O nas
Kontakt

Druga tura wyborów prezydenckich na Słowacji to rywalizacja pomiędzy Zachodem a Rosją

Laura Kowalczyk

Druga tura wyborów prezydenckich na Słowacji to rywalizacja pomiędzy Zachodem a Rosją

Kiedy 6 kwietnia Słowacja uda się do urn, aby wybrać nowego prezydenta, będzie zmagać się z paradoksem.

Obiektywnie rzecz biorąc, stawka wyborów nie jest wysoka, gdyż słowacki prezydent ma charakter w dużej mierze ceremonialny. Co więcej, żaden z dwóch kandydatów w drugiej turze nie wywołuje szczególnie podziałów ani kontrowersji: jest Peter Pellegrini — uprzejmy przewodniczący parlamentu i były premier popierany przez koalicję rządzącą. Następnie jest Ivan Korčok – były minister spraw zagranicznych i dyplomata, który służył pod wieloma rządami, w tym pod rządami Pellegriniego.

A jednak wybory odbywają się w gorączkowym momencie politycznym: Słowacja wydaje się być podzielona po równo między obóz prozachodni, zaniepokojony agresją Rosji, a obozem reakcyjnym, podejrzliwym wobec Zachodu i dostosowanym do argumentów Kremla. I to właśnie ten podział zadecyduje o sobotnim wyniku.

Podczas gdy przywódcy polityczni, partie i określone kwestie polityczne przychodzą i odchodzą, na Słowacji zawsze była obecna jakaś wersja podziału Wschód-Zachód.

Na przykład w 1998 r. początkujący autorytarny premier Vladimír Mečiar został wykluczony w wyborach uznanych za egzystencjalne po tym, jak sekretarz stanu USA Madeleine Albright nazwała Słowację „czarną dziurą” Europy. Następnie na początku 2018 roku Słowacy wyszli na ulice po zamordowaniu dziennikarza Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej, wypierając politycznego i ideologicznego następcę Mečiara Roberta Fico.

Jednak w październiku ubiegłego roku Fico powrócił do władzy, rozgoryczony i zradykalizowany w wyniku, jak to określił, „próby obalenia demokratycznych wyborów” zainicjowanej przez filantropa George'a Sorosa i ambasadę USA w Bratysławie. Od tego czasu słowacki rząd zdecydowanie zwrócił się w stronę Rosji i zakończył pomoc dla Ukrainy. Fico zlikwidował także specjalną prokuraturę, która zajmuje się sprawami związanymi z korupcją i próbował skrócić okres przedawnienia szeregu przestępstw – najwyraźniej po to, aby chronić siebie i swoje najbliższe otoczenie przed toczącymi się dochodzeniami.

Prozachodnia część słowackiej miejskiej części miasta odpowiedziała na to wszystko masowymi protestami, a urzędująca prezydent Zuzana Čaputová zakwestionowała reformę kodeksu karnego przed Trybunałem Konstytucyjnym. Tymczasem koalicja rządząca stara się także znieść autonomiczny status prawny publicznej telewizji i radia, przekształcając nadawcę publicznego w spółkę zależną rządu.

Wszystko to powinno stanowić potężną siłę mobilizującą dla słowackiej opozycji, która zjednoczyła się już za Korčokiem. A w pierwszej turze Korčok wygrał ze znaczną przewagą 5,5%. W drugiej turze rywalizacja zapowiada się jednak zacięta, gdyż Korčok ma niewielkie szanse na pozyskanie głosów trzeciej partii, skupionej obecnie wokół Štefana Harabina – antysystemowego i otwarcie prokremlowskiego kandydata, który uzyskał prawie 12 proc. głosowania.

Harabin, seryjny kandydat na prezydenta i podżegacz spiskowy, budzi pośmiewisko, ale jego podstawy są prawdziwe. A zmobilizowanie choćby skromnej części elektoratu mogłoby położyć kres prezydenckim ambicjom Korčoka.

Co więcej, Korčok ma trudności ze zdobyciem poparcia wśród słowackich Węgrów – kluczowego elektoratu, który w coraz większym stopniu wpada pod wpływ reakcyjnych sił politycznych mających zarówno formalne, jak i nieformalne powiązania z rządzącą na Węgrzech partią Fidesz.

Podsumowując, istnieje prawdziwy kontrast pomiędzy tegorocznym zaciętym wyścigiem a zdecydowaną przewagą, jaką cieszyła się Čaputová przed drugą turą w 2019 r. Bez wątpienia kampania Korčoka jest kompetentna i ściśle prowadzona, a biorąc pod uwagę imperializm Rosji, Pytanie, czy Słowacja może stać się następnymi Węgrami, stało się znacznie pilniejsze niż pięć lat temu. W rzeczywistości, jak się okazuje, gdy Pellegrini był premierem, błagał premiera Węgier Viktora Orbána o pomoc w zapewnieniu spotkań na wysokim szczeblu w Moskwie przed wyborami parlamentarnymi w 2020 roku.

Wiatry Korčoka są jednak nie mniej realne. W miarę jak część reformy wymiaru sprawiedliwości Fico została uchwalona, ​​a inne oczekują na postępowanie sądowe, oburzenie, które mobilizowało opozycję na początku tego roku, zaczęło słabnąć. A w porównaniu z nijakim technokratą, wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Marošem Šefčovičem w 2019 r., tym razem kandydat rządu – miodopłynny i czarujący Pellegrini – jest znacznie bardziej atrakcyjny.

Stawka wyborów nie jest wysoka, gdyż słowacki prezydent jest postacią w dużej mierze ceremonialną. | Janosa Kummera/Getty Images

Słowacja to mały kraj, w którym stosunkowo niewielkie wahania nastrojów w kluczowych okręgach wyborczych mogą wywołać duże skutki wyborcze. A podzielony rząd byłby o wiele bezpieczniejszym rozwiązaniem dla porządku konstytucyjnego Słowacji – a także jej miejsca w zachodnim sojuszu – niż objęcie najwyższego urzędu politycznego przez uległego lojalistę koalicji rządzącej.

Pytanie brzmi, czy Korčok przedstawił ten argument z wystarczającą pilnością wyborcom, którzy nie chcą, aby Bratysława zamieniła się w kolejny Budapeszt, a jednocześnie nie przedstawił się jako osoba, która nie stanowi zagrożenia dla tych, którzy chcą czegoś dokładnie przeciwnego? Oto nadzieja.