O nas
Kontakt

Europoglądy. Nieoczekiwana zaleta rosyjskiego kandydata liberalnego, którym nie miało być

Laura Kowalczyk

Boris Nadezhdin gestures while speaking at a meeting of the Russia

Rolą Borysa Nadieżdina było być certyfikowanym przegranym. Jednak jako kandydat beznadziejny i mało inspirujący, nieświadomie dał nadzieję rosyjskim liberałom, pisze Aleksandar Đokić.

Po tygodniu czegoś, co można określić jako szczytowy, tani dramat sądowy w najlepszym wydaniu, ostatni potencjalny liberalny kandydat w rosyjskich wyborach prezydenckich, Borys Nadieżdin, został ostatecznie odrzucony przez Centralną Komisję Wyborczą kraju.

Podczas napiętego starcia administracyjnego, które miało miejsce w pierwszym tygodniu lutego, Nadieżdin złożył najpierw 104 700 podpisów niezbędnych do zatwierdzenia jego kandydatury, ponieważ nie kandyduje jako przedstawiciel parlamentarnej partii politycznej.

Centralna Komisja Wyborcza, organ biurokratyczny, który formalnie decyduje, czy kandydaci spełniają kryteria startu w wyborach, następnie usunęła 9 147 z nich, czyli więcej niż prawnie dozwolone 5% nieważnych podpisów.

Nadieżdin odwołał się od tej decyzji, ale w czwartek biurokraci ostatecznie odrzucili jego skargę.

Ostatecznie o stanowisko najwyższego przywódcy Rosji będzie ubiegać się zaledwie czterech kandydatów i wszyscy będą przedstawicielami partii parlamentarnych, które domyślnie mogą kandydować.

Centralna Komisja Wyborcza rozwiała nadzieje wszystkich pozostałych kandydatów, z wyjątkiem samego Władimira Putina.

Oficjalnymi rywalami Putina w wyborach 17 marca będą Leonid Słucki z LDPR, Nikołaj Charitonow z Partii Komunistycznej i Władysław Dawankow z Nowego Ludu.

Wszyscy oni stanowią tak zwaną lojalną opozycję; innymi słowy, to tylko pozory, bo Putin nie może być jedynym kandydatem, jest to sprzeczne z konstytucją, a optyka jest raczej zła.

Przesłanie Kremla do Rosjan jest takie, że należy zachować gołe kości demokratycznych pozorów.

Nie jest to lider, jakiego potrzebujemy

Z drugiej strony sam Borys Nadieżdin w żadnym wypadku nie był kimś, kogo można by nazwać przywódcą liberała czy jakiejkolwiek opozycji.

Przez lata wielokrotnie brał udział w politycznych talk show emitowanych w rosyjskich federalnych kanałach telewizyjnych jako wybrany przedstawiciel rzekomo „liberalnej opozycji”.

Niejednokrotnie wystąpił w cieszącym się złą sławą programie Władimira Sołowjowa, którego tyrady można porównać jedynie z tyradami Hansa Fritzschego, nazistowskiego prezentera radiowego, skazanego później przez trybunał w Norymberdze za zbrodnie wojenne.

Nadieżdin często brał także udział w innych talk show telewizji federalnej, takich jak „Time Will Tell” Piotra Tołstoja oraz był gościem programu „60 minut” Jewgienija Popowa i Olgi Skabejewej.

Wszyscy wspomniani powyżej „dziennikarze” wstąpili następnie do partii Putina Jedna Rosja i wyrzekli się wszelkich pozorów dziennikarskiej uczciwości. W międzyczasie świat demokratyczny również je usankcjonował.

W istocie Nadieżdin jako postać polityczna nie ma żadnego znaczenia. Administracja Putina mogła wybrać kogokolwiek spośród kilku innych postaci, gotowych idealnie wypełnić jego stanowisko jako przedstawiciela lojalnej liberalnej opozycji.

Borys Nadieżdin całuje pudełko z arkuszami subskrypcji z podpisami zebranymi dla niego na zbliżające się wybory prezydenckie w Moskwie, luty 2024 r.
Borys Nadieżdin całuje pudełko z arkuszami subskrypcji z podpisami zebranymi dla niego na zbliżające się wybory prezydenckie w Moskwie, luty 2024 r.

Pochodzenie polityczne Nadieżdina jest zgodne z jego poprzednimi, ale odnoszącymi większe sukcesy kolegami z szeregów dzisiejszej technokratycznej elity Putina, takimi jak wpływowa ostoja poradziecka Siergiej Kirijenko, znany jako jeden z byłych premierów Borysa Jelcyna.

Nadieżdin był także członkiem ekipy Borysa Niemcowa pod koniec lat 90., kiedy liberalne skrzydło systemu politycznego Rosji przeżywało swój ostatni kryzys.

