O nas
Kontakt

Uzbrojenie kryzysu klimatycznego: jak ekstremiści i politycy polaryzują debatę

Laura Kowalczyk

Uzbrojenie kryzysu klimatycznego: jak ekstremiści i politycy polaryzują debatę

Gdy Wielka Brytania rozważa wycofywanie zielonych zobowiązań, pojawiają się obawy, że kwestie klimatyczne napędzają konfrontację kulturową i politykę tożsamości.

Zmiana klimatu po raz kolejny stała się gorącym tematem w Wielkiej Brytanii, ale z niewłaściwych powodów.

Pod koniec lipca rząd zatwierdził setki nowych licencji na ropę i gaz, zaproponowano „ponowne przemyślenie” polityki ograniczania zanieczyszczeń, a parlamentarzyści naciskają na rezygnację z zielonych zobowiązań.

Wydaje się, że wybory uzupełniające w okręgu wyborczym byłego premiera Borisa Johnsona zapoczątkowały zmianę po tym, jak kandydat Partii Konserwatywnej nazwał swój wyścig „referendum w sprawie ULEZ” (strefy ultra niskiej emisji). Skupienie się na przeciwstawianiu się londyńskiemu programowi redukcji zanieczyszczeń ledwo wygrało wyścig.

Teraz, gdy nawet politycy opozycji zaczynają ponownie oceniać swoje stanowisko w sprawie działań na rzecz klimatu, istnieją obawy, że do Wielkiej Brytanii dotarła klimatyczna „wojna kulturowa”.

Czym jest „wojna o klimat i kulturę”?

Wyrażenie „wojna klimatyczna i kulturowa” zaczęło pojawiać się w nagłówkach wiadomości i tweetach polityków w ostatnich tygodniach. Jest używany w celu przywołania tej zmiany w sposobie przedstawiania działań na rzecz klimatu.

Jennie King, ekspertka w zakresie zmieniających się trendów dezinformacji i dezinformacji klimatycznej, mówi, że wielu nie jest do końca pewnych, co mają na myśli, używając tego terminu.

„Masz teraz przestrzeń, w której tradycyjni negacjoniści lub opóźniacze klimatu łączą się ze znacznie szerszym i w dużej mierze zdecentralizowanym wszechświatem ekstremistów i ruchów spiskowych” – wyjaśnia szef badań i polityki klimatycznej w Instytucie Dialogu Strategicznego (ISD).

Pozostawia to otwartą przestrzeń dla „zawodowych aktorów dezinformacyjnych i handlarzy oburzeniem”.

Argumenty Deniera istnieją od bardzo dawna, ale kwestie klimatyczne w znacznie bardziej widoczny sposób wpływają na kulturową konfrontację i politykę tożsamości.

Jenny King

Kierownik Działu Badań i Polityki Klimatycznej w Instytucie Dialogu Strategicznego

Łączy się również z prawicowym ekosystemem medialnym, dodaje, w sposób, który niekoniecznie dotyczy istoty polityki dotyczącej zmian klimatu, ale bardziej tego, jak klimat jest symbolem większych, jednoczących tematów.

„Argumenty Deniera istnieją od bardzo dawna, ale kwestie klimatyczne w znacznie bardziej widoczny sposób wpływają na kulturową konfrontację i politykę tożsamości”.

REUTERS/Toby Melville/Zdjęcie z pliku
Londyńska strefa ultra niskiej emisji stała się punktem zapalnym w debacie klimatycznej.

Kwestie takie jak kryzys kosztów życia, inwazja Rosji na Ukrainę i wolność osobista są wciągane do debaty. Playbook argumentów to taki, który był widziany wcześniej.

Podobnie jak podczas COVID-19, King mówi, że zmiana klimatu stała się „nowym tyglem”, w którym wcześniej różne ruchy i aktorzy znaleźli wspólną przyczynę. Traumy związanej z ogromnymi globalnymi wydarzeniami, takimi jak pandemia, nie można zlekceważyć.

Te wstrząsy sejsmiczne w naszych systemach społecznych i ekonomicznych wstrząsają poczuciem bezpieczeństwa ludzi o przyszłość i ich zdolnością do dbania o siebie lub swoje rodziny.

„Istnieją bardzo autentyczne obawy i żale, które leżą u podstaw tej traumy” – mówi King.

„Ale te traumy bardzo łatwo można wykorzystać, wykorzystać i skierować w stronę opozycji w wielu różnych kwestiach”.

Wykorzystanie luki między opinią publiczną a działaniami na rzecz klimatu

Szereg kwestii związanych z polityką publiczną padło ofiarą tej dynamiki.

Lokalne kwestie, podobnie jak ULEZ w wyborach uzupełniających w Uxbridge i South Ruislip, są bardziej podatne na „bardzo emocjonalne, częściowo konspiracyjne ataki”, mówi King. Stały się piorunochronem dla ludzi, którzy chcą rozmawiać o „zielonej tyranii” i swobodach obywatelskich.

Wiele z tych krytycznych uwag opiera się na autentycznych obawach ludzi dotyczących bieżących problemów społecznych. Pojawiły się narracje dotyczące polityki klimatycznej, która kosztuje zbyt wiele lub jest zbyt trudna do wdrożenia.

Franka Augsteina/AP
Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak zasugerował złagodzenie polityki klimatycznej.

Grupa konserwatywnych polityków wezwała niedawno premiera do ponownego przemyślenia zobowiązań klimatycznych rządu, a poseł Sir Jacob Rees-Mogg twierdzi, że są one „niepopularne” i „drogie”.

