Parlament Europejski ledwo zgodził się na złagodzenie ograniczeń dotyczących upraw opracowanych przy użyciu nowych technik edycji genomu, ale niemiecka agencja federalna ostrzega, że nie ma podstaw naukowych, a kraje UE nie uzgodniły jeszcze stanowiska w obliczu sporu dotyczącego tego, czy nowa klasa GMO powinna mieć zdolność patentową.
Posłowie do Parlamentu Europejskiego w niewielkim stopniu zgodzili się, że nowa generacja genetycznie zmodyfikowanych upraw powinna podlegać łagodniejszym regulacjom, ale niemiecki federalny organ nadzorczy ostrzegł, że propozycja deregulacji ignoruje „prawdopodobne ryzyko” ze strony roślin, które zostały zmodyfikowane przy użyciu nowych technik edycji genomu, podczas gdy UE kraje pozostawały w impasie co do tego, czy powinny mieć zdolność patentową.
Odmiany roślin opracowane przy użyciu „nowych technik genomicznych” (NGT) trafiają już na rynek w USA i obecnie są objęte w UE dyrektywą w sprawie GMO z 2001 r., kiedy bioinżynierowie polegali na przeszczepianiu całego genu z jednego gatunku na drugi w celu nadania im nowe właściwości, takie jak odporność na pestycydy lub wyższa wydajność. Nowe techniki umożliwiają naukowcom precyzyjną edycję sekwencji genetycznej organizmu bez wstawiania obcego DNA.
W głosowaniu w środę (7 lutego) parlament z siedzibą w Strasburgu przyjął większością 307 do 263 głosów sprawozdanie centroprawicowej szwedzkiej parlamentarzystki Jessiki Polfjärd w sprawie wniosku Komisji Europejskiej dotyczącego rozporządzenia w sprawie NGT, które stworzyłoby nową klasę pojazdów genetycznie zmodyfikowane rośliny, których genomy edytowano przy użyciu precyzyjnie ukierunkowanych nowych technik laboratoryjnych. Uprawy te będą traktowane jako zasadniczo równoważne odmianom hodowanym konwencjonalnie.
EPL i liberalne grupy Renew głosowały za przyjęciem przeważającej większości, podczas gdy centrolewicowi Socjaliści i Demokraci byli mniej więcej po równo podzieleni za i przeciw, co oznacza, że frakcjom Zielonych i Lewicy nie udało się całkowicie odrzucić propozycji.
Głosowanie finalizuje mandat parlamentarnego zespołu negocjacyjnego pod przewodnictwem Polfjärda, który ma spotkać się z delegatami rządu za zamkniętymi drzwiami w celu opracowania ostatecznego tekstu legislacyjnego. Państwa członkowskie reprezentowane przez Radę UE nie uzgodniły jeszcze wspólnego stanowiska po nieudanej próbie wynegocjowania kompromisu przez Hiszpanię w grudniu.
Stanowisko parlamentu różni się od propozycji Komisji Europejskiej w sprawie liczby punktowych zmian w genomie rośliny, jakie można wprowadzić, zanim zostanie ona zakwalifikowana do kategorii podlegającej wymogom testowania, identyfikowalności i etykietowania podobnym do tych stosowanych w przypadku konwencjonalnych upraw GMO – zmiana ma na celu zapewnienie, że rośliny takie jak pszenica o bardziej złożonych genomach nie zostaną automatycznie wpompowane do kategorii podlegającej najbardziej rygorystycznym regulacjom.
„NGT mają kluczowe znaczenie dla wzmocnienia bezpieczeństwa żywnościowego Europy i ekologizacji naszej produkcji rolnej” – stwierdził szwedzki eurodeputowany po głosowaniu. „Nowe przepisy umożliwią rozwój ulepszonych odmian roślin, które zapewnią wyższe plony, będą odporne na klimat lub będą wymagały mniej nawozów i pestycydów”.
Podobnie główny negocjator liberalnej grupy Renew Europe w tej sprawie, Jan Huitema, mówił o „kolejnym kroku w kierunku zapewnienia rolnikom rozwiązań zapewniających produkcję bezpiecznej żywności wysokiej jakości”, argumentując, że rośliny NGT mogą pomóc Europie osiągnąć „zero zanieczyszczeń” ambicje.
Euroseeds, stowarzyszenie branżowe reprezentujące hodowców roślin, z zadowoleniem przyjęło wynik głosowania, a sekretarz generalny Garlich von Essen wezwał Radę UE do „wykazania swojego zaangażowania w innowacje poprzez dostosowanie się do decyzji Parlamentu Europejskiego”.