Niemcow został zamordowany pod koniec ery Putina, odmawiając poddania się autokratycznym rządom, podobnie jak wielu jego rówieśników.

Nadieżdin zmienił kilka głównych partii liberalnych w Rosji, gdy Putin był już u władzy.

Współpracował z byłym ministrem finansów Putina Aleksiejem Kudrinem i brał udział w prawyborach partii Putina Jedna Rosja w 2015 roku, ale został pokonany. Następnie w 2021 roku bezskutecznie startował w wyborach parlamentarnych z ramienia partii Sprawiedliwa Rosja, będącej wówczas jawnie alt prawicową organizacją polityczną całkowicie lojalną wobec Putina.

Wspierajmy platformę, a nie twarz na plakatach

W istocie Nadieżdin jako postać polityczna nie ma żadnego znaczenia. Administracja Putina mogła wybrać kogokolwiek spośród kilku innych postaci, gotowych idealnie wypełnić jego stanowisko jako przedstawiciela lojalnej liberalnej opozycji.

Dla społeczeństwa rosyjskiego ważny i warty wspomnienia jest efekt, jaki osiągnęła nieudana kandydatura Nadieżina, na który nawet sam Nadieżdin nie mógł liczyć.

Co więcej, jego nazwisko zawiera słowo „nadzieja”, co jest kolejnym akcentem cynicznej ironii. I nagle, choć na krótko, pojawiły się ślady nadziei.

Po raz pierwszy od początku inwazji na Ukrainę rosyjska liberalna opinia publiczna odważyła się pokazać swoje zbiorowe oblicze na ulicach dużych miast.

Kolejka w Moskwie do podpisania petycji w sprawie kandydatury Borysa Nadieżdina, styczeń 2024 r.
Kolejka w Moskwie do podpisania petycji w sprawie kandydatury Borysa Nadieżdina, styczeń 2024 r.

Po raz pierwszy od początku inwazji na Ukrainę rosyjska liberalna opinia publiczna odważyła się pokazać swoje zbiorowe oblicze na ulicach dużych miast.

Długie kolejki osób, które chciały złożyć podpisy i wyrazić poparcie dla jego kandydatury, można było zobaczyć już na początku tego roku.

Osiągnęła to głównie dzięki realnie liberalnej opozycji, takiej jak Michaił Chodorkowski i współpracownicy Aleksieja Nawalnego, którzy nieoczekiwanie stanęli po stronie jego kandydatury.

Odtąd nie miało już najmniejszego znaczenia, czy Nadieżdin został dokooptowany przez administrację Putina, czy nie; nadal działał na platformie antywojennej i prodemokratycznej, a duża liczba osób go popierających robiła to ze względu na problemy, a nie z sympatii do niego jako przywódcy politycznego.

Może jednak nadzieja umiera ostatnia

To, co się wydarzyło, było kolejną najlepszą rzeczą, przeciwko której można było zaprotestować w kręgach rosyjskiej klasy średniej.

Po raz pierwszy w środku totalitarnej Rosji liberałowie wyszli na ulice, stanęli obok siebie, rozmawiali zapewne o sprawach politycznych i żadna siła nie była w stanie ich przestraszyć. To wielka sprawa dla zatomizowanej, wielkomiejskiej części społeczeństwa w Rosji.

Liberalne poparcie dla Nadieżdina wzrosło tak bardzo, że realistycznie postrzegano go jako wicemistrza nadchodzących wyborów, czego administracja Putina nie chciała widzieć.

Nadieżdin miał być uznanym przegranym, zdobywając nie więcej niż 1-2% głosów, demonstrując w ten sposób podzielonym i rozczarowanym rosyjskim liberałom, że są odizolowani i nieliczni.

Efekt kuli śnieżnej oddolnego poparcia dla Nadieżdina zniweczył założenia ekipy Putina, więc kiedy pojawiły się pierwsze niezależne wyniki sondaży, dające Nadieżdinowi przewidywany udział nie mniejszy niż 10%, było jasne, że jego projekt zostanie odwołany, a jego kandydatura odrzucony.

Było już jednak za późno na zatarcie pozytywnego efektu społecznego, jaki wywołała kandydatura Nadieżdina.

Decyzja rosyjskiej opozycji liberalnej dla odmiany okazała się słuszna.

Nadieżdin osiągnął to, czego nie udało im się osiągnąć. Wyprowadził rosyjskich liberałów z ich kuchni, gdzie powszechnie dyskutuje się o poważnych sprawach rosyjskiego społeczeństwa, na jaw.

I choć był beznadziejnym i mało inspirującym kandydatem, nieświadomie dał rosyjskim liberałom nadzieję.