Esta volviendo a casa…
Od 20 lipca jestem zaskoczona tym, jak bardzo jestem zaangażowana w Mistrzostwa Świata FIFA Kobiet.
Mecze były świetne, atmosfera wydawała się naprawdę dobroduszna, a odświeżający brak tarzania się po boisku lub pyszałkowatych bzdur został zastąpiony wyraźnym poczuciem pasji do gry. W porównaniu ze swoimi męskimi odpowiednikami drużyny kobiece zapewniały szybszą i przyjemniejszą rozgrywkę.
Ma to znaczenie, gdy weźmie się pod uwagę, jak bardzo gra kobiet została przyćmiona w porównaniu z turniejami mężczyzn pod względem widoczności i finansowania – przy szacunkowej średniej pensji zawodniczki Women’s Super League wynoszącej około 55 000 euro, co stanowi zwięzły ułamek tego, co zarabiają gracze płci męskiej zarabiać.
Chociaż nie zależało mi na zwycięstwie żadnej konkretnej drużyny, był jeden aspekt, który sprawił, że wczorajszy finał Anglia-Hiszpania był dla mnie ważny.
Coś było nie tak, coś, co należało zakończyć: „Piłka nożna wraca do domu”.
Wszyscy słyszeliście skandowanie fanów Anglii, nieunikniony okrzyk bojowy, uznawany za ikoniczny po drugiej stronie stawu i widoczny na banerach, flagach, koszulkach i tatuażach. Ale ta pieśń nie daje mi spokoju do dziś. Za każdym razem, gdy to słyszę, przypomina to konia brutalnie i bez mojej zgody cudzołożącego moimi uszami.
Dlatego też byłem zainteresowany tym, kto wygra.
Oto moja błędna logika: jeśli Anglia wygra, usłyszymy to do znudzenia przez kilka dni, ale skoro trofeum w końcu „powróci do domu”, może piosenka zostanie uśpiona. Jeśli Hiszpania zwyciężyła, hasło „Wraca do domu” na pewno pozostanie.
Hiszpania wygrała. Dlatego też muzyczny odpowiednik opryszczki na stałe pozostanie w naszej ofercie.
Śpiew „It’s Coming Home” pochodzi z piosenki „Three Lions”, napisanej przez duet komediowy Davida Baddiela i Franka Skinnera wraz z zespołem The Lightning Seeds. Został wydany w ramach przygotowań do mistrzostw Europy w 1996 roku i choć nie był to wówczas oficjalny hymn, bardzo szybko został jako taki przyjęty.
Od chwili premiery kilkakrotnie podbijał brytyjskie listy przebojów, zwykle przed ważnymi turniejami piłkarskimi.
W tekście pojawiają się wersy „It’s come home, it’s coming / Football’s wraca do domu”, a także „Trzy lwy na koszulce / Jules Rimet (najdłużej urzędujący prezydent FIFA, który rozpoczął rozgrywki Pucharu Świata w 1929 r. i którego nazwisko brzmiało przyznany trofeum) wciąż błyszczy / Koniec z latami bólu / Koniec z marzeniami.
Aby to wyjaśnić, wielu angielskich kibiców błędnie uważa, że Anglia jest kolebką piłki nożnej.
To nie jest.
Najwcześniejszą formą futbolu był „cuju”, w który grano w Chinach za czasów dynastii Han, od 206 r. p.n.e. do 220 r. n.e. Cuju dosłownie tłumaczy się jako „kopnięcie piłki”, a celem gry było kopnięcie piłki w siatkę. Bardziej potępiające jest to, że chociaż Anglia wierzy, że futbol rozpoczął się w 1863 roku, kiedy utworzono Angielski Związek Piłki Nożnej, sport w swojej obecnej formie w rzeczywistości pochodzi ze Szkocji. Rzeczywiście, współczesna wersja gry „przechodząc i biegnąc” zwiastuje członków szkockich klanów, którzy grali w nią na cmentarzach na północy Szkocji, zanim sprowadzili ją do Glasgow w latach sześćdziesiątych XIX wieku, kiedy założono klub piłkarski Queen’s Park.
To prawda, jest to piosenka i należy się spodziewać pewnej licencji artystycznej. Pomimo mojej pedanterii, pewne skargi są nadal uzasadnione, biorąc pod uwagę uprawnienia i błędny zapał, jaki Anglia ma w odniesieniu do sportu.
„Wraca do domu”?
Och, wspólnie pogódźcie się z tym i stańcie się użyteczni. Idź ugotuj jajko czy coś.
