O nas
Kontakt

Polski rząd wznieca kampanię nienawiści wobec reżysera w związku z filmem o imigrantach

Laura Kowalczyk

Polski rząd wznieca kampanię nienawiści wobec reżysera w związku z filmem o imigrantach

W obliczu zbliżających się wyborów 15 października za atakami partii rządzącej na Agnieszkę Holland kryje się wiele czynników politycznych.

WARSZAWA — rządząca w Polsce partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) rozpoczęła jadowitą kampanię przeciwko uznanej reżyserce Agnieszce Holland za nakręcenie wstrząsającego filmu, który koncentruje się na tym, jak Polska traktuje – i maltretuje – migrantów próbujących przekroczyć granicę z Białorusią.

W gorączkowej atmosferze przedwyborczej Holandia spotkała się z takim atakiem obelg ze strony lidera PiS (i de facto władcy Polski) Jarosława Kaczyńskiego, prezydenta, premiera, ministra sprawiedliwości i innych urzędników wyższego szczebla, że ​​płaci firmie ochroniarskiej Chroń ją. W jednym z bardziej zjadliwych ataków prezydent Andrzej Duda określił jej film jako „antypolski”. Następnie zacytował protestujący związek zawodowy straży granicznej, który potępił osoby obecne na filmie, używając hasła ruchu oporu z czasów II wojny światowej skierowanego przeciwko Polakom, którzy chodzili na nazistowskie filmy propagandowe: „W kinach siedzą tylko świnie”.

„Nie boję się, ale też nie jestem głupia” – Holland powiedziała TylkoGliwice, odnosząc się do swojej potrzeby ochrony. „Podsycają nienawiść i zawsze może znaleźć się ktoś niezrównoważony, kto może mnie dopaść. I oni o tym dobrze wiedzą: jeśli podpalisz dom pokryty strzechą, on spłonie”.

Takie obawy przed przemocą nie są zbyt daleko idące – szczególnie gdy są podsycane odwiecznym stanowiskiem rządu, że przedstawiciele opozycji są antypolscy i proniemiieccy. W zeszłym tygodniu doszło do napaści na posła opozycji, co przywołało wspomnienia morderstwa liberalnego prezydenta nadbałtyckiego miasta Gdańsk w 2019 roku.

Mimo to konfrontacja z Holandią ma polityczny sens dla nacjonalistycznej, konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość. Prowadzi zaciętą walkę przed wyborami powszechnymi zaplanowanymi na 15 października, w których będzie próbowała zdobyć bezprecedensową trzecią kadencję, m.in. obiecując chronić Polaków przed zagrożeniami zewnętrznymi, w tym migrantami.

Film Hollanda „Zielona granica” podważa patriotyczny pogląd rządu, że Polska ma zawsze rację.

Fikcyjny, czarno-biały film przedstawia historię ludzi z Syrii i Afganistanu próbujących przedostać się do Polski przez gęste lasy wzdłuż granicy z Białorusią, obrońców praw człowieka próbujących pomóc oraz polskich funkcjonariuszy stojących przed moralnym dylematem, jak sobie poradzić z migranci. Opiera się na wciąż trwających wysiłkach białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki zmierzających do destabilizacji Polski poprzez umożliwienie ludziom przelotu do Mińska z obietnicą wjazdu do UE.

Ale ta obietnica jest kłamstwem. W śmiertelnej grze w kotka i myszkę ludzie są zabierani na granicę przez siły białoruskie, a następnie odpychani przez polską straż graniczną, która odmawia przyjęcia ich wniosków o azyl, co stanowi naruszenie zasad międzynarodowych. Następnie utknęli w często zamarzniętych lasach i bagnach. Organizacje praw człowieka twierdzą, że od czasu wywołania kryzysu przez Łukaszenkę w 2021 r. zginęły 43 osoby.

Na początku tego miesiąca film Hollanda zdobył Nagrodę Specjalną Jury na Festiwalu Filmowym w Wenecji i zebrał przeważająco pozytywne recenzje krytyków.

Ale nie od polskiego rządu, którego większość członków zaatakowała go, nawet tego nie widząc. Kaczyński nazwał film „haniebnym, odrażającym, obrzydliwym” i stwierdził, że 74-letni Holland uczy ludzi nienawiści do własnego kraju. Premier Mateusz Morawiecki na Facebooku nazwał to „zbiórem bezwstydnych kłamstw”.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro porównał Holandię do szefa nazistowskiej propagandy Josepha Goebbelsa. „Sowieci i naziści używali filmów propagandowych, aby zniszczyć wizerunek Polski i Polaków” – stwierdził i zaatakował Holandię za to, że ojciec był komunistą.

