O nas
Kontakt

Mołdawia walczy o uwolnienie się od rosyjskiej machiny dezinformacyjnej napędzanej sztuczną inteligencją

Laura Kowalczyk

Mołdawia walczy o uwolnienie się od rosyjskiej machiny dezinformacyjnej napędzanej sztuczną inteligencją

CHIȘINU, Mołdawia – Pod koniec 2023 roku prozachodnia prezydent Mołdawii Maia Sandu zrobiła coś dziwnego: zakazała ludziom picia popularnej herbaty z dodatkiem jagód.

Ziarnisty film pojawił się najpierw w Telegramie, a następnie szybko na Facebooku, tuż przed obchodami Nowego Roku. Rzekomo pokazało, jak Sandu kpi z biednych mieszkańców kraju, zakazując zbierania dzikiej róży, dzikiej jagody używanej w tradycyjnym świątecznym napoju. Pozorny powód zakazu według Sandu: ochrona środowiska.

To przyziemne ogłoszenie przykuło uwagę opinii publicznej w kraju, w którym średnia miesięczna pensja wynosi mniej niż 1000 dolarów. Wielu tutaj wciąż pamięta członków rodziny szukających pożywienia w lesie w zubożałej epoce sowieckiej. Zatem zakaz stosowania dzikiej róży był strzałem w dziesiątkę.

Dla tych, którzy oskarżali Sandu o bycie marionetką Zachodu, wideo było wreszcie dowodem na to, że była gotowa porzucić cenioną tradycję narodową, a wszystko to w imię swojego proeuropejskiego programu.

Był tylko jeden problem. Film był fałszerstwem.

Został stworzony, podobnie jak wiele innych ataków na 51-letnią polityk, przez narzędzia sztucznej inteligencji kontrolowane przez jej przeciwników politycznych, z których prawie wszyscy mają bliskie powiązania z Rosją. To był deepfake.

„Te deepfakes stanowią część (a) nowego etapu rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Mołdawii” – powiedział TylkoGliwice Stanislav Secrieru, doradca Sandu ds. bezpieczeństwa narodowego w swoim spartańskim biurze – udekorowanym jedynie kilkoma pamiątkami – w pałacu prezydenckim w centrum Kiszyniowa, po drugiej stronie ulicy ulicy od imponującego parlamentu z czasów sowieckich.

Po tym, jak fałszywe wideo stało się wirusowe, Sandu była zmuszona zdemaskować kłamstwo w swoim noworocznym przemówieniu na Facebooku.

„Oczekujemy, że w nadchodzących miesiącach będzie ich więcej” – dodał Secrieru.

Ten mały kraj w Europie Wschodniej – którego populacja jest mniej więcej równa liczbie ludności Paryża czy Chicago – stał się punktem zerowym w walce pomiędzy dezinformacją, w dużej mierze napędzaną przez sztuczną inteligencję, a wyborami.

Podczas gdy inne demokracje obawiają się wtrącania się obcych rządów w ich sprawy, w Mołdawii taka ingerencja stała się codziennością. Niektórzy, jak Secrieru, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego kraju, obawiają się, że trwające wysiłki Moskwy w zakresie ingerencji mogą w pewnym momencie położyć wśród mieszkańców podwaliny pod możliwą rosyjską inwazję.

Położona na granicy Ukrainy, ze znaczną mniejszością rosyjskojęzyczną i niedawnym napływem ukraińskich uchodźców, w Mołdawii w październiku odbędzie się krytyczne, podwójne głosowanie: wybory prezydenckie i referendum w sprawie przystąpienia do UE. Sandu, który ubiega się o kolejną czteroletnią kadencję, nalegał, aby wyborcy poparli referendum. Najpóźniej do lipca 2025 r. odbędą się także wybory parlamentarne.

Obecnie około 60 procent Mołdawian popiera takie zacieśnienie związków z Zachodem. UE obejmująca 27 krajów reprezentuje już największego partnera gospodarczego kraju, a setki tysięcy Mołdawian posiada już obywatelstwo UE dzięki bliskim powiązaniom rodzinnym z sąsiednią Rumunią. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która stara się o kolejną pięcioletnią kadencję w Brukseli, uczyniła z Mołdawii – i wykształconej na Harvardzie Sandu – dzieci z plakatów Marszu na Wschód bloku.