Grupy Zielonych były jednak jednolicie negatywnie nastawione, a przedstawicielka Greenpeace Eva Corral stwierdziła, że posłowie do Parlamentu Europejskiego „nie dopełnili swojego obowiązku ochrony zdrowia ludzi, środowiska i przyszłości europejskiego rolnictwa” i przewidzieli, że rolnicy „zapłacą wysoką cenę, stając się coraz bardziej uzależnieni od kilku firm nasiennych”.
Przypadkowo wzmacniając argumenty krytyków procesu deregulacji GMO, głosowanie odbyło się tego samego dnia, w którym niemiecka Federalna Agencja Ochrony Przyrody (BfN) opublikowała briefing polityczny wzywający do „opartej na nauce regulacji roślin na podstawie nowych technik genomicznych”, która do podobnych wniosków doszła francuska agencja ds. bezpieczeństwa żywności ANSES.
Podejście polegające na traktowaniu kategorii upraw genetycznie zmodyfikowanych jako równoważnej roślinom hodowanym w sposób konwencjonalny „brakuje uzasadnionej podstawy naukowej i narusza zasadę ostrożności, ponieważ nie można wykluczyć prawdopodobnego ryzyka” – stwierdził BfN w krótkim oświadczeniu dołączonym do raportu.
Grupa zajmująca się rolnictwem ekologicznym IFOAM wyraziła mieszane uczucia co do stanowiska parlamentu, ostro krytykując złagodzenie kontroli bezpieczeństwa takich upraw. Grupa z zadowoleniem przyjęła jednak zgodę posłów do Parlamentu Europejskiego na jej stanowisko, zgodnie z którym wszystkie GMO powinny zostać wykluczone z gospodarstw ekologicznych, wraz z wymogami dotyczącymi etykietowania, aby zakaz stał się wykonalny.
Grupa rolników ekologicznych miała jednak wątpliwości co do wezwania parlamentu do wprowadzenia całkowitego zakazu patentowania roślin NGT, który, jak obawiają się krytycy, mógłby zostać wykorzystany przez duże firmy biotechnologiczne do zdominowania rynku, związania rolników uciążliwymi umowami lub grożenia im karami prawnymi działania, gdyby opatentowana odmiana zapuściła korzenie na ich ziemi.
„To ważna deklaracja woli i potwierdzenie problemu” – powiedział TylkoGliwice Eric Gall, kierownik ds. polityki IFOAM. Zauważył jednak, że jakikolwiek zakaz wiązałby się z odrębną zmianą dyrektywy UE z 1998 r. w sprawie ochrony prawnej wynalazków biotechnologicznych. Sam proces ten mógłby zająć kilka lat – a nawet wtedy nie byłby wiążący dla Europejskiego Urzędu Patentowego, który nie jest instytucją unijną i podlega odrębnemu traktatowi międzynarodowemu.
Podczas głosowania eurodeputowanych podziały między krajami UE co do tego, czy plany NGT powinny podlegać opatentowaniu, czy nie, udaremniły próbę belgijskiej sprawującej przewodnictwo w Radzie UE wynegocjowania międzyrządowego stanowiska w sprawie propozycji NGT na spotkaniu dyplomatów za zamkniętymi drzwiami w Brukseli. Źródło bliskie rozmowom powiedziało TylkoGliwice, że rządy były podzielone do tego stopnia, że porozumienie w sprawie mandatu negocjacyjnego pozostawało nieuchwytne.
Dyskusje wokół propozycji NGT toczą się w cieniu powszechnego sprzeciwu wobec GMO ze strony społeczeństwa, które może nie doceniać subtelnego rozróżnienia pomiędzy starymi i nowymi technikami laboratoryjnymi. Większość krajów UE powołała się na klauzulę istniejącej dyrektywy w sprawie GMO, która pozwala im na wprowadzenie zakazu uprawy roślin GMO na swoim terytorium – niniejsza propozycja usunie z tego zakazu nowe produkty NGT.
Belgia ma nadzieję „doprowadzić sprawę tak daleko, jak to możliwe” w ciągu sześciu miesięcy pełnienia funkcji przewodniczącej rozmowom międzyrządowym. Zegar jednak tyka, a każde opóźnienie zwiększa prawdopodobieństwo, że ostateczne negocjacje odbędą się dopiero po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.