Holland groził mu pozwem, ale Ziobro twierdzi, że nie będzie przepraszał.

Jeden prawicowy polityk opublikował nazwiska aktorów filmu i porównał ich do trzech polskich aktorów z czasów wojny, którzy współpracowali z nazistami – z których jeden został zastrzelony przez ruch oporu.

Wiceminister spraw wewnętrznych Błażej Poboży zażądał w zeszłym tygodniu, aby kina wyświetlające film Holandii wyemitowały najpierw krótki, wyprodukowany przez rząd spot ostrzegawczy.

Operatorzy kin w większości odmówili.

Holland, którego jednym z najbardziej znanych filmów był „Europa Europa” z 1990 r. o żydowskim chłopcu, który uniknął Holokaustu wstępując do Hitlerjugend, jest zdumiony oburzeniem rządu.

„Spodziewałem się jakiejś reakcji ze strony rządu, ale nie takiej” – powiedziała Holland, gdy skontaktowano się z nią telefonicznie w jej warszawskim domu. „To niespotykane w demokratycznym kraju, aby cały obóz rządzący atakował artystę, używając tego rodzaju odniesień”.

Premiera filmu nie była powiązana ze zbliżającym się głosowaniem – dodała.

„Nawet nie planowałem premiery filmu tuż przed wyborami. Zaplanowałem to zgodnie z kalendarzem międzynarodowych festiwali filmowych” – powiedział reżyser.

Potępienia „Zielonej granicy” nie zniechęcają widzów. W weekend otwarcia obejrzało go 137 000 widzów, najwięcej jak na polską produkcję w tym roku.

Ale ataki partii rządzącej nie mają na celu trzymania ludzi z dala od teatrów, lecz wzmocnienie poparcia wyborców i oderwanie zwolenników skrajnie prawicowej partii Konfederacja – największej szansy PiS na zwycięstwo 15 października.

Rząd od dawna twierdzi, że presja migracyjna na granicę Polski z Białorusią jest elementem „wojny hybrydowej” prowadzonej przeciwko Polsce przez bliskiego sojusznika Rosji. Polska rozmieściła wzdłuż granicy tysiące policjantów i żołnierzy oraz zbudowała stalowy płot, aby trzymać ludzi na zewnątrz.

W referendum, które odbędzie się równolegle z wyborami, PiS zapyta wyborców: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki?”

Jednak narastający skandal z łapówkami za wizy i wieść, że Polska wydała setki tysięcy zezwoleń na pracę ludziom z Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji, stawiają PiS w tyle, narażając partię na atak Koalicji Obywatelskiej kierowanej przez były premier Donald Tusk, który ostrzega, że ​​rząd otwiera drzwi Polski dla muzułmańskich migrantów.

To pomaga wyjaśnić wściekłość ataków na Holandię.

Holland stwierdziła, że ​​spotkała się również z krytyką ze strony obozu antyPiS za postawienie rządowi problemu mającego wywołać zamieszanie wśród wyborców.

„Niektórzy myślą, że «my» przegramy wybory przez mój film, a nie dlatego, że PiS ma wszystkie karty i nie dlatego, że opozycja jest leniwa” – powiedziała.

Nie jest jasne, czy zamieszanie wokół filmu będzie miało realny wpływ na wybory. Z nowego sondażu przeprowadzonego przez organizację IBRIS wynika, że ​​prawie połowa Polaków uważa, że ​​to zamieszanie nie będzie miało wpływu na wynik wyborów, przy czym 16,2 proc. uważa, że ​​pomoże to opozycji, a 10,7 proc., że wzmocni PiS.

Jednak Holland jest mniej zainteresowany przedstawianiem kwestii politycznych, a bardziej ukazywaniem kryzysu moralnego wywołanego migracją.

„Tu, w Polsce i w Europie, jesteśmy w punkcie zwrotnym i stoimy przed wyzwaniem, którego nikt nie traktuje poważnie” – stwierdziła Holland, dodając, że liczba osób próbujących przedostać się do Europy będzie rosła jedynie dzięki katastrofie klimatycznej.