Nie pozostało to niezauważone przez Kreml i jego lokalnych sojuszników.

Rosyjscy żołnierze są widoczni w Naddniestrzu – enklawie rosyjskojęzycznej, która nieoficjalnie oderwała się od Mołdawii pod koniec zimnej wojny. W Gagauzji, autonomicznym regionie na południu kraju, prorosyjscy politycy zabiegali o względy prezydenta Władimira Putina, który obiecał chronić zbuntowaną prowincję Mołdawii.

Prokremlowskie partie polityczne – zwłaszcza te powiązane z urodzonym w Izraelu miliarderem Ilanem Shorem, na którego nałożono sankcje ze strony Stanów Zjednoczonych i UE za wysiłki na rzecz podważenia mołdawskiej demokracji – wystawią kandydatów w październikowych wyborach prezydenckich. W okresie poprzedzającym głosowanie hakerzy powiązani z Rosją rutynowo atakują infrastrukturę krytyczną kraju, włączając w to 36-godzinny cyberatak na rządowe strony internetowe, gdy TylkoGliwice przebywało w Mołdawii, aby zgłosić ten artykuł.

„Wczoraj spałem cztery godziny, ponieważ prawie całą noc byliśmy na spotkaniu” – powiedział Alexandru Coreţchi, dyrektor krajowej służby technologii informatycznych i bezpieczeństwa cybernetycznego, w siedzibie swojej agencji, przecierając oczy podczas wykonywania wielokrotnych rozmów telefonicznych, gdy jego zespół sprzątał najnowszy atak.

Dodał, że w tym przypadku celem była Mołdawia, ponieważ łącznie skonfiskowano około 1 miliona euro prorosyjskim politykom, którzy wracali do Kiszyniowa ze spotkania w Moskwie na początku kwietnia. Podczas pobytu w Rosji planowali przebieg październikowych wyborów prezydenckich i referendum w sprawie UE.

„Kiedy zaczęliśmy deklarować, że chcemy zostać państwem członkowskim UE, ataki stały się bardziej brutalne i wyrafinowane” – powiedział Coreţchi.

Alexandru Coreţchi, szef Mołdawskiej Służby ds. Technologii Informacyjnych i Cyberbezpieczeństwa, wyjaśnia, co czuje po odparciu przez jego zespół 36-godzinnego ataku cyberbezpieczeństwa przeprowadzonego przez hakerów powiązanych z Rosją. 25 kwietnia napastnicy zaatakowali strony internetowe rządu, aby zakłócić zdolność Kiszyniowa do płacenia urzędnikom państwowym.

Siedząc w tureckiej restauracji w dzielnicy rządowej stolicy Mołdawii, Valeriu Pasza z obojętnością podchodzi do zagrożeń stojących przed jego małym krajem.

Pomiędzy kęsami gulaszu jagnięcego i łykami tureckiej herbaty – przy głośnej muzyce klubowej dudniącej w głośnikach restauracji – trzydziestokilkuletni menadżer programu WatchDog.md, lokalnej organizacji non-profit śledzącej lokalną dezinformację, spisał listę osób próbujących sabotować zbliżające się wybory w kraju.

Prorosyjscy politycy rozpowszechniają kłamstwa bezpośrednio niczego niepodejrzewającym wyborcom. Kreml i szacunkowo 50 milionów dolarów, które wydał w zeszłym roku na podważanie demokracji w Mołdawii. Prawie żadnej pomocy ze strony gigantów mediów społecznościowych, takich jak TikTok i Telegram, których platformy stały się głównym narzędziem zagranicznej ingerencji.

Oprócz istniejących zagrożeń Pasha dodał czwarte: boty napędzane sztuczną inteligencją.

W kwietniu Pasha i jego współpracownicy po raz pierwszy odnotowali setki fałszywych komentarzy na stronach Facebooka, w tym prezydenta Sandu, a nawet własnej organizacji non-profit WatchDog.md.

