej zdecydowane działania.

W ostatnich negocjacjach w sprawie wolnego handlu Francja przyłączyła się do Polski, opowiadając się za jedną kluczową poprawką: automatyczne zabezpieczenie stosowania ceł na „produkty wrażliwe”, jeśli przekraczają one średni poziom z lat 2022–2023, musiało zostać przedłużone do 2021 r.

Dodając do równania rok przedwojenny, koalicja chciała obniżyć próg i ułatwić ściąganie ceł. Francja i Polska zażądały także dłuższej listy „produktów wrażliwych”, która obejmowałaby pszenicę, towar powszechnie sprzedawany.

„Rozumiemy rząd francuski, podobnie jak inne rządy, które znajdują się pod presją rolników” – powiedział Solskyi. „Francja jest krajem bardzo rolniczym. Mają tam wielu rolników. Są bardzo zainteresowani tym obszarem. Dlatego są bardzo wrażliwi w dyskusjach na temat drobiu i jaj”.

Osiągnięty w środę kompromis wykluczył pszenicę, ale przedłużył okres referencyjny do drugiego półrocza 2021 r., co stanowi połowę zwycięstwa obozu zwolenników ograniczeń.

„Nie sądzę, że stanie się to szybko” – powiedział minister o prawdopodobieństwie wprowadzenia ceł. „Oczywiście nie tego chcemy. Ale mamy znacznie większe możliwości”.

W trakcie wywiadu Solskyi wydawał się przekonany, że długotrwałe napięcia w rolnictwie zostaną ograniczone w 2024 r., gdy ukraińskie firmy będą stopniowo wracać na swoje „tradycyjne” rynki w Azji i Afryce, ograniczając w ten sposób handel z klientami europejskimi.

„Mamy wojnę i wszystko może się zmienić. Dlatego wszyscy chcą bardzo uważać na przepisy UE. Jednak moim zdaniem ryzyko jest znacznie mniejsze” – powiedział.

Zapytany, czy w nadchodzących miesiącach solidarność europejska z Ukrainą zmniejszy się, czy wzrośnie, Solskij odpowiedział: „Mam nadzieję, że przynajmniej na tym samym poziomie”.