Cywilne ekipy ratownicze zamieniły nieczynny zbiornik na wodę w schron przeciwbombowy.
Z zaimprowizowanego schronu przeciwbombowego w nieczynnym zbiorniku na wodę strażacy ze Stepnohirska wychodzą pod ostrzałem, by ratować cywilów uwikłanych w wojnę Rosji z Ukrainą.
W ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy musieli przystosować się do niebezpieczeństw wojny i potrzeb lokalnej społeczności.
Rok temu ratowali ludzi, którzy desperacko próbowali uciec przed ostrzałem osiedli na linii frontu, holując samochody po drogach, które były prawie nieprzejezdne przez błoto i muszle.
Pracując na tzw. „Drodze Życia”, którą ewakuowano ludzi, niemal codziennie trafiali pod ostrzał wroga.
W grudniu ubiegłego roku wojsko rosyjskie zablokowało wyjście z Wasyliwki dla ludności cywilnej. Ratownicy zmienili taktykę. Dziś ich głównym zadaniem jest eliminowanie skutków ostrzału wroga w osadach frontowych.
Od początku wojny dwóch członków zespołu zginęło na służbie. Wspomnienia dni, w których wyciągali konwoje pojazdów z błota przed ucieczką cywilów, są wciąż żywe.
Roman Ponomariow, komendant straży pożarnej wsi Stepnohirsk, powiedział: „Uderzył w nas nie tylko czołg, ale także samoloty i moździerze. Widzieliśmy tam wszystko, ale zanim będziesz ciągnął samochód lub autobus z ludźmi, nie zamierzasz się poddać.
” Zdajesz sobie sprawę, że musisz ciągnąć, bo za tobą jest kolejna kolumna. Jest 20-30 samochodów i w tym czasie mogą się gdzieś schować. A ty jedziesz, zdajesz sobie sprawę, że jeśli się zatrzymasz, jesteś celem.