Prorosyjskie stanowiska – niemal wyłącznie opowiadające się za sankcjonowanym politykiem Shorem – przedstawiały siebie jako przeciętnych obywateli; zawierało realistyczne obrazy profilowe, z których część została wygenerowana za pomocą narzędzi AI; i zawierał błędy gramatyczne uniemożliwiające wykrycie.

Wiadomości botów przypominają te promowane przez prawdziwych prorosyjskich użytkowników mediów społecznościowych. Prezydent Sandu był skorumpowany. Jej prozachodni rząd pchał Mołdawię w stronę wojny. Tylko bliższe powiązania z Moskwą poprzez wybór polityków powiązanych z Kremlem mogą zagwarantować przyszłość kraju.

Boty zasilane sztuczną inteligencją są podstawą platform takich jak X (dawniej Twitter). Jednak w Mołdawii zautomatyzowane ataki polityczne – za pośrednictwem komentarzy generowanych przez sztuczną inteligencję na stronach Facebooka – stanowią nowe zagrożenie.

„To prosta taktyka, ale skuteczna” – stwierdził Pasha, dodając, że większość sieci społecznościowych rzadko demaskuje kłamstwa udostępniane w komentarzach. Z prawie 20 profili na Facebooku opartych na sztucznej inteligencji, które WatchDog.md dostarczył TylkoGliwice, na dzień 30 kwietnia tylko dwa były nadal aktywne. „Boty nie są nowością w innych krajach” – dodał. „Ale w Mołdawii minął tydzień”.

Dla walczących z dezinformacją w Mołdawii – zwłaszcza z kłamstwami opłacanymi lub promowanymi bezpośrednio przez Kreml – sztuczna inteligencja nie stanowi zasadniczej zmiany w trwającej od lat walce, która rozpoczęła się na długo przed modą ChatGPT i deepfakes.

Zamiast tego technologia opiera się na innych taktykach, w tym na lokalnych prorosyjskich stacjach telewizyjnych, tradycyjnych mediach, które również faworyzują Putina, oraz na grupie polityków wspierających Kreml, którzy według mołdawskich agencji bezpieczeństwa narodowego są na liście płac Moskwy.

Kilka z tych stacji i serwisów informacyjnych zostało zamkniętych w związku z oskarżeniami, że były częścią rosyjskich operacji wywierania wpływu. Przeciwnicy Sandu twierdzą, że takie sankcje w niesprawiedliwy sposób ograniczają ich uzasadnione prawo do wolności słowa.

Sztuczna inteligencja przyspieszyła tworzenie i rozpowszechnianie kłamstw w tym tyglu dezinformacji. Nie przepisał całkowicie zbioru przepisów.

Na przykład na początku fałszywe filmy przedstawiające Sandu – niektóre z nich pokazywały, jak namawiała Mołdawian do głosowania na Shora, jej prorosyjskiego rywala – były niesamowite, nawet początkowo zwodząc prezydenta i jej doradców. Jednak w miarę jak społeczeństwo przyzwyczajało się do takich ataków, z których wiele rozpoczynało się na przyjaznych Rosji kanałach Telegramu, takich jak te powiązane z grudniowym fałszerstwem sztucznej inteligencji typu „biodra róży”, handlarze dezinformacją przerzucili się na tak zwane „tanie podróbki” jako tańszą alternatywę.

Wśród tych, które są obecnie szeroko rozpowszechniane w Mołdawii, jak wynika z analizy takich treści przeprowadzonej przez TylkoGliwice, znajduje się aktorka wykazująca pewne podobieństwo do Sandu, przedstawiająca siebie jako prezydent kraju. W tych filmach sztuczna inteligencja jest wykorzystywana do pewnego odzwierciedlenia głosu i wyglądu polityka, a nie do odtwarzania sklonowanego Sandu od zera.

„Sztuczna inteligencja jest intensywnie wykorzystywana do dyskredytowania autorytetu naszych przywódców” – powiedziała Ana Revenco, była minister spraw wewnętrznych Mołdawii, która od października stoi na czele nowo utworzonego Centrum Komunikacji Strategicznej i Zwalczania Dezinformacji.

