Zabójstwo 17-latka przez policjanta na przedmieściach Paryża w czerwcu wywołało we Francji masową przemoc i ogólnokrajowe zamieszki. TylkoGliwice Witness udaje się do najbiedniejszych dzielnic Francji, aby odkryć źródła zamieszek.
Francja wciąż nosi blizny po ponad pięciu nocach gwałtownych zamieszek w czerwcu, wywołanych zabójstwem Nahela, 17-letniego chłopca algierskiego pochodzenia, dokonanego przez funkcjonariusza policji. Ale co kryje się za gniewem francuskich przedmieść?
W najnowszym odcinku TylkoGliwice Witness nasza reporterka Monica Pinna udała się w poszukiwaniu odpowiedzi na przedmieścia lub tak zwane „banlieues” poza południowo-wschodnim miastem Francji, Lyonem.
Les Minguettes to jedna z 1500 dzielnic o wysokim priorytecie we Francji. Prawie pięć i pół miliona ludzi mieszka na obszarach o niskich dochodach, takich jak ten, położonych w Vénissieux, na południowy wschód od Lyonu.
Wiele osób mieszkających na przedmieściach w niekorzystnej sytuacji to imigranci lub obywatele Francji w trzecim lub czwartym pokoleniu. Mieszkańcy są tam trzy razy biedniejsi niż w pozostałej części kraju, a bezrobocie szerzy się, zwłaszcza wśród młodych.
Przestępczość związana z narkotykami na francuskich przedmieściach jest wyższa niż średnia krajowa i doprowadziła do większego braku bezpieczeństwa dla każdego, kto tam mieszka.
Problemem stały się relacje między mieszkańcami a policją.
„Kontrolują mnie trzy lub cztery razy dziennie. Kiedy pytamy ich dlaczego, odpowiadają:„ Zamknij się i stań twarzą do ściany ”. Bili nas i rzucali w nas gazem łzawiącym” – mówi jeden z nastolatków z Les Minguettes.
„Boimy się tego, co dzieje się wokół nas” – ujawnia mama dwójki dzieci, która zgodziła się spotkać ze mną na miejscowym placu zabaw.
„Boimy się policji. Sprawiają, że czujemy się niepewnie, kiedy rzucają w nas gaz łzawiący, tak po prostu, w ogródku dla dzieci. Nie ma dialogu. To walka o władzę” – dodaje.
We Francji rośnie liczba domniemanych ofiar policyjnej przemocy. Po śmierci Nahela Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała Francję do „poważnego zajęcia się głębokimi kwestiami rasizmu i dyskryminacji w organach ścigania”.
Badanie wykazało, że czarnoskórzy lub młodzi mężczyźni postrzegani jako pochodzący z Afryki Północnej są 20 razy bardziej narażeni na kontrole przez policję niż reszta populacji.
Jednak policyjne związki zawodowe i rząd systematycznie zaprzeczają oskarżeniom o rasizm, a zamiast tego zwracają uwagę na rosnące wyzwania, przed którymi stoją funkcjonariusze policji.
„Obecnie policja nie może zatrzymać się i porozmawiać w tych miejscach, to zbyt niebezpieczne. Zostaniemy zaatakowani” – mówi Sébastien Gendraud ze związku zawodowego policji UNITE. „Brakuje nam zasobów, mamy za mało personelu i brakuje nam odpowiedniego szkolenia” – dodał.
Azouz Begag, socjolog i były francuski minister ds. równych szans, odrzuca jednak związek między pochodzeniem etnicznym a przestępczością.
Mówi, że ważne jest, aby wziąć pod uwagę czynniki społeczno-ekonomiczne, nawet jeśli inni mogą „nie chcieć o tym słyszeć”.
„To czysty rasizm” – podsumowuje Azouz.