Narracja tych, którzy nie chcą sobie wyobrazić przyszłości, w której kryptowaluty będą integralną częścią systemu finansowego, wydaje się obecnie wymuszona, egoistyczna, a nawet fanatyczna – pisze Silvina Moschini.
Nie ma nic bardziej szkodliwego dla przyjęcia kryptowalut niż „nie-coinerzy” – zaprzeczający, którzy odmawiają zakupu systemu i prorokują, że branża jest skazana na porażkę.
Na szczęście wydaje się, że ci „sceptycy” to gatunek wymierający, a wątpiący stają się coraz mniej podejrzliwi.
Dwa lata temu w artykule opublikowanym w magazynie Vice opisano, że „nie-coiner” był obraźliwym terminem w świecie kryptowalut, używanym do opisania każdego, kto wyśmiewa ekosystem, mówiąc takie rzeczy jak: „to bańka, która wkrótce pęknie”, „ to nie są prawdziwe pieniądze” albo jest „dziko anarchiczną, nieuregulowaną formą kapitalizmu finansowego Dzikiego Zachodu” – czymś, co prędzej czy później upadnie.
Chociaż „antycoinery” mogły być bardziej odpowiednią nazwą, jasne jest, że pomimo całego sceptycyzmu nie wpłynęło to na trendy adopcyjne.
Wręcz przeciwnie, w 2023 roku liczba użytkowników kryptowalut wzrosła o 34%, z 432 do 580 milionów na całym świecie.
Tymczasem w miarę jak coraz więcej rządów na całym świecie zaczyna uznawać kryptowaluty za „prawdziwe” pieniądze, pesymistyczne prognozy nocoinerów wydają się coraz mniej wiarygodne.
Tylko w zeszłym roku ponad 40 krajów rozpoczęło dyskusję na temat wprowadzenia ram prawnych uwzględniających waluty cyfrowe.
Nie-coinerzy – czy potencjalni przyszli użytkownicy?
Mając to na uwadze, narracja tych, którzy nie chcą sobie wyobrazić przyszłości, w której kryptowaluty będą integralną częścią systemu finansowego, wydaje się obecnie wymuszona, egoistyczna, a nawet fanatyczna.
Ale w każdym razie mówimy tylko o zdecydowanej mniejszości.
Co ciekawe, w 2024 r. termin „no-coiner” nie wydaje się już synonimem odrzucenia, ale jest obecnie kojarzony z potencjalnymi użytkownikami.
Zamiast całkowicie nie ufać kryptowalutom jako technologii, nowi nie-coinerzy to ludzie, którzy najwyraźniej nie znaleźli jeszcze konkretnego zastosowania walut cyfrowych w swoich własnych projektach finansowych.
Ale to zbyt zaczyna się zmieniać.
Morgan Stanley, jedna z najważniejszych firm doradczych finansowych na świecie, przewidziała, że kryptowaluty zaburzą światowy system finansowy w 2024 roku.
Firma doradcza wskazała, że kapitalizacja rynkowa Bitcoina „…już dorównuje PKB głównych gospodarek”, takich jak Szwajcaria, oraz że zarówno monety typu stablecoin, jak i wzrost liczby walut cyfrowych Banku Centralnego (CBDC) całkowicie zmieniają kształt globalnych finansów.
Przewiduje nowy porządek finansowy, w którym waluty cyfrowe będą częścią głównego nurtu. Wiele osób nie zajmujących się monetami obserwuje tę transformację z mieszaniną ulgi i optymizmu.
Świat kryptowalut staje się mniej mroczny niż wcześniej, a „Dziki Zachód” stopniowo zostaje oswojony.
Dokąd stąd pójdziemy?
Wierzę, że dawni nie-coinerzy faktycznie, jak na ironię, przyczynią się do tego, aby rok 2024 był dobrym rokiem dla kryptowalut.
Sceptycyzm i ostrożność, jaką wykazywali wobec walut cyfrowych, które dwa lata temu utrudniały ich rozwój, topnieją. Tymczasem środki takie jak zatwierdzanie funduszy ETF Bitcoin odnawiają zaufanie i entuzjazm dla ekosystemu.
Patrząc w przyszłość, dylematem nie będzie już to, czy inwestować w kryptowaluty, czy nie, ale raczej, które wybrać i w jakim celu.
Wierzę, że przyszłość kryptowaluty będzie związana z organizacjami raportującymi publicznie, wspieranymi aktywami, które tworzą wartość i lepsze doświadczenia dla swoich posiadaczy monet.
W przypadku wszelkiego rodzaju „coinerów” w naszych rękach leży stworzenie trwałych zmian w celu demokratyzacji tworzenia bogactwa i odniesienia sukcesu w gospodarce „Crypto 2.0”.