Rosnące zaniepokojenie migracją napędza wzrost popularności flamandzkich partii niepodległościowych przed przyszłorocznymi wyborami.
Prędzej czy później Belgia może przestać istnieć.
Małe zachodnioeuropejskie państwo, w którym znajduje się siedziba UE i NATO, od dawna ma dysfunkcyjne krajowe życie polityczne. Jest rekordzistą świata w najdłuższym czasie formowania rządu podczas rozmów koalicyjnych — ponad 500 dni.
Teraz napięcia między holenderskojęzyczną Flandrią na północy a francuskojęzyczną Walonią na południu kraju grożą znacznie większym kryzysem.
Wybory mają się odbyć w czerwcu 2024 r. Według ankiety przeprowadzonej przez TylkoGliwice, skrajnie prawicowa partia Vlaams Belang — która chce przekształcić Flandrię w całkowicie niezależne, separatystyczne państwo — jest obecnie największą siłą polityczną w kraju.
Tom Van Grieken, który został przewodniczącym swojej partii, gdy miał zaledwie 28 lat i który był kluczem do jej niedawnego sukcesu, stanowczo mówi o swoich planach uzyskania niepodległości, jeśli wygra.
„Uważamy, że Belgia jest wymuszonym małżeństwem” – powiedział TylkoGliwice Van Grieken w swoim biurze w pobliżu brukselskiej dzielnicy UE. „Jeśli któreś z nich chce rozwodu, porozmawiamy o tym jako dorośli… musimy dojść do uporządkowanego podziału. Jeśli nie chcą z nami usiąść do stołu, zrobimy to jednostronnie”.
Nawet dla wielu z 12,6 miliona mieszkańców tego kraju rychły koniec ich kraju może być zaskoczeniem.
Zacięte bitwy między flamandzkojęzyczną północą a francuskojęzycznym południem ochłodziły się w ostatnich latach.
Obywatele flamandzcy, niegdyś słabsi, pomimo przewagi liczebnej nad francuskojęzycznymi odpowiednikami, mają teraz prawa językowe i kompetencje polityczne, o które tak długo prosili.
„Dla wielu ta bitwa jest w pewnym sensie stoczona” — powiedział Karl Drabbe, wydawca wywodzący się z ruchu flamandzkiego. W państwie federalnym Belgii regiony mają teraz szerokie uprawnienia w zakresie edukacji, polityki rolnej i transportu.
„To nie doprowadziło do wstrząsających skoków naprzód – wręcz przeciwnie” – powiedział Drabbe. Powiedział, że apetyt na wznoszenie „barykad” dla „wielkich kroków w reformie państwa” jest zatem ograniczony.
Ale przywódcy Vlaams Belang nie polegają tylko na swojej polityce niepodległościowej, jeśli chodzi o wsparcie.
W całej UE skrajna prawica wzrosła w ostatnich miesiącach, gdy blok walczy z imigracją, powolnym wzrostem i wysoką inflacją. W tym kontekście poparcie zdobyły partie populistyczne i antyestablishmentowe.
Belgia jest jednym z krajów europejskich, które borykają się z dużym napływem osób ubiegających się o azyl, z liczbą przybywających podobną do kryzysu migracyjnego z 2015 r.
Według ostatnich badań we Flandrii migracja jest postrzegana jako główny problem wyborców. „Vlaams Belang jest właścicielem tematu migracji, który jest bardzo ważny dla wielu flamandzkich wyborców” – powiedział Nicolas Bouteca, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie w Gandawie. „To jest główny powód ich sukcesu”.
Zdaniem Barta De Wevera, przewodniczącego flamandzkiej partii nacjonalistycznej N-VA, „ta sama tendencja ma miejsce obecnie w całej Europie”.
Wśród obywateli, którzy czują się „ekonomicznie porzuceni przez własne elity” panuje „fala ogromnego niepokoju” – powiedział TylkoGliwice. „I choć może się to wydawać niesprawiedliwe, skrajna prawica kapitalizuje”. W sondażach jego partia, N-VA, jest obecnie drugą co do wielkości partią we Flandrii, po Vlaams Belang.
Potencjalni wyborcy Vlaams Belang postrzegają migrację jako najważniejszą kwestię polityczną, zaraz po podatkach i gospodarce. Według tych samych badań reforma państwa belgijskiego jest dla nich znacznie mniej istotna.
Belgia powstała w chaotyczny, nieplanowany sposób — en stoemelings, w dialekcie brukselskim. Czy upadek kraju mógł również nastąpić przypadkowo w wyniku tego, że wyborcy po prostu chcieli zająć się migracją?
Van Grieken mówi, że nikt nie mógł nie zauważyć poparcia jego partii dla flamandzkiej niepodległości. „To nie tak, że ludzie nie wiedzą. To pierwszy punkt naszego programu” – powiedział. Van Grieken przyznał, że nie każdy z jego wyborców może być emocjonalnie poruszony ideą niepodległości. „Ale wiem, że ktoś, kto jest przeciwnikiem niepodległości, nie zagłosuje na moją partię ani na N-VA”.
Strategią Van Griekena jest stać się największą partią we Flandrii w czerwcowych wyborach, co dałoby mu prerogatywy wyboru partnera koalicyjnego do rządu flamandzkiego. Idealnie dla niego byłoby to N-VA. Następnie rząd flamandzki wydałby deklarację suwerenności, aby zmusić francuskojęzycznych partnerów koalicyjnych do wynegocjowania końca obecnej Belgii.
Istnieją przeszkody, nawet jeśli Van Grieken wygra. W N-VA panuje ostry spór, czy utworzyć rząd z Vlaamsem Belangiem. Takie posunięcie złamałoby dziesięcioletnią obietnicę belgijskiego establishmentu politycznego, że nie będzie rządził ze skrajną prawicą. Nawet jeśli N-VA zdecydowałoby się połączyć siły ze skrajną prawicą, francuskojęzyczna strona belgijskiej polityki prawdopodobnie nie pojawi się przy stole negocjacyjnym, przynajmniej na początku.
Jednak każdy z tych kroków doprowadziłby do dalszej niestabilności politycznej w Belgii, a to samo w sobie mogłoby pomóc w promowaniu sprawy niepodległości.
Premier Belgii Alexander De Croo, który obecnie stoi na czele trudnej siedmiopartyjnej koalicji, doszedł do władzy po wyborach w 2019 roku.
Po tym głosowaniu nastąpiło 500-dniowe kręte poszukiwanie porozumienia koalicyjnego, a De Croo od tamtej pory walczy o to, by partie rządzące były na tej samej stronie w kluczowych kwestiach.
Dalszy spadek liczebności partii w centrum w przyszłorocznych wyborach jeszcze bardziej utrudniłby utworzenie narodowego rządu koalicyjnego. Ivan De Vadder, doświadczony reporter polityczny, który napisał kilka książek o belgijskiej polityce, obawia się, że doprowadzi to do powstania błędnego koła.
„Większość ludzi patrzy na rząd flamandzki, ponieważ można mówić o tych ruchach w zrozumiałych szachowych terminach” – powiedział. „Dla mnie to, co wydarzy się na szczeblu federalnym, jest o wiele bardziej wybuchowe, ponieważ ryzykujesz całkowitą blokadą instytucji politycznych… To znacznie bardziej wybuchowe dla przetrwania Belgii niż pomysł proklamowania niepodległości przez Flandrię”.
Van Grieken podejmuje temat. „Belgia imploduje nie dlatego, że istnieje partia narodowo-flamandzka. To dlatego, że Belgia nie działa, istnieje partia narodowo-flamandzka”.