Tak, ból jednego człowieka jest przyjemnością innego silniejszego i są tacy, którzy będą twierdzić, że ta piosenka to żartobliwa pieśń przepełniona autodeprecjonującym poczuciem humoru. Po prostu tego nie kupuję.
To nie wina The Lightning Seeds, ale dla mnie śpiew ten stał się nierozerwalnie spleciony z pewnymi niezbyt budującymi zachowaniami – delikatnie mówiąc.
Pamiętam, że podczas Euro 2020, kiedy mieszkałem w Berlinie, musiałem wyjaśniać niemieckim przyjaciołom, co oznacza ta piosenka i dlaczego grupy wkurzonych Brytyjczyków wpadały do barów, żeby chłopięco skandować te trzy słowa, po czym zakończyło ją „Wiesz, !” płakać i wychodzić.
Kochaj energię, ale przestań traktować inne kraje jak swój plac zabaw.
Zdaję sobie sprawę, że wyjdę na snobistyczną zabójczynię i niesprawiedliwe jest utożsamianie irytującej piosenki z godnym pożałowania chłopięcym zachowaniem, a co za tym idzie, niebezpiecznym chuligaństwem. Subkultura postrzegająca piłkę nożną jako sposób na wyładowanie swojej złości i uważającą grę za synonim złomu i siku, nie powinna psuć jej innym.
Ale historycznie tak było.
„Angielska choroba” spowodowała, że w 1975 roku Leeds United otrzymało zakaz gry w piłkę nożną w Europie po zamieszkach kibiców po meczu z Bayernem Monachium. To samo dotyczy Man U w 1977 r. Następnie Unia Europejskich Związków Piłki Nożnej (UEFA) zakazała angielskim klubom piłkarskim rywalizacji w Europie w 1985 r. po śmierci 39 kibiców piłki nożnej, w większości Włochów, na stadionie Heysel w Brukseli w zamieszki wywołane przez angielskich chuliganów. Zakaz ten obowiązywał do 1990 roku.
„Tak, ale piosenka została wydana później.”
Och, nie przestało. Wyliczenie wszystkich incydentów spowodowałoby, że ten artykuł byłby dłuższy niż piosenka Leonarda Cohena. Ale wróćcie myślami niezbyt daleko do Euro 2020 oraz rasistowskich i brutalnych ataków po porażce Anglii z Włochami w finale…
Przynajmniej to dało włoskim fanom możliwość odwrócenia sytuacji i przekształcenia „It’s coming home” w „It’s coming Rome”.
Wracając do współczesności, dziewiąta edycja turnieju kobiet podkreśliła rozwój i popularność gry kobiet – i temu należy się pochwalić. Przyjemnie się to oglądało i nie było w nim destrukcyjnego zachowania.
Lwice były świetne i zasłużyły na finał. Być może nawet zasłużyli na zwycięstwo.
Jednakże, gdy twój śpiew narodowy stał się niestety: a) uciążliwy; b) wyśmiewany przez innych; c) synonim okropnego zachowania; oraz d) albatros strzałowy, biorąc pod uwagę, że Anglia zdobyła w historii tylko jedno ważne międzynarodowe trofeum, Puchar Świata w 1966 r., a od czasu wydania piosenki 27 lat temu wciąż nie ma powrotu do domu. Czas na nową pieśń. Lepsze śpiewanie. I może taki, który nie oddaje wyczerpującego doświadczenia znużonego pesymizmu.
Jeśli kibice Anglii tego nie zrobią zmień dysk i porzućmy ich ukochany hymn, zawrzyjmy przynajmniej umowę, aby uczynić go bardziej znośnym.
Za każdym razem, gdy jest śpiewana, brytyjska minister spraw wewnętrznych Suella Braverman musi przekazać kwotę na rzecz organizacji charytatywnej w ramach pokuty za swoją rasistowską retorykę i nikczemną politykę imigracyjną.
Jeśli Braverman nie będzie grał w piłkę, być może Muzeum Brytyjskie będzie w stanie repatriować jeden artefakt do kraju, z którego został skradziony w okresie rozkwitu kolonializmu.
Jeśli to zbyt wiele, to przynajmniej kibice Anglii oczekujący nadchodzących międzynarodowych turniejów piłkarskich mogliby wziąć tegoroczny Puchar Świata Kobiet za przykład do naśladowania pod względem zachowania za granicą.
I może przestańcie utrzymywać prawa do gry, do której tak bezczelnie rościli sobie prawo.