W Chorwacji odbędą się wybory parlamentarne 17 kwietnia, ogłosił w piątek prezydent Zoran Milanović.
W czwartek rozwiązano parlament kraju, torując drogę do konkursu. Wszyscy ze 143 prawodawców obecnych na sesji głosowali za tym posunięciem.
W ostatnich miesiącach rząd premiera Andreja Plenkovicia stał w obliczu demonstracji pod przewodnictwem lewicowej opozycji, która domagała się przedterminowych wyborów. Plenković – stojący na czele chorwackiego rządu od 2016 roku – i jego centroprawicowa partia Chorwacka Unia Demokratyczna (HDZ) są oskarżani o korupcję przez opozycję, w tym przez samego prezydenta.
„Andrej Plenković jest głównym obrońcą przestępczości i korupcji” – powiedział Milanović w lutym, po tym, jak kontrowersyjne powołanie prokuratora generalnego kraju wywołało zamieszanie. Prezydent powiedział, że celem Plenkovicia jest „ukrycie lub wymazanie wszelkich śladów korupcji, przestępczości i faworyzowania partyjno-politycznego, prowadzących do byłych i obecnych urzędników jego rządu”.
Plenković, który jako premier ustala program narodowy i może mianować urzędników gabinetu, nalegał, aby Ivan Turudić – oskarżony o powiązania z osobami podejrzanymi o korupcję – otrzymał to stanowisko. W środę Turudić złożył zaprzysiężenie na prokuratora generalnego.
Peđa Grbin, szef Partii Socjaldemokratycznej, w zeszłym miesiącu skrytykował wybór, który jego zdaniem „wbija ostatni gwóźdź do trumny” sprawiedliwości.
Plenković zaprzeczył zarzutom o popełnienie przestępstwa.
Kwietniowe wybory parlamentarne rozpoczną w Chorwacji coś, co zostało nazwane „superwyborczym rokiem”. Po wyborach europejskich w czerwcu Chorwaci będą głosować także w wyborach prezydenckich jeszcze w tym roku.
Choć prezydent ma prawo proponować poprawki do konstytucji i zwoływać nadzwyczajne posiedzenia parlamentu, większość jego uprawnień ma charakter w dużej mierze ceremonialny.
W najbliższy piątek Partia Socjaldemokratyczna ujawniła, że jej kandydatem na premiera będzie obecny prezydent Milanović. Milanović krótko wygłosił przemówienie i stwierdził, że czuje potrzebę kandydowania ze względu na „narzucenie pewnego Turudicia”.
„To nie ostatnia kropla, to wiadro, które wylało szambo wszystkich nieczystości, które od lat dławią nasz kraj” – narzekał.