O nas
Kontakt

Walczący ukraiński rolnik opowiada o swojej walce o utrzymanie się na rynku

Laura Kowalczyk

Walczący ukraiński rolnik opowiada o swojej walce o utrzymanie się na rynku

Decyzja Rosji o wyjściu z umowy zbożowej pozostawia tysiące rolników liczących koszty próby wyżywienia większej części świata.

Wiktor Cwyk zebrał w tym miesiącu 4800 ton pszenicy, ale po tym, jak Rosja wycofała się z umowy, która umożliwiła Ukrainie wysyłanie zboża na cały świat, nie ma pojęcia, dokąd trafią jego produkty. Albo jak przetrwa jego ukochana farma.

Cwyk, który zwykle eksportował do 90% swoich zbiorów z południowego portu w Odessie, stoi w obliczu kryzysu: jego plony są o 20% wyższe w porównaniu z ubiegłym rokiem, co byłoby dobrodziejstwem dla pokoju.

Jednak podczas wojny wygórowane koszty logistyki i blokada portów przez Rosję sprawiły, że transport zboża był dla niego zbyt kosztowny.

Cwyk jest jednym z tysięcy ukraińskich rolników stojących przed podobnym dylematem.

„To zbyt bolesne, by o tym mówić” – powiedział 67-latek zapytany, jak wyobraża sobie przyszłość.

W zeszłym miesiącu Rosja wycofała się z umowy wynegocjowanej przez ONZ i Turcję w celu zapewnienia ochrony statkom przewożącym ukraińskie zboże przez Morze Czarne.

Od tego czasu Moskwa zintensyfikowała ataki na ukraińskie porty i infrastrukturę zbożową, podczas gdy Ukraina uderzyła w jeden z własnych portów Rosji, doprowadzając ceny pszenicy i kukurydzy do zygzaka na światowych rynkach.

Podczas gdy kraje naciskają na przywrócenie umowy zbożowej, a walki na Morzu Czarnym nasilają się, ukraińscy rolnicy zastanawiają się, jak utrzymają się na rynku i zapewnią żywność potrzebną ludziom w krajach rozwijających się, które walczą z głodem.

Tsvyk nie wie, co zrobi ze swoimi żniwami ani jak będzie nadal płacił swoim 77 pracownikom.

„Co mogę czuć w tej sytuacji? To wielki smutek dla wszystkich” – powiedział.

Jego rozległe gospodarstwo w Szurówce, 120 kilometrów od Kijowa, produkuje nie tylko pszenicę, ale także kozie sery i soki.

Podczas gdy czterech pracowników Tsvyka wyjechało, by dołączyć do walki, ci, którzy pozostali, zebrali i zgromadzili jego pszenicę, a teraz zasiewają jego wiele akrów ziemi, przygotowując się do następnego sezonu.

Posmak niepewności wisi ciężko. Zboże jest głównym źródłem dochodów farmy, a obecnie zablokowany port w Odessie był kluczową bramą do handlu ze światem.

AP Photo/Efrem Łukacki
Wiktor Cwik z pszenicą w spichlerzu.

Mówi, że produkty Tsvyka dotarły aż do Indii i dotkniętych biedą krajów Afryki Północnej. Teraz, gdy jedynymi innymi opcjami są droższe drogi, koleje i trasy rzeczne przez Europę, które wywołały sprzeciw ze strony sąsiednich krajów, jego zboże prawdopodobnie będzie zalegać w magazynach, co będzie go kosztować dziesiątki tysięcy euro strat.

W zeszłym roku Tsvykowi zostało 1500 ton zboża, którego nie był w stanie sprzedać. W tym roku boi się, że może nie być w stanie sprzedać żadnego. Oznacza to, że wielu rolników po prostu nie sieje tak dużo: produkcja kukurydzy i pszenicy na zależnej od rolnictwa Ukrainie spadła w tym roku o prawie 40% w porównaniu z poziomem przedwojennym, twierdzą analitycy.

Gwałtowny wzrost kosztów transportu pszenicy obniżył dochody Tsvyka w zeszłym roku. Każdy etap łańcucha dostaw podrożał ze względu na ryzyko związane z wojną, co skłoniło niektórych rolników do zwrócenia się ku innym produktom, takim jak olej słonecznikowy, aby wycisnąć trochę zysku.

Oleksandr Sivogorlo, zaufany agronom Cvyka, powiedział, że zysk czy brak zysku, ziemi nie można zaniedbać.

„Istnieje kilka ograniczonych tras (na eksport) przez Dunaj (rzekę), ale są one bardzo ograniczone” – powiedział Sivogorlo. Ponadto Rosja obrała sobie za cel ukraińskie porty na Dunaju, wzbudzając niepewność co do ich wykorzystania.

Powiedział, że gospodarstwo prowadzi programy barterowe z dostawcami, w ramach których część ich plonów jest wymieniana na lepszy nawóz, aby w przyszłym roku wyprodukować pszenicę wyższej jakości.

Tsvyk będzie również wytwarzał różne produkty, które wie, że może sprzedawać bez ponoszenia wygórowanych kosztów, takie jak olej słonecznikowy i rzepakowy, i zmniejszy swoją zależność od eksportu zboża.

„Pokrywamy nasze straty tymi produktami” – powiedział Sivogorlo. „A co będzie z naszymi uprawami pszenicy – ​​trudno w tej chwili powiedzieć, wszystko zależy od eksportu”.

Są to strategie, do których Tsvyk uciekał się w czasach desperacji, aby utrzymać farmę na powierzchni. Ale nie spodziewa się zysku — wyjście na zero to najlepsze, na co może liczyć.

Nawet to jest lepsze niż inni rolnicy, których zna, którzy w tym roku tracą pieniądze.