Nawet premier Rishi Sunak zasugerował teraz złagodzenie polityki, mówiąc, że środki muszą być „proporcjonalne i pragmatyczne” bez zwiększania „kłopotów” lub kosztów dla gospodarstw domowych. Premier bronił zgody na nowe koncesje na ropę i gaz argumentując, że bezpieczeństwo energetyczne jest ważne po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Brytyjska opinia publiczna jest coraz bardziej zaniepokojona zmianami klimatycznymi

Większość brytyjskiej opinii publicznej jest nadal zaniepokojona skutkami zmian klimatycznych. Niedawna ankieta przeprowadzona przez Ipsos wykazała, że ​​jeden na czterech Brytyjczyków uważa to za ważną kwestię dla kraju – najwyższy poziom od czasu COP26 w Glasgow w 2021 roku.

Naukowcy twierdzą, że prawdopodobną przyczyną są ostatnie doniesienia o pożarach lasów i ekstremalnych temperaturach zakłócających wakacje.

Gdzie i kogo pytasz, też ma znaczenie. Transport for London stwierdził w maju tego roku, że niewielka większość londyńczyków opowiada się za ULEZ, podczas gdy sondaże w całej Wielkiej Brytanii wykazały coś przeciwnego.

Poparcie zostało podzielone według linii politycznych, a wyborcy Partii Pracy, Liberalnych Demokratów i Partii Zielonych znacznie częściej opowiadają się za strefami czystego powietrza.

„To, co naprawdę wysuwa się w tej chwili na pierwszy plan w rozmowach, to to, jak łatwo jest wykorzystać lukę między aprobatą opinii publicznej i uznaniem konieczności działań na rzecz klimatu a rzeczywistą możliwością zaproponowania i wdrożenia ambitnej platformy politycznej” – dodaje King.

Nazywanie grup klimatycznych „ekstremistami” może mieć poważne konsekwencje

Gdy Wielka Brytania zbliża się do następnych wyborów powszechnych, wydaje się, że kryzys klimatyczny stanie się kolejnym tematem zbrojeniowym.

To, co jest szczególnie niepokojące dla organizacji takich jak ISD, to sposób, w jaki dyskusja na temat działań na rzecz klimatu została dokooptowana przez tych, którzy chcą podzielić ją na grupy „pro-wolności” i „anty-wolności”.

„Podejrzewam również, że retoryka wokół tak zwanego ekoekstremizmu będzie coraz bardziej gorączkowa” – mówi King. Uważa, że ​​ta zmiana języka może szybko stać się niebezpieczna.

Kiedy ISD używa terminów takich jak „eko-ekstremizm”, oznacza to coś konkretnego i konkretnego. Na przykład ruch neonazistowski, który uzasadnia swój supremacyjny światopogląd przez pryzmat środowiska.

„To, co nie jest eko-ekstremizmem, przynajmniej z definicyjnego punktu widzenia, to ruchy, które wykorzystują formy obywatelskiego nieposłuszeństwa, aby opowiadać się za działaniami klimatycznymi na ulicach Wielkiej Brytanii” – wyjaśnia.

Zdjęcie AP/Kirsty Wigglesworth
Skuci w kajdanki działacze grupy Just Stop Oil leżą na drodze, gdy zostają aresztowani po tym, jak zablokowali drogę w Londynie.

Kluczowym elementem podręcznika dezinformacji jest „inne” określone grupy społeczne – wyróżnianie ich poprzez przypisywanie negatywnych cech. Choć może się to wydawać trywialne, używanie tego rodzaju języka przeciwko ruchom ekologicznym pomaga wbić klin między członków społeczeństwa.

King mówi, że dyskusje na temat tego, czy rzucanie farbą na budynek lub przyklejanie się do drogi jest właściwe, są w porządku, ale etykietowanie tych grup jako „ekstremistów” ma poważne implikacje.

Rysowanie powiązań między problemami społecznymi a protestującymi ludźmi może doprowadzić do eskalacji przemocy. Rośnie napięcie i pojawiają się niebezpieczne argumenty, takie jak usprawiedliwianie przejechania demonstrantów samochodami.

Widzieliśmy już, jak to się dzieje, gdy kierowca ciężarówki pchał, ciągnął i prawie potrącił protestującego Last Generation w Niemczech w lipcu. Filmy z incydentu zamieszczone w Internecie zgromadziły setki komentarzy i postów, w których kierowca chwalił się za jego czyny.

King zwraca uwagę, że zawsze warto podkreślić, kiedy ludzie, którzy używają tej zapalnej terminologii, mają powiązania, które mogą zdyskredytować ich pozycję.

„Nie będzie tak w każdym przypadku, ale tam, gdzie jest poseł używający tego języka, który również, nie wiem, zasiada w zarządzie jednego z tych think tanków, które otrzymują fundusze na paliw kopalnych i przemysłu”, mówi, „nie wydaje mi się, aby kiedykolwiek zwracanie uwagi na te skojarzenia miało jakąkolwiek wartość”.

Ostatecznie w tej polaryzacji traci się zdolność do prowadzenia trzeźwych i szczerych rozmów na temat przejścia do zera netto. Istotne debaty między obywatelami a wybranymi urzędnikami zostają wciągnięte w tę wysoce dzielącą przestrzeń i wszyscy przegrywają.

„(To) nie ma nic wspólnego z treścią polityki i dotyczy tylko tego, kto powinien lub nie powinien być zaangażowany w rozmowę” – wyjaśnia King.