Agencja, mieszcząca się w niepozornej dwupiętrowej kamienicy, kilka minut od biura prezydenta i obok służb bezpieczeństwa Mołdawii, koordynuje reakcje rządu, grup społeczeństwa obywatelskiego i zachodnich sojuszników na kłamstwa mające na celu podważenie interesów narodowych kraju.

Ana Revenco, nowo mianowana dyrektor Mołdawskiego Centrum Komunikacji Strategicznej i Zwalczania Dezinformacji, przedstawia zagrożenie wojną hybrydową, przed którym stoi obecnie kraj Europy Wschodniej, którego instytucje demokratyczne są wciąż w toku.

Revenco znajduje się w ostrym końcu tak zwanej wojny hybrydowej. To mieszanina dezinformacji, cyberataków, korupcji politycznej i – jeśli sprawy potoczą się źle dla prounijnego rządu – rosyjskie wojska zmierzające w stronę Mołdawii.

Przyznaje również, że jej raczkująca agencja ma trudności polityczne.

Jej zespół musi sygnalizować szkodliwe kłamstwa, które podważają demokratyczne instytucje kraju. Nie można jednak postrzegać Revenco jako osoby zajmującej stanowisko w polityce wewnętrznej. Nie można jej również postrzegać jako osoby ograniczającej prawo ludzi do wolności słowa, zarówno w Internecie, jak i poza nim. Nawet jeśli oznacza to ludzi promujących interesy Moskwy. Podczas godzinnej rozmowy z TylkoGliwice Revenco wielokrotnie unikała swoich osobistych poglądów politycznych.

„Rosja, niestety, była tu, w Kiszyniowie, od lat” – stwierdziła rzeczowo, siedząc w sali konferencyjnej swojej agencji w kwietniowy, gorący wiosenny poranek. „Agresywna wojna, którą rozpoczęli dwa lata temu, wykładniczo zwiększyła złożoność i agresywność (ataków dezinformacyjnych Kremla)”.

Dla Secrieru, doradcy Mołdawii ds. bezpieczeństwa narodowego, Moskwa i jej stale ewoluująca taktyka, w tym coraz szersze wykorzystanie narzędzi sztucznej inteligencji do siania dezinformacji, ma jeden jasny cel: wyczerpanie ograniczonych zasobów swojego kraju, aby odeprzeć.

Przed październikowym głosowaniem lokalni analitycy i zachodni eksperci ds. bezpieczeństwa spodziewają się, że Kreml podwoi swoje roczne wydatki na wpływy – do około 100 milionów dolarów – w Mołdawii i zbombarduje kraj Europy Wschodniej kakofonią kłamstw w mediach społecznościowych, opłacanych polityków i staromodnych kłamstwa za pośrednictwem tradycyjnych rosyjskojęzycznych mediów.

Niedawna fala cyberataków, w tym wymierzonych w mołdawską służbę zdrowia i rządowe systemy płacowe, miała na celu osłabienie zaufania obywateli do tak potrzebnych usług państwowych. Według Secrieru i innych osób, z którymi przeprowadzono wywiady na potrzeby tego artykułu, pomimo publicznych zobowiązań na rzecz ochrony światowych cykli wyborczych w 2024 r. największe platformy również miały niewielki kontakt z urzędnikami kraju lub grupami społeczeństwa obywatelskiego.

Meta oświadczyła, że ​​„tak szybko, jak to możliwe” zareaguje na raporty mołdawskich urzędników dotyczące dezinformacji. TikTok powiedział, że będzie czujny w związku z tym, jak nieuczciwi aktorzy wykorzystywali jego platformę w okresie wyborów. Przedstawiciel Telegramu nie odpowiedział na prośby o komentarz.

„W grudniu na różnych platformach szeroko rozpowszechniano fałszywe informacje dotyczące prezydenta. Zgłoszono to. Organizacje pozarządowe zgłosiły ten fakt. Ostatecznie został on usunięty” – powiedział Secrieru.

„Ale szkoda została wyrządzona”.