O nas
Kontakt

Była premier Wielkiej Brytanii Liz Truss twierdzi, że po 49 dniach sprawowania urzędu wie, jak uratować Zachód

Laura Kowalczyk

Former PM Liz Truss resigns outside No. 10 Downing Street, 2022

Czy najnowsza oferta byłej premier zniknie z półek w na tyle dużych ilościach, aby ożywić zawaloną przez nią gospodarkę? A może wystarczy, żeby ocalić świat zachodni, jak się przechwala? Nie jesteśmy tego tacy pewni.

Czy ktoś sobie to wyobrażał, po kłanianiu się Borisowi Johnsonowi przez cały jego ponury urząd premiera, prowadzeniu własnej niebezpiecznej i prowadzącej do podziałów kampanii wojny kulturowej w konkursie na przywództwo partii torysów, załamaniu brytyjskiej gospodarki w jedno popołudnie i rezygnacji po zaledwie siedmiu tygodniach pełnienia funkcji Premier, Liz Truss wolałaby spokojnie i ze wstydem wycofać się z oczu opinii publicznej, a wtedy ci ludzie – a nie mogło być ich wielu – będą musieli ponownie pomyśleć.

Dziś najkrócej urzędująca premier Wielkiej Brytanii w historii publikuje swoją nową książkę, złowieszczo (i kiepsko) zatytułowaną „Dziesięć lat ratowania Zachodu: lekcje od jedynego konserwatysty na sali”.

Tak, tego samego dnia, w którym Salman Rushdie publikuje swoje krótkie, skupione wspomnienia na temat ataku nożem, w wyniku którego autor walczył o życie i odebrał mu wzrok prawego oka, Truss, ze zwyczajowo niewłaściwą bezczelnością, wydaje się mieć o niej raczej wysokie mniemanie szanse na liście bestsellerów.

Dziesięć lat ratowania Zachodu: lekcje od jedynej konserwatystki na sali Liz Truss

Pomijając czas, sama książka wydaje się dziwną propozycją.

Najpierw mamy ten dziwny tytuł „Dziesięć lat ratowania Zachodu” z jego tanim fałszywym zagrożeniem i prostacką sugestią, że Zachód to rodzaj damy w opałach, a nie zbiorcze określenie krajów, które w historii dopuściły się niektórych z najgorszych zbrodni ludzkości grzechy i w dalszym ciągu zrzekają się odpowiedzialności za złagodzenie prawdziwego zagrożenia egzystencjalnego, jakim jest kryzys klimatyczny.

Następnie mamy jeszcze dziwniejszy podtytuł: „Lekcje od jedynego konserwatysty na sali”. Który pokój? Z pewnością nie jest to duża sala w parlamencie, w której wszyscy parlamentarzyści zbierają się, aby głosować i gdzie Truss odziedziczył po Johnsonie znaczną większość konserwatystów?

Lepiej nie

Co ważniejsze, jakie lekcje? Jeśli porażka jest najlepszym nauczycielem, Truss ma potencjał, aby stać się jednym z jej najlepszych uczniów. Mógłby to być niezwykle przenikliwy i wrażliwy opis tego, jak przeciętność ubrana w pewność siebie nie zastąpi kompetencji i że polityka powinna przestać wychwalać dyskurs pełen ambicji wobec swoich uczestników, a zamiast tego opowiadać się za chłodnym, beznamiętnym zrozumieniem, że prawdopodobnie nie wszyscy mógłby lub powinien kierować rządem danego kraju.

Krótko mówiąc, mogą to być zasłużone i dobrze wygłoszone przeprosiny, zwięzłe Mea culpa.

Ale jaką różnicę robi kilka liter. Nie są to bowiem przeprosiny, ale raczej apologia, obrona egoistyczna.

Liz Truss przewodniczy Konferencji Konserwatywnej Akcji Politycznej 2024 w Maryland – 22 lutego

Sądząc po fragmentach krążących już w prasie, wydaje się, że „Dziesięć lat” rozpocznie się w miejscu, w którym Truss przerwała, gdy niedawno była głównym bohaterem skrajnie prawicowej konferencji w USA.

