Dlaczego będzie mi brakować reżysera „Egzorcysty”.
W poniedziałkowe wieczory współorganizuję quiz pubowy.
Wychodzę z pracy punktualnie, zamiast brać absurdalne nadgodziny, do których przywykłem, i zazwyczaj kończę każdy tydzień z czystą głową. Widzisz, mamy aktualny i raczej ponury żart, że śmierć gwiazd ogłaszana jest zwykle w piątkowy wieczór, tuż przed rozpoczęciem weekendu. To klątwa piątkowego wieczoru.
Był to jednak początek tygodnia, więc nie ma się czym martwić.
Jakże się myliłem.
Kiedy zaczynam popijać drinka w pubie, zanim przełączę się w tryb gospodarza, nadchodzi wiadomość: William Friedkin zmarł w wieku 87 lat.
Słodki Pazuzu, to bolało.
Wpływowy reżyser, który stoi za zdobywcą Oscara Połączenie francuskiei kultowe filmy, takie jak Czarownik I Rejs był częścią ruchu New Hollywood w latach 70. i był prawdziwym indywidualistą, jeśli w ogóle taki istniał.
Ale przede wszystkim był reżyserem Egzorcysta.
Zacząłem po cichu przeklinać dziennikarza TylkoGliwice, który miał napisać jego nekrolog, bo ten koncert powinien być mój. Egzorcysta to jeden z moich ulubionych filmów wszechczasów, jeśli nie ten, który zajmuje pierwsze miejsce. To film, który według mnie zapoczątkował moje trwające całe życie uznanie (czytaj: obsesję) na punkcie gatunku horroru. Odkąd pierwszy raz go zobaczyłem, gdy miałem 11 lat, ściskając poduszkę, jakby od tego zależało moje życie, i z zawrotami głowy, nie mogąc uwierzyć, że ściągam na rodziców, oglądając film, na który byłem wtedy zdecydowanie za młody ( nie wiedzieli, że VHS z Mechaniczna Pomarańcza wpadł w moje chętne ręce kilka tygodni wcześniej), zostałem uzależniony. Pozostało to ze mną do dziś, zakopane pod moją skórą i stanowi film, który mogę oglądać niezliczoną ilość razy i wracać do niego z nowym uznaniem.
Widziałem go po raz drugi w wieku 14 lat, tym razem w kinie. Wydali nieoszlifowaną wersję z okazji 25. rocznicy i nic mnie nie mogło powstrzymać. Tego dnia opuściłem zajęcia na kilka godzin, aby zdążyć na spotkanie z moim przyjacielem Simonem, który nigdy wcześniej tego nie widział. To był mój pierwszy raz na nartach, co przez wiele lat ukrywałam przed mamą.
Doskonale pamiętam plakat przed wejściem do kina (które miało dość luźną politykę dotyczącą ograniczeń wiekowych) i prąd płynął w moich żyłach, nielegalny rodzaj podniecenia, które w jakiś sposób odbiegało od centralnego obrazu tego niesamowitego światła wpadającego przez okno pokoju młodej Regan MacNeil.
Do dziś jest to jeden z momentów, w których najbardziej gorączkowo ożywiałam się na pójściu do kina.
Byłem oczarowany. Doświadczenie to zostało wzmocnione nie tylko dzięki większemu obrazowi i lepszemu dźwiękowi, ale także dlatego, że przeżywałem je zastępczo poprzez przerażone krzyki i wstrząsy Simona. Kiedy pojawiły się napisy końcowe, siedziałem tam, nie mogąc się ruszyć.
To była czysta magia filmu.
Kiedy ludzie pytają mnie, jaki jest mój ulubiony film, od razu trafiam w dziesiątkę i zazwyczaj spotykam się z dziwnymi spojrzeniami – głównie dlatego, że film został kulturowo zapisany jako ten, w którym opętana przez demona głowa obraca się o 360° i zielone wymiociny . Ale to coś znacznie więcej. Osadzając fantastyczne, demoniczne opętanie młodej dziewczyny w ramach nieco przyziemnego i bezpiecznego amerykańskiego życia, Friedkin opowiedział historię o odwiecznej walce dobra ze złem, historię kwestionowanej wiary, smutku i matki walczącej za duszę swojego dziecka.
Najwspanialszy film wszechczasów? Z pewnością jest to dla mnie najwspanialszy horror wszechczasów, który nauczył mnie, jak ważny jest gatunek afirmujący życie i że bezsensowne straszenie nie jest czymś tylko dla gore ogarów. To pozytywne i oczyszczające doświadczenie, które może mieć wyjątkowo podnoszący na duchu efekt.