Na lutowej Konferencji Akcji Politycznej Konserwatystów (CPAC) Truss, obecny wraz z Nigelem Farage’em, odniósł się do brytyjskiego „głębokiego państwa”, teorii spiskowej, według której wybrani urzędnicy są zdani na łaskę cienistych, niewybranych aktorów państwowych i biurokratów, którzy anonimowo manipulują wynikami politycznymi na rzecz własnych nieprzejrzystych programów. Truss obwiniała ten spisek za niepowodzenie w skutecznym wdrażaniu swojej polityki, potępiając „ogromny sprzeciw establishmentu” wobec jej programu politycznego i dodała, że ​​„wiele z nich faktycznie pochodziło od samego państwa”.

„Ten Years” obiecuje rozwinąć ten temat, zamieszczając w Daily Mail fragment opisujący dzień, w którym rząd Truss przedstawił katastrofalny minibudżet, w wyniku którego funt osiągnął najniższy poziom od 37 lat w stosunku do dolara, co ostatecznie zmusiło ją do rezygnacji biuro:

Patrząc wstecz, to popołudnie było prawdopodobnie moim najszczęśliwszym momentem jako premiera.

Nie wiedziałem, że establishment miał zamiar użyć każdego dostępnego mu narzędzia, aby walczyć.

Liz Truss

Dziesięć lat ratowania Zachodu

Jeśli chodzi o to, kogo Truss ma w tym konkretnym przypadku na myśli mówiąc o „systemie”, to cała społeczność bankierów, handlowców, ekonomistów i naukowców nie uważa, że ​​minibudżet jest dobry dla brytyjskiej gospodarki. Na początek obwinia przede wszystkim gubernatora Banku Anglii, Andrew Baileya, a następnie zaczyna swoją drogę w dół.

Wkrótce wszyscy są winni – skarb państwa, jej partia, media – wszyscy oprócz Truss.

Godne uwagi jest jednak to, jak przejrzyste są racjonalizacje Trussa. Nawet w tym krótkim fragmencie jest mnóstwo momentów, w których wydaje się, że nie jest w stanie przeczytać własnych słów. Jeszcze raz o ogólnej niepopularności minibudżetu:

Częścią problemu, z jakim się spotkaliśmy, był wyraźny niedobór głosów ekspertów popierających nasz program. Zarówno nadawcy, jak i prasa mieli trudności ze znalezieniem ekonomistów i komentatorów, którzy mogliby wyjaśnić, co próbowaliśmy zrobić. Był to znak nie tylko tego, jak niemodny stał się ten prawdziwie konserwatywny program obniżek podatków, ale także tego, jak nieznajomi byli z nim dziennikarze i sami parlamentarzyści.

Liz Truss

Dziesięć lat ratowania Zachodu

Można by pomyśleć, że pisząc pierwszą linijkę i gdy dotarła do niej rzeczywistość, w której nie było ani jednego eksperta, który byłby skłonny potwierdzić słuszność jej minibudżetu, Truss mogła zdać sobie sprawę, że jest złoczyńcą swojej własnej historii, błądząca mniejszość jednoosobowa, słusznie uważana za faworyta najgorszego premiera w historii Wielkiej Brytanii.

Gdyby jednak zdała sobie z tego sprawę, być może nigdy nie mielibyśmy tej książki, która, jak obiecuje wydawca, Biteback, jest „(p)nasycona anegdotami wartymi opublikowania”.

Z tych anegdot jedna to rozmowa ze zmarłą królową na krótko przed jej śmiercią, druga to ciekawostka, w której skarży się, że były minister spraw zagranicznych Dominic Raab trzymał we wspólnej lodówce koktajle proteinowe oznaczone jego imieniem.

Były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Dominic Raab, którego etykieta na lodówce jest bezlitosna

Tyle do powiedzenia. Aktualność informacji obiecanych przez to zaglądanie za kurtynę wydaje się być bardzo zróżnicowana i prawdopodobnie mocno zmierza w stronę banału.

Czy jest wystarczająco dużo Dziesięć lat pomiędzy słabymi apologią a nudnymi anegdotami mającymi na celu prześcignięcie „Nóża” Rushdiego jest wątpliwe. Rzeczywiście, jeśli chodzi o premier, która słynnie przegrała w bitwie o przetrwanie sałaty, czy w ogóle znajdą się czytelnicy, którzy przejrzą jej najnowszą książkę?