Gdyby ktoś patrzył Egzorcysta po raz pierwszy założę się, że byliby zaskoczeni niekonwencjonalnym podejściem do horroru, jego intymnością i tym, jak wykracza daleko poza graficzny język i wymiotowanie grochówką. To mistrzowskie zajęcia z aktorstwa i kręcenia filmów, podczas których wszyscy są na szczycie swoich umiejętności. Zawiera najbardziej niepokojące scenerie, sztuczki z kamerą i efekty dźwiękowe. I tak, jest przerażający – ale nie zawsze w miejscach, których można się spodziewać.
Wciąż jestem oszołomiony obrazem lewitującej młodej Regan, której przerażająco skuteczne efekty praktyczne nadal utrzymują się do dziś. Wciąż drżę, gdy pojawiają się „podprogowe” przebłyski, odsłaniające twarz demona południowo-zachodniego wiatru Pazuzu. Ale co najważniejsze, żaden z najstraszniejszych momentów filmu nie został wykorzystany przez Friedkina bezinteresownie. Zamiast być szokującym dla samego szoku, każdy szczegół, każdy dźwięk, każdy scenografię są niezbędne dla rozwoju historii i jej wpływu.
Elementy, które najbardziej mnie prześladują, to ksiądz Damien Karras walczący ze swoimi osobistymi demonami, objawiającymi się poczuciem winy za los swojej starzejącej się matki; rozbrajająco delikatny sposób, w jaki Lankester Merrin mówi matce Regan, Chrisowi MacNielowi, jak piękne imię nosi jej córka, zanim poznała opętane dziecko; i ta scena w metrze, gdzie bezdomny i były ministrant pyta ojca Karrasa, czy może oszczędzić mu trochę drobnych. Jego wersety powtarzają się później w filmie Pazuzu, ujawniając, że chociaż chrześcijaństwo chce, abyśmy wierzyli, że wszechmiłujące oko Pana jest zawsze na nas skierowane, to samo jest z okiem diabła. Jego podstępna wszechmoc jest zawsze obecna, że gdy ta scena pojawia się w mojej głowie, gdy piszę te słowa, każdy włos na moim ciele staje na baczność.
Moja obsesja na punkcie Egzortyk stale się rozwija i będzie to kontynuować. Narastało, gdy dowiedziałem się, że wywołało masową histerię publiczną, gdy ukazało się 26 grudnia 1973 r., co doprowadziło mnie do przeczytania książki o Szatanicznej Panice (nie mogę wystarczająco polecić wspaniałej książki „Satanic Panic: Pop Cultural Paranoia in the 1980s Kier-La Janisse) i historia cenzury filmowej. Kościół katolicki próbował nawet zakazać tego filmu, ale panowała panika na temat tego, jak niegodziwy jest on dla dzieci.
Nawet lepiej. No dalej.
A ponieważ w grudniu film będzie obchodził 50. rocznicę powstania, nie mogę zaprzeczyć, że serce mi pęka na myśl, że nie będę mógł po raz drugi przeprowadzić wywiadu z Williamem Friedkinem.
Zawsze będę pamiętał spotkanie z nim na Festiwalu Filmowym w Wenecji w 2017 roku i przeprowadzenie z nim wywiadu w tym samym roku. Do dziś jestem chyba najbliżej zachwytu gwiazdą. Był niezwykle hojnym rozmówcą, miłym człowiekiem, któremu nie przeszkadzało, że podczas wywiadu miałem na sobie koszulkę z egzorcystą – ten żałosny szczegół, który później przeklinałem, bo musiałem wyglądać jak wściekły fanboy. Po zakończeniu wywiadu serdecznie uścisnął mi dłoń, podziękował za rozmowę, wskazał na moją koszulkę i powiedział: „Uwielbiam swoją pracę”.
To powinno być moje zdanie.
Nie zdziwisz się, gdy przeczytasz, że przygotowując się dziś rano do pracy, wyciągnąłem tę samą koszulkę i noszę ją z dumą dzisiaj przez wszystkie dni.
Nie spotkam więcej Williama Friedkina, ale jestem wdzięczny, że tak się stało.
Jego ostatni film, Sąd wojenny w sprawie buntu Caine’aktórego premiera odbędzie się na nadchodzącym Festiwalu Filmowym w Wenecji, podobnie jak kopia z okazji 50. rocznicy Egzorcysta.
Postaram się stanąć w pierwszym rzędzie w obu przypadkach, po cichu dziękując zmarłemu reżyserowi za to, że dał mi tak wiele przez te lata i za to, że w dalszym ciągu budzi podziw nie tylko dla gatunku kina, ale dla rzemiosła, które nadal jest tam najbliższe magii Jest.
Celem Pazuzu mogło być „doprowadzenie nas do rozpaczy”. William Friedkin postąpił zupełnie odwrotnie.
Dziękuję, mistrzu.